Ma nadzieję, że złota formuła nie wejdzie na stałe
Siatkarze PGE Skry Bełchatów rozpoczynają walkę w klubowych mistrzostwach świata, imprezie reaktywowanej po 17 latach przerwy. Będzie to jednak eksperymentalny turniej, bowiem zastosowano w nim tzw. złotą formułę. Daniel Pliński ma nadzieję, że nie wejdzie ona na stałe.
W największym skrócie polega to na tym, że pierwszy atak przy trzech odbiciach musi być wykonany z drugiej linii. Dopiero później wracają normalne reguły. Są jednak wyjątki, bo atakować można z pierwszej linii przy drugim odbiciu.
System ma wielu krytyków, bo wywraca to reguły do góry nogami. Siatkarze Skry przed turniejem kilkakrotnie ćwiczyli go na treningach. Co o nim sądzą?
Daniel Pliński: Teoretycznie przy pierwszym ataku jestem bezrobotny więc z mojego punktu widzenia nie jest to dobry system. Trenowaliśmy jednak różne ustawienia ze środkowymi i kto wie czy nie będę miał więcej pracy. Nie chcę zdradzać szczegółów, zobaczymy jak to wyjdzie w meczach. Mam jednak nadzieję, że te zasady nie wejdą w życie na stałe. Ja uwielbiam grać w siatkówkę i mogę to robić choćby i pod wodą, więc gdyby jednak komuś przyszło do głowy, żeby to wprowadzić to na pewno dalej będę grał.
Michał Bąkiewicz: Ktoś ustalił takie zasady i trudno. Narzekanie niczego nie zmieni, więc trzeba się dostosować do tych reguł. Powiem szczerze, że na treningach ćwiczyliśmy tego niewiele, bo jednak musieliśmy się skupić na lidze i może dlatego wychodziło to bardzo, ale to bardzo różnie. Nie sądzę, żeby przyjęło się to na stałe. Na pewno te ostatnie zajęcia w Katarze tuż przed turniejem będziemy szlifować różne rozwiązania taktyczne.
Mariusz Wlazły: Miałem okazję uczestniczyć w dwóch treningach tej formuły i myślę, że jest to całkowicie bez sensu. Takie jest jednak życie, trudno, musimy grać na takich warunkach a nie innych. Próbowaliśmy się do tego przygotować i mam nadzieję, że będzie nam na turnieju wychodziło to w miarę dobrze. Na pewno ze względu na pierwszy atak z drugiej linii jest to ciężkie do wykonania w niektórych ustawieniach. Preferuje to atakujących, a wiemy z jakimi borykamy się problemami.
Bartosz Kurek: Poświęcaliśmy na ten system jedną jednostkę treningową w tygodniu, bo więcej nie było czasu. Nie wyglądało to za dobrze. Nie możemy się przestawić, gra jest mocno skomplikowana i myślę, że dla wielu kibiców będzie po prostu nieczytelna. Przejścia z obrony do atku są tak zagmatwane, że czasami piłka spada na parkiet tak bezpańsko, że błędów takich nie popełnia się nawet w amatorskich ligach. Ciekawi jesteśmy jak inni poradzili sobie z tym problemem. Liczymy na pewno na niezły występ, a jak będzie to zobaczymy. Może cudowne katarskie powietrze nas uskrzydli.
Piotr Gacek: Na pewno nie zamierzamy marudzić na ten system, tylko wyjdziemy na boisko w Dausze i będziemy walczyć. To jest zupełnie inny system dlatego trenuje się to ciężko, bo pozbyć się przyzwyczajeń z wielu lat nie jest łatwo. Dodatkowym utrudnieniem było to, że musieliśmy przeplatać treningi nowego systemu ze starym, ale mamy tak doświadczonych siatkarzy w składzie, że nie powinno być problemu po tych kilku zajęciach, które są zaplanowane przed samym turniejem w Katarze.
Jacek Nawrocki: Poświęciliśmy naprawdę niewiele czasu, żeby poćwiczyć ten system. Na pewno więcej zajęło nam szukanie rozwiązań taktycznych. Jeden trening w tygodniu nie wystarczy, żeby było to atrakcyjne dla kibica i skuteczne dla zespołu, ale nie mamy wyjścia. Na pewno z jednej strony upraszcza to grę, ale z drugiej preferuje zawodników
technicznych. Jak to się sprawdzi? Nie mamy pojęcia. Zobaczymy też jak inni odrobili lekcje.