Maciej Dobrowolski: nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem
Asseco Resovia Rzeszów przegrała z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 0:3 w czwartym finałowym meczu mistrzostw Polski. - Wydaje mi się, że trochę się pogubiliśmy. Zaczęliśmy niepotrzebnie panikować - powiedział po spotkaniu Maciej Dobrowolski, rozgrywający gospodarzy.
Rzeszowianie nie wykorzystali w pełni atutu swojej hali i głośnego dopingu swoich kibiców. Z dwóch spotkań rozegranych przed własną publicznością wygrali tylko jedno. - W sobotę graliśmy zdecydowanie lepiej, niż w niedzielę. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w tym trzecim meczu popełniła zdecydowanie więcej błędów własnych przez co nam grało się łatwiej. Przed czwartym meczem doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że przeciwnik na pewno zagra dużo lepiej - powiedział Maciej Dobrowolski.
Nie da się ukryć, że podczas sobotniego meczu po stronie kędzierzynian w miarę równy poziom gry utrzymywał jedynie Michał Ruciak i Felipe Fonteles. Z kolei w niedzielę wszyscy zawodnicy utrzymywali wysoki poziom skuteczności.
- W czwartym spotkaniu wszyscy zawodnicy z Kędzierzyna-Koźla zagrali bardzo równo. Natomiast w sobotę były momenty, kiedy tylko Felipe Fonteles ciągnął zespół. Z resztą zasłużona nagroda dla Pawła Zagumnego pokazuje, jak dobrze kierował grą drużyny. Dodatkowo przeciwnicy mieli bardzo dobre przyjęcie, dzięki czemu mogli spokojnie rozgrywać to spotkanie. My z kolei nie mieliśmy stabilnej, mocnej i skutecznej zagrywki przez co zespół z Opolszczyzny rozprowadzał nas na siatce - zauważył rozgrywający.
Duże znaczenia dla losów niedzielnego spotkania miała końcówka drugiej partii, kiedy to goście odrobili pięć punktów z rzędu i doprowadzili do remisu (21:21). Od tego momentu gra rozpoczęła się właściwie od początku. Cichym bohaterem tych akcji był Grzegorz Pilarz, który utrudnił swoją zagrywką wyprowadzić przeciwnikowi skuteczny atak.
- Zdarzają się takie sytuacje, kiedy drużyna zdobywa punkty seriami. Sęk w tym, że my nie mieliśmy problemów z przyjęciem, jedynie byliśmy zatrzymywani na siatce. Wydaje mi się, że trochę się pogubiliśmy. Zaczęliśmy niepotrzebnie panikować. Jednak teraz już nie ma, co płakać nad rozlanym mlekiem. Musimy się zebrać i walczyć w piątym meczu. Dla kibiców to fantastyczna sprawa. W sobotę zobaczymy kto trafi z formą, siłą psychiczną, fizyczną i taktyką - zakończył Dobrowolski.