Łukasz Żygadło: wiara czyni cuda
Niektórzy narzekają, że gra uproszczoną siatkówkę, że Zagumnym nigdy nie będzie. Ale to jego Andrea Anastasi wybrał na głównego reżysera gry biało-czerwonych i to on poprowadził Polskę na pierwsze w historii podium Ligi Światowej.
PlusLiga: Który medal sprawił panu więcej radości - złoty zdobyty dwa lata temu z Trento w Łodzi, czy ten brązowy wywalczony w biało-czerwonej koszulce?
Łukasz Żygadło: Każdy medal ma swoją odrębną wartość, ale przyznam, że ten zdobyty w niedzielę ma dla mnie wartość szczególną. Jestem pełen podziwu dla całej drużyny, dla wszystkich ludzi, którzy z nami pracowali i chciałbym bardzo im wszystkim podziękować za to, że w tak krótkim czasie udało się tak dużo zrobić.
- Pojedynek o brąz z Argentyną bardzo różnił się od tego wcześniejszego, granego z rezerwami kadry Webera. Dlaczego?
- Tak naprawdę męczyliśmy się z własnymi emocjami. Wiedzieliśmy o co gramy, że musimy ten mecz wygrać. A jak się musi, to wiadomo jak to czasami w życiu jest. Gdy na boisku pojawił się drugi skład Argentyny, było jeszcze gorzej. Gdybyśmy przegrali z rezerwami Argentyny....nikt nie zwróciłby uwagi, że ten drugi skład grał naprawdę dobrze, mówiłoby się wyłącznie o przegranej z argentyńskimi rezerwami. Tymczasem ten pierwszy mecz z Argentyńczykami był znacznie trudniejszy od drugiego.
- Gdy trener Anastasi podał skład na LŚ, mało kto wierzył w podium. Pan wierzył, ale szczerze?
- Na pierwszym spotkaniu Andrea Anastasi powiedział mi wprost, że byłoby super stanąć w Polsce na podium. Ja odpowiedziałem, że z tą ekipą może być to możliwe. To się sprawdziło.
- Co zdecydowało?
- To nie był jeden element. Podkreślałem od początku, że ta ekipa, którą się zebraliśmy nastawiona jest na ciężką pracę i na chęć wygrywania. Naprawdę jest tak, że wiara czyni cuda. My w każdym meczu wierzyliśmy, że możemy wygrać. Byliśmy drużyną, w której jeden drugiemu pomagał, w której każdy dawał z siebie tyle, ile mógł.
- Andrea Anastasi widział pana w roli pierwszego rozgrywającego od początku. Dostał pan ogromny kredyt zaufana. To pomogło?
- Każdy trener ma swoją koncepcję i za nią odpowiada. Zawodnik, na którego stawia szkoleniowiec ma łatwiej przede wszystkim mentalnie, bo wie, że nawet jak coś nie idzie, jest próbowany, gra. To pomaga. Tak już jest w sporcie drużynowym, że to trener decyduje. Zawodnik ma się podporządkować jego wizji. Ja to robię.
- Wielu ekspertów spodziewało się, że to Fabian Drzyzga dostanie szansę. Zdecydowało pańskie doświadczenie z Trento?
- O to proszę zapytać trenera.
- Pytałam, nie odpowiedział.
- Na podstawie własnego doświadczenia powiem tyle - Fabian jest bardzo dobrym zawodnikiem, ale też bardzo młodym i na pewno na niego przyjdzie czas.
- Jest pan zadowolony ze swojej postawy w gdańskim turnieju? Z którego meczu najbardziej?
- Nie wiem. Ja cieszę się przede wszystkim z dobrej gry drużyny i z tego medalu, który mam na szyi.