Maciej Dobrowolski: jeszcze jesteśmy mistrzami Polski
Resoviacy w kiepskich nastrojach w sobotę opuszczali Kielce, gdzie zamiast trzech punktów zdołali ugrać tylko jeden. Rywale zagrali bardzo dobry mecz, ale ekipa Asseco Resovii wydatnie im też w tym pomogła.
- Jesteśmy nadal na czwartym miejscu, a chcieliśmy iść w górę - mówi MACIEJ DOBROWOLSKI, rozgrywający Asseco Resovii. - Nie dlatego, że boimy się ćwierćfinału ze Skrą, bo skoro była możliwość awansu na trzecie miejsce, to dlaczego z tego nie skorzystać. Teraz już nie ma sensu patrzeć w tabelę tylko trzeba walczyć w tych ostatnich meczach o sześć punktów, a jak to się zakończy, to zobaczymy. Na chwilę obecną zostawiamy polską ligę i jedziemy do Włoch na rewanż. Postaramy się rzucić wszystko co mamy najlepszego na daną chwilę i spróbujemy odwrócić losy tej rywalizacji. Później przenosimy się do Częstochowy na finałowy turniej PP i mam nadzieję, że zakończymy go zwycięsko.
- To niepowodzenie w Kielcach nie wpłynie na was jakoś negatywnie w kolejnych meczach?
- Nie mam pojęcia, ale na pewno nie jest to powód do zadowolenia. Nawet zwycięstwo w Kielcach na dzień dzisiejszy niewiele by zmieniało, bo dalej bylibyśmy na czwartym miejscu tylko z mniejszą stratą do czołówki. Nie było tak, że przez tę porażkę nie przesunęliśmy się w górę. Nadal nie jest to od nas zależne. Myślę, że rezultat w pojedynku Delecty z Jastrzębiem może być taki, że zatrzyma nas na tym czwartym miejscu. Zajmijmy się zatem bardziej tym, żeby być dobrze przygotowanym do tej fazy play-off zamiast myśleć o tym, na kogo trafimy. I tak trzeba będzie walczyć, a jakby nie było, to na dzień dzisiejszy jesteśmy jeszcze mistrzami Polski i nie możemy się bać żadnego przeciwnika.
- W Kielcach mieliście okazję, żeby mecz zakończyć po czterech setach…
- Zgadza się, ale po przegranym I secie już pojawiło się myślenie o straconym punkcie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że przyjechaliśmy do Kielc po trzy punkty. Nie znaliśmy innych wyników. Teraz możemy się uśmiechnąć, że inne zespoły pogubiły punkty, ale po ostatnim gwizdku nie było nam do śmiechu.
- W IV secie meczową piłkę dla was w efektownym stylu wybronił Józefacki, a później gospodarze poszli już za ciosem.
- Tak się gra jeżeli nie ma się wiele do stracenia, a można tylko zyskać. Podejrzewam, że jakby to był mecz o spadek z ligi i ta piłka miałaby decydować o wyniku, to nie sądzę, żeby Tomek podjął takie ryzyko i tak uderzył. My zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że takie akcje będą jak przyjdzie do końcówek i trzeba wówczas spodziewać się pełnego ryzyka na zagrywce, ataku i przy wyborze opcji bloku. Bo tylko tym byli w stanie nas zaskoczyć i to się im udało.
- Rywale twierdzą, że z Resovią mogli wygrać tylko jak wy spiszecie się słabiej….
- Po meczu może dorobić różne teorie. My też możemy powiedzieć, że jakby Penczew zagrał słabiej, a nie tak genialnie jak dziś to byłoby nam łatwiej. Rywale grali bardzo dobrze, na dużym ryzyku i to jest logiczne.
- Bardzo często w Kielcach graliście środkiem siatki. To wynikało z taktyki?
- To nawet nie były założenia. Przy kontuzji Zbyszka Bartmana i jeszcze po zmianie Jochena zostaliśmy z trzema przyjmującymi na boisku. Alek grał takiego fałszywego atakującego, więc też przy wyniku na styku nie bardzo jest sens podejmować ryzyko czegoś, co nie wiemy co nam przyniesie. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że będziemy mieli trudniejszą sytuację na środku, bo będzie bardzo często pojedynczy, czy podwójny blok. Natomiast zasięg naszych środkowych i skuteczność była w miarę dobra i mogliśmy w ten sposób prowadzić grę. To się też wiązało z dużym ryzykiem i w niektórych momentach nie skończyliśmy tych piłek. Staraliśmy się tak grać żeby wygrać za trzy punkty, ale nie wyszło.
- Końcówka stycznia będzie dla was niezwykle istotna - najpierw rewanż w Lidze Mistrzów, a potem finałowy turniej Pucharu Polski.
- Końcówka stycznia i początek lutego tak naprawdę ustawiają cały sezon. Będziemy za kilka dni wiedzieli czy nadal jesteśmy w LM, czy zakończymy rywalizację na I rundzie play-off. Później jest PP i mimo, że nie jest on w tym sezonie przepustką do LM, to nadal uważam, że trzeba się o niego bić za wszelką cenę i zdobyć go. Później są dwie ostatnie kolejki rundy zasadniczej i pierwsza play-off. Może się zatem okazać, że już w ćwierćfinale będzie powtórka finału z zeszłego sezonu i nie można wykluczyć, że jednej z tych drużyn zabraknie później w półfinałach.