Maciej Dobrowolski: finałów nie przegrywałem
Rozgrywający Asseco Resovii, Maciej Dobrowolski po raz szósty zagra w finale mistrzostw Polski. Pięć poprzednich, występując w barwach Skry Bełchatów (2006-2010), kończył z złotym medalem na szyi.
- Żadnego z finałów ligi nie przegrałem i fajnie byłoby podtrzymać tą passę - mówi MACIEJ DOBROWOLSKI. - . Cieszę się, że w Rzeszowie stworzyliśmy fajną grupę ludzi, w której każdy dobrze się odnalazł i wie, jakie ma zadania na boisku. Dopóki to będzie tak dobrze funkcjonowało, tak jak w ostatnich ważnych meczach, to możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.
- Zwycięstwo ze Skrą na początek zmagań w PlusLidze i zacięty mecz w półfinale Pucharu Polski uświadomiły wam, że Bełchatów jest zespołem, z którym można równorzędnie walczyć, a nawet wygrać?
- Oczywiście, że można. Jest to na pewno jeden z najlepszych zespołów w Europie, a w Polsce, jak pokazują rankingi i statystyki, to drużyna niepokonana od paru ładnych lat jeśli chodzi o mistrzostwo Polski. Nie ma jednak co czekać jeszcze rok, czy dwa i zadowalać się samym finałem mistrzostw Polski. Trzeba próbować przełamać tę ich serię i jeżeli jest okazja, a przecież przed meczami finałowymi szanse są równe, bo spotykają się dwa zespoły, które mierzą w złoty medal, to nie ma co się zastanawiać, tylko trzeba walczyć o tytuł.
- Resovia jeszcze nigdy nie wygrała meczu w Bełchatowie. Czy jest coś takiego w hali Energia, co paraliżuje zespół z Rzeszowa?
- W samej hali nie ma nic negatywnego. To obiekt bardzo przyjemny do gry, zresztą podobnie jak Podpromie. Natomiast przez te wszystkie lata, kiedy Skra wygrywała mistrzostwa Polski, puchary i walczyła godnie w LM, pewnie było coś takiego w głowach rywali, że ze Skrą się wygrać nie da, a tym bardziej na ich hali. Myślę, że to jest podstawowa rzecz, którą trzeba odrzucić, to znaczy nawet nie dopuszczać do myśli takiego stwierdzenia, że ze Skrą nie da się wygrać, bo Skrę można pokonać, co pokazały już pojedyncze mecze innych zespołów. Trzeba natomiast grać każde kolejne spotkanie od początku do końca z zaangażowanie, zawzięciem, z ogromną ambicją i determinacją, bo na stojąco na pewno się nie wygra.
- Co możecie przeciwstawić Skrze w finałowej walce i co może być kluczem do sukcesu?
- Myślę, że możemy przeciwstawić wszystko. Z dużym szacunkiem podchodzę do zespołu z Bełchatowa, bo jest to grupa świetnych zawodników i trenerów, a do tego klub świetnie poukładany także pod względem organizacyjnym. Uważam jednak, że my jako Asseco Resovia nie mamy się czego wstydzić, bo też mamy świetną grupę ludzi, którzy lubią ze sobą przebywać, grać i dążyć do tego celu, który sobie wspólnie wyznaczamy. Mamy równie dobrze zorganizowany klub i jeszcze kibiców, którzy wspaniale nas dopingują. Ja uważam, że przynajmniej na dzień dzisiejszy są to dwa zespoły, które zasłużenie wystąpią w finale. Wygra na pewno ten, kto będzie lepszy na przestrzeni wszystkich spotkań, ale nie uważam wcale, żebyśmy stali na straconej pozycji, chociaż oczywiście scenariusz tych finałów może być różny.
- Żeby zdetronizować Skrę trzeba pokonać bełchatowian aż w trzech meczach...
- Nie można myśleć w ten sposób, że to jest zadanie nierealne, bo takie często było myślenie zespołów, które przyjeżdżały do Bełchatowa i potem nie były tam w stanie wygrać nawet jednego meczu. Musimy wierzyć i jestem przekonany, że wszyscy z nas będą tak myśleć, że trzeba walczyć do samego końca, do ostatniej piłki i nie zwieszać głowy w żadnym momencie. Życie pokaże, jak potoczy się ta rywalizacja. Osobiście nie mogłem sobie wymarzyć lepszego finału niż Resovia - Skra.
- Chcąc myśleć o sukcesie ze Skrą najlepiej byłoby przywieźć z Bełchatowa chociaż jedno zwycięstwo.
- Ciężko powiedzieć, bo Skrze nie robi większej różnicy to, czy gra u siebie czy na wyjeździe. Jak wspomniałem wcześniej, to jest raczej problem innych zespołów, które nie zawsze wierzą, że mogą wygrać ze Skrą na jej terenie. Jak pokazał poprzedni finał, Kędzierzyn wygrał pierwsze spotkanie finałowe w Bełchatowie, a mimo wszystko nie potrafił wygrać u siebie dwóch spotkań. Myślę, że dobrze byłoby zacząć ten pierwszy mecz, jak już opadną pierwsze emocje, tak żeby konsekwentnie, punkt po punkcie i set po secie dążyć do zwycięstwa. Jeśli uda na się wygrać w Bełchatowie jedno spotkanie będzie bardzo fajnie, a jeżeli dwa, to byłoby już fantastycznie. Może być jednak również tak, że polegniemy tam dwa razy i będziemy się starali odrobić straty u siebie. Tu każdy scenariusz jest możliwy i nie wiem, jak zareagujemy jako zespół na ten cały finał i otoczkę z nim związaną.