Maciej Dobrowolski: to będzie egzamin dojrzałości
Mistrzowie Polski nie wykorzystali dużej szansy na zakończenie ćwierćfinałowej rywalizacji w Bełchatowie. Z kolei PGE Skra złapała wiatr w żagle, odrobiła straty i wróciła do gry. W poniedziałek (4.03.) o godz. 18 w hali na Podpromiu odbędzie się decydujący piąty mecz.
- Wyniki w Bełchatowie były dla nas niekorzystne i tak naprawdę wracamy do tej loterii, o której wspominaliśmy przed rozpoczęciem rywalizacji, że tak to się może zakończyć - mówi MACIEJ DOBROWOLSKI, rozgrywający Asseco Resovii. - Zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że Skra to nie jest pierwszy z brzegu zespół, który będziemy bili w trzech meczach. Bardzo chcieliśmy to zrobić. Byliśmy bardzo blisko. W niedzielę mieliśmy wymarzoną okazję. Swoją szansę mieliśmy też dzień później, kiedy prowadziliśmy w III secie 22:20 i powinniśmy go wygrać, ale tego nie zrobiliśmy. Za błędy się niestety płaci i my zapłacimy właśnie piątym spotkaniem w Rzeszowie. Mam nadzieję, że tam zagramy na tyle mądrze, że to spotkanie zakończymy zwycięsko. My naprawdę nie gramy źle, tylko popełniamy za dużo błędów w nieodpowiednich momentach.
- Każdy z tych meczów ma swoją historię, dramaturgię i sporą dawkę emocji - jak przystało na walkę mistrza z wicemistrzem Polski.
- Te spotkania są bardzo podobne do siebie. Przeważnie pierwsze sety kończą się dominacją jednego zespołu. Jest to na pewno związane z emocjami i tą całą otoczką. Ja mam nadzieję, że nie paraliżuje nas możliwość zakończenia rywalizacji ze Skrą. Nawet się nie spodziewam, że coś takiego może być w drużynie. Nerwy natomiast są. Zdajemy sobie sprawę o co gramy i chcemy awansować do półfinału, a żeby tego dokonać, to trzeba wygrać jeszcze jedno spotkanie.
- Poniedziałkowy mecz będzie dla wszystkich o być albo nie być. Nerwy będą na pewno, i na boisku i na trybunach…
- Proszę nam wierzyć, my mieliśmy bardzo ciężką noc po przegranym niedzielnym meczu, bo staraliśmy się odrzucić od siebie tę porażkę i nerwy. Nie przechodzimy obojętnie obok tej rywalizacji. Tak naprawdę daleki jestem od tego aby mówić o przyszłości, czy o innych sprawach, o których spekulują obecnie media. To jest na pewno bardzo ważny moment sezonu i taki egzamin dojrzałości tego zespołu, który pokaże, czy jesteśmy w stanie przejść tę drabinkę play-off i ponownie włączyć się do walki o mistrzostwo Polski. Bardzo liczymy na wsparcie naszych kibiców. Gorąco wierzę w to, że postawimy Skrze umiejętności i wszystko to, co będzie potrzebne. W takim meczu, jak trzeba będzie, rzucimy wszystko co mamy najlepsze, ale to jest tylko sport i nie mogę obiecać, że na pewno wygramy. Zrobimy wszystko, żeby tak się stało. Jestem dobrej myśli, bo u siebie gramy dobrze. W tym sezonie już trzy razy wygraliśmy na Podpromiu ze Skrą i to jest dobry prognostyk.
- Przygotowania do decydującego meczu macie jednak utrudnione, bo na Podpromie ze względu na halowe mistrzostwa Europy w łucznictwie wejdziecie dopiero na dwa dni przed meczem.
- Na pewno nie jest to komfortowa sytuacja. Z drugiej strony, takie coś nie może nas odstraszać, czy przeszkadzać. Nie powinniśmy tym sobie głowy zawracać. Musimy wyjść na tych najbliższych treningach, obojętnie gdzie one się odbędą, z odpowiednim nastawieniem i jak najlepiej przygotować się do meczu. I tak większą rolę będą mieli trenerzy, statystycy i cały sztab, który będzie wszystko przygotowywał na to jedno spotkanie. My natomiast mamy wyjść, zakasać rękawy i pokazać najlepsze, co możemy w danej chwili.
- Do tej pory były dwa tie-breaki i dwa pojedynki czterosetowe. Jak zatem będzie w najbliższy poniedziałek?
- Nie jestem w stanie tego przewidzieć i nie podejmę się wytypowania wyniku. Ja przed tym czwartym meczem uważałem, że zakończy się on w trzech setach w jedną lub drugą stronę, ale jak widać pomyliłem się. Nie jestem dobry w przepowiedniach. Kibice na pewno chcieliby pięć setów. Z kolei my, i pewnie też Skra, chcielibyśmy wygrać w trzech. Najważniejsze jest jednak to, żeby ten mecz zakończył się naszym zwycięstwem.