Łukasz Żygadło gotów do podjęcia tego wyzwania
Prowadzenie gry reprezentacji było zawsze moim marzeniem. W mistrzostwach Europy Łukasz Żygadło udowodnił, że jest gotowy do podjęcia tego zadania.
Z mistrzostw Europy w 2005 roku kontuzja wyeliminowała Pawła Zagumnego z gry w reprezentacji. Zastąpił go Łukasz Żygadło, który również prowadził grę biało-czerwonych w kontynentalnym czempionacie w 2011 roku. Przed czterema laty Polska zajęła piąte miejsce, teraz był brązowy medal.
- Prowadzenie gry w reprezentacji zawsze było moim marzeniem. Jestem teraz gotowy do tego i szczęśliwy, że miałem taką możliwość - powiedział po zakończonych mistrzostwach rozgrywający reprezentacji Polski Łukasz Żygadło. - Jestem przeszczęśliwy że zdobyłem ten medal.
Z reprezentacją sięgnęliśmy po medal po trudnym okresie i ta radość gdzieś tam w środku ogromnie buzuje. - Kluczem do sukcesu było to, że jesteśmy razem. Nie ma żadnych wewnętrznych konfliktów. Jak się ma fantastycznych zawodników, fantastycznych ludzi, to łatwiej się trenuje i łatwiej się też gra. Nie wszystko funkcjonowało, tak jak powinno funkcjonować na boisku. Jestem przeszczęśliwy z tego jak grał Kuba Jarosz, bo w meczu z Rosją był w transie. Rozegrał mecz życia. Kuba musiał wypalić. Widziałem taki moment, że mu idzie i wiedziałem, że będzie dobrze. Dla mnie to też było odciążenie, dlatego, że wcześniej w pewnym momencie graliśmy bez prawego skrzydła – przyznał Łukasz Żygadło.
- Także Bartek Kurek powiedział mi, bym dawał dzisiaj do niego wiele piłek i o to chodziło. On jest takim zawodnikiem, że on ma kończyć piłki na podwójnym, na potrójnym bloku. Cała hala wie, ze piłki pójdą do niego i on ma je kończyć. W każdym zespole musi być taki Miljković. Bartek jest właśnie taką osobą. Michał Kubiak także wspomógł drużynę swoją dobrą grą. Był Jarosz, więc czego może jeszcze więcej chcieć rozgrywający? – pytał retorycznie zawodnik włoskiego klubu.
Na mistrzostwa Europy Polacy wyjeżdżali w ciężkiej atmosferze. Bez wsparcia, słów otuchy, o czym mówił wielokrotnie kapitan biało-czerwonych Piotr Gruszka. Jednak w finałowym rozrachunku liczy się zdobyty medal. - Nie jest ważna matematyka. Jak graliśmy w Pradze powiedziałem, że gramy dla kibiców, gramy dla siebie . Gramy po to, aby wywieźć z mistrzostw medal, nie interesuje mnie to, czy po drodze graliśmy tak, czy owak. Ważne by wywieźć medal – powiedział Łukasz Żygadło.
- Generalnie zawsze jest ciężko, kiedy wykonujemy ciężką pracę i nieraz nie jesteśmy rozumiani przez ludzi, którzy trenowali czy trenują siatkówkę. Ale sam zauważyłem, że zaczynamy już dobrze reagować na to co się dzieje poza boiskiem i halą treningową. Koncentrujemy się na grze, treningu i to przynosi rezultaty. Było widać, że jak się potrafimy zabrać to to przynosi efekty – oceniał przygotowania reprezentacji.
- Krytyka, która nastąpiła po Memoriale Wagnera, nie odbiła się w nas bez echa. Jest nieraz nieprzyjemna, dlatego, że potrzeba więcej energii by koncentrować się na grze i odizolować się od tego, co się mówi wokół. Według mnie nie jest potrzebne. Zastanawiam się czasami, dlaczego tak jest. Przygotowywaliśmy się do ME i byliśmy po ciężkim treningu. Mieliśmy pierwszy mecz - nasz sprawdzian, spotkanie z Francją, które graliśmy przed 5000 publicznością. Fantastycznie jest grać przy tylu kibicach, ale nie mamy marginesu błędu. My musimy każdy mecz wygrać. I tutaj pojawia się problem - nie możemy wypróbować czegoś nowego, bo jak coś nie wyjdzie, to pójdzie to w eter i będzie potem wielka dyskusja na temat naszej formy. My musimy być twardsi i nauczyć się izolacji od tego, co dzieje się wokół – ocenia Łukasz Żygadło.