Łukasz Szarek: musimy zagrać nasz standard
W ostatnim meczu PlusLigi o miejsca 9-10 trener Radosław Panas szukał różnych rozwiązań, wprowadzał na boisko zmienników, by pobudzić swoją drużynę Indykpol AZS Olsztyn do walki z Wkręt-metem AZS Częstochowa. Na boisku pojawił się Łukasz Szarek, który zastąpił atakującego Bartosza Krzyśka.
www.plusliga.pl: W meczu z Wkręt-metem AZS okazaliście się słabsi. Co się stało z AZS-em w tym spotkaniu?
Łukasz Szarek: Na pewno naszym celem nie była gra w play- outach. Wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwe spotkanie. Częstochowa przyjechała bez żadnych kompleksów, zupełnie na luzie. Według mojej opinii, im bardziej zależało na tym zwycięstwie. Dla nas był to kolejny już zimny prysznic. Mam nadzieję, że się ockniemy i obudzi się w nas taki nasz egoizm. Pokażemy, że to jednak my zasługujemy na to dziewiąte miejsce, a nie ostatnie i że będziemy chociaż to oczko wyżej niż w zeszłym
sezonie.
- Częstochowianie twierdzą, że to Wy byliście faworytem przed tym spotkaniem. Myślisz, że to mogło przyczynić się do tego, że grali bardziej na luzie?
- Wydaje mi się, że nie ma to już znaczenia, różne rzeczy się mówi przed meczem, ale tak naprawdę rozgrywa się to tylko w naszych głowach. Tak jak wspomniałem wyglądało to po prostu jakby oni bardziej chcieli wygrać. My próbowaliśmy różnych ustawień, nie wyszło.
- Teoretycznie wygrany drugi set powinien dać Wam więcej energii, walki. Tak jednak nie stało się.
- To prawda. Siadł każdy element. Nie było przyjęcia, potem goniliśmy naszego rozgrywającego po całym boisku, musiał rzucać strasznie trudne piłki. Później skutkowało to tym, że często nas podbijali, mieliśmy trudne piłki, a oni kończyli kontry. Wydaje mi się, że pociągnęli też trochę mocniej zagrywką w trzecim secie.
- Dokładnie, mocne serwy rywala utrudniły Waszą dalszą grę.
- Zagrywka to był ważny element w grze częstochowian. My natomiast nie utrzymaliśmy przyjęcia. Później doszły inne elementy, w których mieliśmy wiele niedociągnięć i dlatego wyglądało to tak a nie inaczej.
- Wspominając wcześniejsze mecze, na sobotnie spotkanie w Uranii przyszło mniej kibiców. Czuliście, że ten doping jest trochę słabszy?
- Tak było trochę mniej ludzi w hali, ale i tak wierni kibice przyszli nas oglądać. Oczywiście czuliśmy ich wsparcie, a czy jakby było więcej ludzi, to by nam się grało lepiej, to nie wiem, może tak a może i nie.
- Co musicie koniecznie poprawić, by nawiązać w piątek walkę z drużyną Marka Kardosa?
- Przede wszystkim musimy zagrać nasz standard. Nie oszukujmy się, w sobotę był jeden z meczów, w którym nie pokazaliśmy na co nas stać. Nie rozwinęliśmy skrzydeł, szkoda. Mam nadzieję, że w Częstochowie będzie już inaczej.
- Czy treningi do tych ostatnich meczów różnią się od wcześniejszych przygotowań?
- Jest jeden system, ale na pewno zależy od tego, w jakim elemencie prezentujemy się troszeczkę gorzej. Wtedy próbujemy poprawiać i są małe zmiany, ale ogólnie trenujemy to samo. Trenowaliśmy dość ciężko przez te trzy tygodnie. Miejmy nadzieję, że choć teraz nie przełożyło się to na mecz, to jednak miało na to wpływ coś innego niż trening, bo tego nam nie brakuje.