Maciej Krzywiecki: będzie dużo dobrej siatkówki
W pierwszym meczu finałowym o Puchar Challenge, AZS Politechnika Warszawska uległa akademikom z Częstochowy 1:3 (24:26, 25:23, 25:27, 20:25). Mimo to, „Inżynierowie” nie zwieszają głów i wierzą w sukces w częstochowskiej hali Polonia, o czym zapewnia przyjmujący Politechniki - Maciej Krzywiecki.
PlusLiga: Nie udało Wam się po raz trzeci w tym sezonie pokonać Tytana AZS Częstochowa. Można powiedzieć, że po części wyrównali rachunki z sezonu zasadniczego PlusLigi.
Maciej Krzywiecki: Zgadza się. Niestety przegraliśmy mecz u siebie. Zagraliśmy słabiej niż zawodnicy z Częstochowy. Mieliśmy troszeczkę problemów z przyjęciem zagrywki, szczególnie Łukasza Wiśniewskiego i Wojtka Sobali. Grają dobrego float’a. Na pewno nie poddajemy się. Mamy przed sobą drugi mecz i wierzę, że w Częstochowie zagramy o wiele lepiej, niż we wtorkowym spotkaniu.
- Czy stawka spotkania nie sparaliżowała Was jednak trochę?
- Myślę, że nie. Na pewno trzeba przyznać, że jest to już finał i towarzyszą mu wielkie emocje. Moim zdaniem, we wtorek to my zagraliśmy słabsze spotkanie. Nie nerwy zadecydowały o naszej przegranej, ale czysto siatkarskie elementy. Częstochowianie zagrali lepiej od nas i myślę, że to był powód, dlaczego zeszli z boiska jako zwycięzcy. Na pewno nie możemy się załamać, tylko musimy mocno zmobilizować się na rewanżowy mecz i wygrać.
- W drodze do finału, tylko raz graliście złotego seta, ale za to z mocnym przeciwnikiem, Dynamem Krasnodar. Akademicy z Częstochowy zagrali tych złotych setów o wiele więcej.
Czy to będzie ich przewagą?
- Złoty set, to już loteria. Jedyne co mogę powiedzieć, to tyle, że w Częstochowie wygra lepszy zespół. Trzeba też zaznaczyć, że nasi rywale będą grali drugi mecz u siebie z handicapem, ponieważ wygrali pierwsze spotkanie. Myślę, że są w łatwiejszej sytuacji, ponieważ wystąpią we własnej hali. Ale tak jak powiedziałem wcześniej, my się nie poddajemy. Wręcz odwrotnie. Jestem pewny, że pokażemy dużo dobrej siatkówki i wierzę, że wygramy drugi mecz oraz złotego seta.
- Z Tytanem AZS Częstochowa znacie się doskonale. Czy jeszcze możecie ich czymś zaskoczyć przed ostatecznym meczem finałowym? Nad czym będziecie pracować przez najbliższe dni?
- Na pewno nic nowego nie będziemy teraz trenować… Myślę, że zarówno my, jak i zespół z Częstochowy, nie możemy już się siebie niczym zaskoczyć. Znamy się doskonale. Graliśmy dwa mecze w lidze, teraz trzeci, za chwilę będzie czwarty… Przed sezonem wzięliśmy udział w turnieju towarzyskim w Luboniu, gdzie także mieliśmy okazję grać przeciwko sobie. Świetnie się znamy
i niczym się już nie zaskoczymy.