Marcin Janusz: W meczu o brąz wyciągnęliśmy wnioski z przegranego półfinału
Reprezentacja Polski w meczu o trzecie miejsce Ligi Narodów pokonała Słowenię 3:0 i wywalczyła kolejny medal z rzędu pod wodzą trenera Nikoli Grbicia. Dla biało-czerwonych bardzo ważne było, aby pożegnać się z publicznością w Atlas Arenie w dobrym stylu i pozytywnie zareagować na porażkę 2:3 w półfinale z Francją.
– W meczu ze Słowenią pokazaliśmy się z dobrej strony. Duże znaczenie miał pierwszy set, w którym walka była naprawdę ciężka i musieliśmy w końcówce odwrócić niekorzystny wynik, ale to zrobiliśmy. Mimo że to jest „tylko” Liga Narodów i najważniejsze mecze w tym sezonie są wciąż przed nami, to jednak po takiej minimalnej porażce w półfinale z Francją, która mogła nam siedzieć w głowach, ważne było, żeby odpowiednio zareagować. Najlepszym sposobem na to jest wyjść na boisko i wygrać kolejny mecz – mówił po zwycięstwie ze Słowenią rozgrywający reprezentacji Polski i Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, Marcin Janusz.
– Takie porażki jak ta półfinałowa z Francją bardzo bolą, bo ma się wtedy poczucie, że mecz był gdzieś na wyciągnięcie ręki i gdyby nie kilka piłek głupio przez nas straconych, to mogło być zupełnie inaczej. Analizowaliśmy to spotkanie i pod pewnym względem ciężko się to oglądało, ale można było też z tego wyciągnąć cenne rzeczy, które się później doceni. Porażki też pomagają, żeby stawać się lepszą drużyną. W meczu ze Słowenią również mieliśmy takie sytuacje, jak z Francją, gdzie już wysoko prowadziliśmy, ale byliśmy wyczuleni na to, żeby tego nie zmarnować. Wyciągnęliśmy wnioski z przegranego półfinału i przede wszystkim w żadnym momencie meczu nie straciliśmy koncentracji – ocenił rozgrywający polskiej drużyny.
– Warto zwrócić uwagę na to, że za kadencji trenera Nikoli Grbicia z każdej imprezy przywozimy medal i oczywiście czasami pojawi się po drodze jakiś przegrany mecz, ale porównując nas do innych zespołów, to widać, że zdecydowanie jesteśmy w tej ścisłej czołówce i zawsze liczymy się w grze o medale. To jest bardzo cenne. Każdy z nas chce zawsze grać o złoto i je wygrać, ale przeciwników mamy też na niesamowitym poziomie, więc taka regularność, że z każdego turnieju potrafimy przywieźć medal, jest wyjątkowa i tym się na pewno wyróżniamy – podkreślił Janusz.
Trener Nikola Grbić po turnieju finałowym VNL w Łodzi nie ogłosił jeszcze składu na igrzyska w Paryżu, ale wszyscy reprezentanci uczestniczący w przygotowaniach zdają sobie sprawę, że to już jest tylko kwestią czasu. Jak polski zespół radzi sobie z taką sytuacją?
– Nie ma co ukrywać, że jest u nas rywalizacja o skład i walka o marzenia. Jest do dość specyficzna sytuacja, ale myślę, że jako zespół odnajdujemy się w niej bardzo dobrze. Między osobami, które bezpośrednio rywalizacją o skład, nie ma jakiejś nieczystej gry. Każdy stara się na boisku wywalczyć sobie to miejsce i wszyscy się wspieramy. Tak było we wcześniejszych latach i tak jest też w tym sezonie. To jest kluczem do tego, żeby stworzyć dobrze grającą drużynę – zapewnia Janusz.
W trakcie Ligi Narodów, nawet w turnieju finałowym w Łodzi, trener Grbić rotował składem i wystawiał różne szóstki. Na ile było to wyzwaniem dla podstawowego rozgrywającego polskiej kadry?
– Wszyscy widzieliśmy ile było tych zmian u nas i że pierwsze szóstki rzadko się powtarzały. Szukamy wciąż różnych rozwiązań i mamy jeszcze trochę czasu do turnieju docelowego, ale jak to będzie dalej wyglądało – to jest już pytanie do Nikoli Grbicia. Ja jestem od tego, żeby grać w tym zestawieniu, o jakim zadecyduje trener. W pewnym stopniu jest to wyzwanie, nie tylko dla mnie, ale dla nas wszystkich. Myślę jednak, że tak trzeba. To nas też przygotowuje do tych trudnych momentów, które na pewno przyjdą na igrzyskach – zakończył Marcin Janusz.