Marcin Bachmatiuk: zakończyć sezon z medalami na szyi
W meczu dwudziestej ósmej kolejki PlusLigi ONICO AZS Politechnika Warszawska odniosła dość sensacyjne zwycięstwo nad drużyną Jastrzębskiego Węgla. Spotkanie rozstrzygnęło się po pięciu setach, a najlepszym zawodnikiem wybrany został atakujący gospodarzy, Michał Filip. O sobotnim meczu, możliwej przyczynie porażki, a także o nadchodzącej fazie play off, opowiedział środkowy jastrzębskiej drużyny, Marcin Bachmatiuk.
PLUSLIGA.PL: Przed spotkaniem ze stołeczną drużyną byliście stawiani w roli zdecydowanego faworyta. Czego zabrakło Wam do odniesienia zwycięstwa?
MARCIN BACHMATIUK: Siatkówka jest sportem nieprzewidywalnym. Przyjechaliśmy do Warszawy z dokładnie takim samym nastawieniem, z jakim podchodziliśmy do wszystkich poprzednich meczów – naszym celem była walka o trzy punkty. Niestety, do Jastrzębia wracamy tylko z jednym. Szczerze mówiąc, ten mecz po prostu nam nie wyszedł. Nasza gra bardzo falowała w pierwszym i czwartym secie, a także na początku piątej partii. Moim zdaniem na wyniku tego spotkania mógł zaważyć fakt, że popełniliśmy zdecydowanie zbyt wiele niewymuszonych błędów własnych.
Który element gry AZS ONICO Politechniki Warszawskiej sprawił Wam najwięcej kłopotów?
MARCIN BACHMATIUK: Moim zdaniem warszawianom udało się ustawić ten mecz na swoją korzyść przede wszystkim dzięki dobrej zagrywce. Ich serwis dość mocno odrzucił nas od siatki, przez co Lukas Kampa miał mało możliwości, by zagrać środkiem. Słabo zagraliśmy w przyjęciu, to był jeden z naszych głównych problemów. Nie da się ciągle atakować i zdobywać punktów z piłek sytuacyjnych, wysoko wystawionych, wyciągniętych gdzieś z czwartego czy piątego metra boiska. Zwłaszcza, jeśli po drugiej stronie siatki stale czekał podwójny, albo nawet potrójny blok rywala. Dodatkowo, Politechnika jako gospodarz, miała przewagę grania przed własną publicznością.
Czy w meczu przeciwko niżej notowanemu rywalowi ciężej Wam o motywację do gry?
MARCIN BACHMATIUK: Absolutnie nie. Nieważne kto w danym momencie jest naszym przeciwnikiem, zawsze mobilizujemy się na sto procent naszych możliwości. Bez względu na to, czy gramy z zespołem teoretycznie silniejszym czy słabszym od nas, zawsze wychodzimy na parkiet w pełni zmotywowani i gotowi do walki. Za każdym razem naszym celem jest sięgnięcie po pełną pulę punktów, choć dzisiaj nie udało nam się go zrealizować. Do końca fazy zasadniczej pozostały jeszcze dwie kolejki, zatem walka cały czas trwa. My na pewno nie zamierzamy się poddać i składać broni.
W kolejnym meczu zagracie z GKS-em Katowice, zaś w ostatniej kolejce Waszym rywalem będzie Łuczniczka Bydgoszcz. W tych spotkaniach również to Wy będziecie uznawani za faworyta, a ta łatka ostatnio raczej utrudniła Wam grę.
MARCIN BACHMATIUK: Tak jak wcześniej wspomniałem, piękno tego sportu polega na tym, że jest on nieprzewidywalny. Jaki sens miałaby rywalizacja, jeśli za każdym razem, bez wyjątków, zwycięstwo w meczu odnosiłby faworyt? Chociażby ten mecz z Politechniką pokazał, że zawsze może dojść do niespodzianki, czasami niezbyt dla nas przyjemnej. Mam nadzieję, że w Katowicach, a także w spotkaniu na naszym parkiecie, już do takich przykrych niespodzianek nie dojdzie. Mamy teraz dwa dni wolnego, więc jest to dla nas czas na odpoczynek i odświeżenie głów. Później wracamy do pracy i skupiamy się na czekających nas meczach. Cały czas zbieramy punkty, żeby móc walczyć o najwyższe cele.
Jak podsumowałbyś dotychczasowe występy Jastrzębskiego Węgla?
MARCIN BACHMATIUK: Przed sezonem prawdopodobnie nikt, a przynajmniej niewiele osób stawiałoby naszą drużynę w roli takiego zespołu, który może rywalizować o miejsce w pierwszej czwórce. Fajnie, że obecnie jesteśmy w tej czołówce i walczymy o najwyższe cele. Mam nadzieję, że uda nam się tę pozycję utrzymać do końca. Jestem bardzo zadowolony z miejsca, w którym się teraz znajdujemy, ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia – dlatego nie ukrywam, że miło byłoby zakończyć ten sezon z medalem na szyi. Nie mamy nic do stracenia, dlatego na pewno podejmiemy walkę.
Czy Twoim zdaniem Waszą drużynę stać na zdobycie medalu?
MARCIN BACHMATIUK: Jeżeli prześledzi się nasze spotkania przeciwko ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle w tym sezonie, to być może bilans nie wypada dla nas najkorzystniej, ponieważ w rundzie zasadniczej dwa razy przegraliśmy 2:3, ponieśliśmy też porażkę w półfinale Pucharu Polski. Jednak wygraliśmy oba mecze przeciwko Asseco Resovii Rzeszów, a z PGE Skrą Bełchatów raz wygraliśmy, a raz przegraliśmy po tie-breaku. To świadczy o tym, że nasze mecze są zacięte i wyrównane. Uważam, że w ewentualnych meczach półfinałowych, finałowych, czy w spotkaniach o brązowy medal, nie będziemy drużyną, która z góry zostanie skazana na pożarcie.
Co jeszcze Jastrzębski Węgiel musi poprawić w swojej grze, przed przystąpieniem do fazy play off?
MARCIN BACHMATIUK: Szczerze mówiąc, nad każdym elementem trzeba będzie jeszcze trochę popracować. Jeżeli chcemy naprawdę powalczyć o te najwyższe cele, to musimy prezentować się dobrze we wszystkich aspektach. Mamy rezerwy w zagrywce, na pewno będziemy starali się to jeszcze poprawić. Moim zdaniem serwis to najważniejszy element w siatkówce – przykładowo Michał Filip z pola serwisowego nie zagrywał, lecz tak naprawdę atakował. Podobnie Salvador Hidalgo Oliva – niejednokrotnie ustawiał nam wynik meczu za pomocą swojej zagrywki.
Oprócz krajowych rozgrywek, trzy polskie drużyny uczestniczą także w Lidze Mistrzów, a każda z nich to Wasz potencjalny rywal w kolejnej rundzie. Uważasz, że zmęczenie może przyjść na te decydujące mecze sezonu?
MARCIN BACHMATIUK: Osobiście nie liczyłbym na to, że ZAKSA, Skra bądź Resovia będą dla nas mniej groźnym przeciwnikiem, ponieważ mają bardziej napięty terminarz rozgrywek. Nie sądzę, żeby mniejsza liczba spotkań i mniejsze obciążenie miały stać się naszym decydującym atutem. Prawdziwych wojowników poznaje się właśnie po tym, że w takich ciężkich chwilach potrafią zacisnąć zęby i pokazać swój charakter. W takim momencie można zaobserwować, która drużyna jest prawdziwym liderem – nie tylko w końcówce seta czy meczu, ale także na finiszu sezonu. Zaś jeśli chodzi o Ligę Mistrzów, to trzymam kciuki za wszystkie nasze drużyny. Oni reprezentują nasz kraj na arenie międzynarodowej, dlatego życzę im jak najlepiej.