Łukasz Żygadło: stać nas na wiele
Lider włoskiej Serie A, Itas Diatec Trentino, którego barw broni od dwóch sezonów polski rozgrywający Łukasz Żygadło jest na dobrej drodze do wywalczenia siatkarskiego Wielkiego Szlema. Siatkarze prowadzeni przez bułgarskiego trenera Radostina Stojczewa swoją wspinaczkę po najwyższe laury rozpoczęli w listopadzie ubiegłego roku, wygrywając w Doha, stolicy Kataru Klubowy Puchar Świata.
Sympatycy siatkówki zapewne dobrze pamiętają finałowe starcie z mistrzem Polski, PGE Skrą Bełchatów. Do tamtego sukcesu dopisali wywalczony po raz pierwszy w historii klubu Puchar Włoch, sygnalizując tym samym ciągłą linię wznoszącą. Teraz czas na obronę Pucharu Europy, a na koniec sezonu mistrzostwo Włoch. Cele mają ambitne … wygrać wszystko co się da. - W chwili obecnej mogę tylko powiedzieć, że jak gramy to co potrafimy, prezentujemy wysoki poziom i jeśli wytrzymamy fizycznie rozgrywki ligowe i pucharowe, to możemy wygrać z każdym. Jednak sport ma to do siebie, że jest nieobliczalny i nieprzewidywalny, a niespodzianki są wliczone w nasz zawód – powiedział w rozmowie z nami Łukasz Żygadło.
PlusLiga: Grania jest bardzo dużo, można sobie zadać pytanie – czy wasze organizmy to wytrzymają?
Łukasz Żygadło: To prawda. Jesteśmy mocni, ale również zmęczeni. Jesteśmy odbierani jako faworyt, bo wyniki o tym świadczą. My także chcemy obronić tytuł najlepszej ekipy Europy, ale … nie możemy być tego już pewni. Jeszcze trzeba wygrać na gorącym terenie jakim będzie hala na Podpromiu w Rzeszowie. Wiem, że tam się gra ciężko. Jeśli będziemy w dobrej dyspozycji, to jesteśmy trudnym rywalem i ciężko się z nami gra. Mamy szeroką ławkę i wszyscy będą grali, oby tylko było zdrowie.
- Nie jest łatwo startować w roli faworyta. Od was wymaga się tylko zwycięstw, a to nie jest komfortowa sytuacja.
- Jak najbardziej. Zawsze jest łatwiej pokusić się o jakąś niespodziankę, pokonać tego silniejszego. Bronić jest zdecydowanie trudniej niż zdobywać coś po raz pierwszy. Taki stan rzeczy może nieco ciążyć, bo od nas wymaga się sukcesów.
- Jak sobie radzicie z narastającym zmęczeniem, lżej przecież nie będzie.
- Powiem tak, aby wytrzymać tak przygotowany napięty kalendarz nie można odpuszczać treningów, bo w pewnym momencie może zabraknąć siły. By trenować, grać, wygrywać trzeba tylko siatkówce podporządkować cały sezon, musi być rygor i przestrzegana dyscyplina. Po treningu musi być czas na odpoczynek, odpowiednie jedzenie, pewnych rzeczy się nie oszuka.
- Łatwiej jest wygrać włoską Serie A, czy Puchar Europy?
- Uważam, że trudniej jest zostać mistrzem Włoch. Po drodze do końcowego triumfu jest więcej wymagających rywali, wiedzą to ci, którzy na co dzień obserwują ligę włoską. Może to być czasami złudne, przypomnę ubiegły sezon, zarówno pucharowy jak i ligowy, a przykładem będzie Copra Piacenza. Drużyna miała problemy w sezonie, kontuzje na jakiś czas wyeliminowały podstawowych graczy, odpadła jak pamiętamy z Ligi Mistrzów, przegrywając z AZS Częstochowa, a potem wygrała pięciomeczowy półfinał z Maceratą i taki sam bój z nami w finale i została mistrzem Włoch, prezentując bardzo wysoki poziom.
- Bilety na Final Four w Łodzi rozeszły się jak ciepłe bułeczki …
- Słyszałem, ale spokojnie … najpierw trzeba postawić w Rzeszowie kropkę nad „i”. Na razie bardzo się ciesze, że jedziemy do Rzeszowa, ale martwimy się z kolegami, że zima do Polski wróciła, u nas jest już prawie wiosna. Cieszę się też na spotkanie z kibicami. Wiem, że bilety na turniej finałowy zostały sprzedane w tempie błyskawicznym – tak na marginesie – zawsze mnie dopadają myśli, na co stać niesamowitych polskich kibiców, jaką trzeba by było wybudować halę, aby jej nie zapełnili, to naprawdę bardzo ciekawe ...
Katarzyna Gotowiec