Marcin Janusz: gra przeciwko drużynie z Nowosybirska będzie cennym doświadczeniem
PGE Skra Bełchatów w niedzielę zakończyła udział w Klubowych Mistrzostwach Świata 2017 na czwartym miejscu. W meczu o brązowy medal przegrała z Sadą Cruzeiro Volei 0:3. Już w najbliższą środę bełchatowianie rozegrają drugi mecz w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Na wyjeździe zmierzą się z rosyjskim Lokomotiwem. - Gra przeciwko drużynie z Nowosybirska będzie cennym doświadczeniem - powiedział Marcin Janusz, rozgrywający zespoły z Bełchatowa.
Podopieczni Roberto Piazzy w niedzielne popołudnie w krakowskiej TAURON Arenie Kraków podczas meczu o trzecie miejsce Klubowych Mistrzostw Świata 2017 musieli uznać wyższość zespołu Sada Cruzeiro Volei, który wygrał 3:0. Bełchatowianie nie mieli praktycznie żadnych argumentów, aby nawiązać walkę z rywalem.
- Trzeba to jasno powiedzieć, że zagraliśmy bardzo słabo. Brazylijczycy w meczu o trzecie miejsce nie dali nam zbyt wiele do powiedzenia. Weszli na dość dobry poziom, my ani zagrywką, ani żadnym innym elementem nie byliśmy w stanie się przeciwstawić rywalom. Nic nie funkcjonowało tak jak powinno - powiedział Marcin Janusz.
I dodał - Każdy z nas miał w głowie sobotni mecz. Pomimo tego, że zakończył się on wynikiem 0:3 to każdy kto oglądał spotkanie z Lube wie, że mieliśmy swoje szanse i na własne życzenie oddaliśmy poszczególne sety. Siatkarze Sady też byli w podobnej sytuacji, bo przyjechali do Krakowa jako faworyt i tym bardziej mogli być zawiedzeni po przegranym półfinale. Mimo to podnieśli się i potrafili zagrać tak dobre zawody w niedzielę. Szkoda, że my nie potrafiliśmy się zmobilizować, bo gdybyśmy chociaż zagrali podobnie jak dzień wcześniej, to obraz gry wyglądałby zupełnie inaczej. Na pewno potrafimy grać bardzo dobrze, ale momentami. Potrzebna jest stabilizacja, co najlepiej widać na przykładzie meczu z Włochami. Jeśli uda się nam utrzymać ten poziom, to jesteśmy w stanie bić się z każdym. Niestety te zespoły pokazały nam, że aby pokonać najlepsze drużyny na świecie trzeba swoje najmocniejsze zagrania pokazywać w końcówce seta. Siatkarze Lube spokojnie grali punkt za punkt przez większość czasu, dopiero na ostatnie punkty wrzucali wyższy bieg.
Jak wicemistrzowie Polski oceniają swoją grę na przestrzeni całego turnieju?
- Z polskich drużyn to my zaszliśmy najdalej w tych Klubowych Mistrzostwach Świata, chociaż może nie zareklamowaliśmy najlepiej polskiej siatkówki. Myślę, że nie pokazaliśmy tego, co potrafimy. Szczególnie ten ostatni mecz turnieju zupełnie nam nie wyszedł. To nie była nasza siatkówka. Tak naprawdę z tymi najlepszymi zespołami świata przegraliśmy 0:9 w setach. Z całym szacunkiem do drużyny z Szanghaju i Argentyńczyków, ale to nie jest jeszcze ten światowa czołówka. Najlepiej ocenią nas kibice. Powiem tylko tyle, że mecz z Lube dobrze oddaje to, jakim jesteśmy zespołem - podkreślił rozgrywający.
Zawodnicy PGE Skry nie mieli wiele czasu na odpoczynek i regenerację po długim turnieju, który w dniach 12-17 grudnia został rozegrany w Polsce. Już w poniedziałek bełchatowianie polecieli do Rosji, gdzie w środę rozegrają drugi mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów. Ich przeciwnikiem będzie Lokomotiw Nowosybirsk.
– Na pewno czeka nas długa podróż i pojawi sie zmęczenie. Rozegranie pięciu meczów w sześć dni dla nikogo nie jest łatwe. Jednak trzeba się szybko zregenerować. Dla nas jest to cenne doświadczenie, bo nie codziennie ma się szansę zagrać z takimi zespołami. Mamy materiał do przeanalizowania, lekcje do odrobienia. Wiemy co musimy poprawić, by wskoczyć na najwyższy światowy poziom - zakończył Janusz.