Maciej Pawliński: dobrze się stało, że trafiłem do siatkówki
Maciej Pawliński ostatni sezon spędził w AZS Politechnice Warszawskiej u boku, debiutującego w roli trenera, Jakuba Bednaruka, z którym znają się jeszcze z czasów gry w Czarnych Radom. W rozmowie z PlusLigą opowiedział m.in. w początkach swojej kariery oraz szkoleniowcach, z którymi współpracował.
plusliga.pl: Miałeś szansę w swojej karierze trenować z wieloma trenerami, który wywarł na Ciebie największy wpływ?
Maciej Pawliński: Nie chciałbym wymieniać żadnego nazwiska. Każdy coś wniósł w mój rozwój. Każdy z nich był inny i od każdego coś zaczerpnąłem to, co mi pasowało i to, co chciałem. Nie potrafiłbym wskazać jednego trenera, który mocno na mnie wpłynął. Na pewno najbardziej decydowali szkoleniowcy na początku mojej przygody z siatkówką, kiedy wszystkiego uczyłem się.
- Z trenerem Grzegorzem Wagnerem trenowałeś w Radomiu, w kadrze B oraz w Kielcach. Jak oceniłbyś swoją z nim współpracę?
- Trener Wagner jest człowiekiem, który ma mocny charakter. Czasem jest to zaletą, czasem bywa wadą. Jego wcześniejsze odejście z Kielc było spowodowane tym, że brakowało mu nici porozumienia z niektórymi zawodnikami. Mi osobiście odpowiadała praca z nim.
- Jak wspominasz swoją przygodę z kadrą B?
- Bardzo miło... Mimo że występ na Uniwersjadzie nie do końca nam wyszedł. Mieliśmy fajną ekipę. Moim zdaniem przegrany mecz w grupie z Chinami i to że wyszliśmy z grupy na drugim a nie pierwszym miejscu zadecydował o tym, że wróciliśmy do domu bez medalu. Tak trochę nam się to granie średnio ułożyło, ale generalnie bardzo na plus podsumowuję występ w kadrze. Tam także się wiele nauczyłem. Wracałem wtedy po kontuzji , więc występy były dla mnie ważne. Pomogły mi wrócić do formy sprzed sezonem.
- Czy masz poczucie straconej szansy, że przez kontuzje nie dostałeś się do kadry A?
- Nie mam takiego poczucia. Jak przydarzyła mi się ta kontuzja, to miałem już 25 lat, zatem nie byłem też taki najmłodszy. Na pewno kontuzja zawsze hamuje rozwój zawodnika. Powiedzmy, że może straciłem pół sezonu, może sezon… Trochę już się męczyłem z tym kolanem i trzeba było je w końcu naprawić. Dobrze, że to zrobiłem, bo teraz już nie pamiętam o problemach zdrowotnych. Teraz czuję się super, więc warto było.
- Gdybyś nie zajmował się siatkówką, to co byś robił?
- Nie wiem. Od podstawówki gram w siatkówkę. Nie wiem, jakby się los ułożył, jakby się życie potoczyło. Może pracowałbym gdzieś na etacie.
- Zawsze wiedziałeś że będziesz zajmował się siatkówką? Czy miałeś fascynacje innymi sportami np. koszykówką?
- Koszykówką raczej nie. Chodziłem trochę na piłkę nożną, ale jakoś siatkówka mnie bardziej wkręciła. Pewnie w dużej mierze to zasługa moich nauczycieli wychowania fizycznego, bo w mojej podstawówce królowała siatkówka.
- Wyobrażasz sobie, co będziesz robił po zakończeniu zawodowego grania? Pracował właśnie od 9.00 do 17.00?
- Wyobrażam sobie, ale na pewno nie w ten sposób, jak ty mówisz (śmiech). Nie mam takich konkretnych planów, zobaczymy jak się życie ułoży. Na razie gram w siatkówkę, a jak skończę, to się okaże, co będę robił.
- Gdzie Cię zobaczymy w kolejnym sezonie?
- Nie wiem. Rozmowy na temat mojej przyszłości dopiero przede mną. Wiele zespołów jeszcze nie ma domkniętego budżetu na następny sezon, w niektórych drużynach dopiero wybrano trenerów.
- Jeśli byłby pewny sponsor, jasna sytuacja budżetowa Politechniki Warszawskiej, to chciałbyś zostać w Warszawie?
- Dobrze się czułem w Warszawie i nieźle się dogadywałem z trenerem, więc gdy w klubie będzie tak jak mówisz, to jest to wtedy tylko kwestia rozmowy i dogadania warunków.
- W życiu pozasportowym wszystkim zależy, aby mieć umowę na czas nieokreślony. Sportowcy często jednak podpisują roczne kontrakty. Czy to jest dla sportowców bardziej korzystne?
- Uważam, że lepiej mieć trochę dłuższą umowę. Uczucie stabilizacji pomaga bardziej związać się z klubem i nie martwić się o najbliższą przyszłość. To jest chyba lepsze niż taka sezonowa umowa. Wiele rzeczy się może w życiu przydarzyć, kontuzja lub cokolwiek innego i wtedy zawodnik ma problem.
- W jednym z wywiadów Jakub Bednaruk powiedział, że ceni Cię także za Twoją umiejętność dobrego żywienia, że nawet dawałeś wskazówki jak się odżywiać Fabianowi Drzyzdze. Jak zatem zdrowo się odżywiać?
- Czy ja dawałem Fabianowi wskazówki? Mieszkaliśmy razem przez jakiś czas i często wspólnie robiliśmy coś do jedzenia, a że ja zwracam uwagę na to, co kładę na talerz, to może po części też Fabian z tego skorzystał. Fabian jest mądrym chłopakiem i wie, co jest zdrowe i co jeść, więc ja tylko jakieś małe podpowiedzi mu dawałem (śmiech). Nie podałbym konkretnych wskazówek, jak jeść, bo to nie jest taki temat, który można ująć w kilku krótkich zdaniach. Przede wszystkim nie jestem specjalistą, aby o tym mówić. Kuba może tak to powiedział z grzeczności, a może faktycznie zauważył, że się zdrowo odżywiam (śmiech).
- To powiedz skąd masz taką ksywkę - Cekol?
- To jeszcze z czasów z Radomia… Skąd to się wzięło? To chyba zaczął trener Andrzej Skorupa, który teraz jest komisarzem PlusLigi. On nas trenował przez rok i to on chyba to zapoczątkował. Przyszedł raz na trening i zwracał się do zawodników tak, co zauważył u nich na koszulce. Ja miałem akurat na koszulce Cekol. To był nasz drobny sponsor. Trener zaczął tak do mnie mówić i tak już zostało.
- Co jest Twoim największym siatkarskim sukcesem?
- Nie wiem. Nie mam na swoim koncie jakiś spektakularnych sukcesów. Na pewno były jakieś ważniejsze mecze. Takim pierwszym meczem, który tak zapamiętałem, to mój debiut w ekstraklasie w wieku 17 lat. Inny mecz, to ten, w którym z Radomiem awansowaliśmy do PlusLigi. To też był ważny mecz. Walczyliśmy wtedy chyba z Bydgoszczą o ten awans i zakwalifikowaliśmy się. Kolejne, to uczestnictwo w Final Four, mimo że nie byłem podstawowym zawodnikiem, to jednak było to coś ważnego. Można by wymieniać takie spotkania…
- Czy straciłeś coś przez to, że uprawiasz zawodowo siatkówkę? Spotkania ze znajomymi w szkole średniej?
- Pewnie coś straciłem… Ale akurat dobrze się stało, że uprawiałem siatkówkę. Co straciłem? Może to, że nie miałem wiele czasu na bycie z rodziną, przyjaciółmi, ale bardzo wiele jednak zyskałem. Myślę, że tych plusów było więcej niż minusów.
- Masz jakiegoś idola siatkarskiego?
- Nie mam takiego. Cenię poszczególnych zawodników za ich grę, poszczególne elementy. Ale nie mam jednego wzoru. Każdy jest inny, każdy ma jakąś inną cechę.
- Jak wygląda życie po zakończeniu sezonu?
- W pierwszym okresie, dwa trzy tygodnie, odcinam się od sportu. Regeneruję się. Spędzam więcej czasu z rodziną, przyjaciółmi. Później jakieś krótkie wakacje, po nich zaczynam już coś robić, staram się ruszać. Chodzę na siłownię, na basen, trochę biegam. Generalnie odpoczywam. Jak mi się zatęskni za siatkówką, to gram w plażóweczkę, tak rekreacyjnie. Czekam na kolejny sezon…