Marcin Komenda: treningi w domu to nie to samo
PLUSLIGA: Jak w tych czasach kwarantanny radzi sobie Marcin Komenda?
MARCIN KOMENDA (rozgrywający Asseco Resovii Rzeszów): Przebywamy z żoną w Krakowie w domu rodzinnym. Staramy się pilnować i unikać wychodzenia na zewnątrz, bo zdajemy sobie sprawę, że sytuacja jest niebezpieczna. Staram się też trenować na tyle na ile mogę, być w rytmie, wykonywać ćwiczenia, żeby forma fizyczna, mimo tego ciężkiego okresu, była w jak najlepszym stanie. Jest też czas nadrobić zaległości książkowe czy filmowe. Wiadomo, że w domu jest co robić, choć nie ma pełnego komfortu z wychodzeniem na zewnątrz, bieganiem itd. Są jednak rzeczy, które można w domu zrobić. Słuchamy zaleceń rządu, bo wiemy, że sytuacja jest ciężka. Musimy wszyscy przetrzymać ten okres i zrobić wszystko, żeby nie dopuścić takiej do sytuacji, jaka jest we Włoszech, Hiszpanii czy w USA.
- Chyba wyjątkowo ciężko jest zawodowemu sportowcowi egzystować w takich domowych warunkach?
- Na pewno jak się jest przyzwyczajonym do codziennego treningu i reżimu treningowego, to taki przeskok i okres miesiąca bez zajęć jest nietypowy. Ostatnio nawet zastanawiałem się, kiedy miałem taką dłuższą przerwę i wydaje mi się, że to było jak miałem 12 lat, kiedy tyle nie trenowałem. Oczywiście są treningi w domu, o których wspomniałem, ale to nie jest to samo, co normalne zajęcia z piłkami czy na siłowni. Jest to specyficzna sytuacja dla nas wszystkich, ale musimy sobie z tym poradzić, żeby później było lepiej i żeby liga mogła wystartować w normalnym terminie. Staram się głównie robić ćwiczenia prewencyjne na ręce, nogi; do tego rowerek stacjonarny. Mamy też w domu bieżnię elektroniczną, może nie taką profesjonalną jak na siłowni, ale to zawsze coś. Piłką też staram się odbijać, mam taką specjalną nieco cięższą dla rozgrywających. Oczywiście to nie są takie normalne odbicia jak na hali, dziewięciometrowe, ale jakieś dwumetrowe staram się wykonywać, żeby nie zatracić tej techniki.
- Przed panem kolejny sezon reprezentacyjny, ale tak na dobrą sprawę nikt nie wie kiedy on się rozpocznie?
- Z tego co się orientuję, to Liga Narodów będzie jedyną imprezą międzynarodową. Jeśli te rozgrywki dojdą w ogóle do skutku, bo tego nie wiemy, to będą w tym sezonie najważniejsze. Zobaczymy jak to się rozwiąże bo wydaje mi się, że nawet światowa federacja siatkówki nie wie, czy na 100 procent Liga Narodów się odbędzie. Plany są, ale w czasie tej pandemii wszystko zmienia się diametralnie. Plan jest taki, żeby przygotowywać się do tych rozgrywek, ale w ile osób - tego nie wiemy, bo przecież są obostrzenia i tak naprawdę wszystko zależy od tego jak w Polsce będzie się rozwijał ten koronawirus.
- Liga Narodów już raz w tym roku została przełożona na czas po igrzyskach olimpijskich w Tokio, których termin też uległ zmianie. Rozgrywki LN mają zatem zacząć się w połowie sierpnia. To chyba może spowodować przesunięcie rozpoczęcia ligi w naszym kraju, bo kluby zwykle pod koniec sierpnia zaczynały przygotowania do nowego sezonu…
- Zgadza się i jestem bardzo ciekawy jak FIVB to rozwiąże. Ligi w poszczególnych krajach już miały daty kiedy się rozpoczną, więc to będzie musiało być mądrze poukładane, żeby kadrowicze nie przyjeżdżali od razu na pierwsze mecze ligowe. Potrzeba w takim przypadku okresu na przygotowanie się i zgranie w klubie. Gdyby ten wirus odpuścił powiedzmy w czerwcu, to dałoby się to pewnie jeszcze w miarę mądrze rozwiązać. Gdyby to jednak trwało dalej do lipca, sierpnia, to może to wszystko nałożyć się na siebie i sezon ligowy też może być przez LN przesunięty w czasie.
- Gdyby nie ten wirus, to PlusLiga wchodziłaby teraz w decydującą fazę. Tak trochę uszczypliwie mówiąc, to czy w Asseco Resovii z ulgą przyjęliście to przedwczesne zakończenie sezonu, który dla waszego zespołu był fatalny?
- Szczerze mówiąc, to chcieliśmy się jeszcze pożegnać z kibicami tymi dwoma meczami w rundzie zasadniczej. Zamierzaliśmy pokazać, że pomimo tego nieudanego sezonu potrafimy grać dobrze i żałujemy, że nie udało się tych spotkań rozegrać. Chcieliśmy w dobrym stylu zakończyć sezon, nawet tak nieudany. Z drugiej strony wiemy, że to była jedyna słuszna decyzja władz ligi. Sport sportem, ale zdrowie i ludzkie życie jest zawsze najważniejsze.
- Chyba panu ani na moment przez głowę nie przeszło, że po takim bardzo dobrym sezonie reprezentacyjnym może przyjść aż tak fatalny ligowy?
- W najgorszych scenariuszach nie przewidywałem, że ten sezon będzie tak ciężki i nieudany. Ja do tego podchodzę też jak do lekcji i traktuję to jako wielki bagaż doświadczenia. Mam nadzieję, że w kolejnych sezonach będzie to procentowało i może będzie łatwiej zaradzić trudnym sytuacjom. Mam nadzieję, że w tym najbliższym 2020/2021 gra Asseco Resovii będzie wyglądała dużo lepiej i będziemy mogli po meczach z dumą schodzić do szatni, bo o to w tym wszystkim chodzi.
- Z perspektywy czasu może pan powiedzieć co było przyczyną tak słabych wyników zespołu? Przecież na papierze ta drużyna, mająca w składzie doświadczonych graczy, nie była tak słaba jak sugeruje przedostatnie miejsce w tabeli.
- Ten skład na „papierze” wyglądał naprawdę dobrze. Przed sezonem każdy z nas miał zupełnie inne cele i aspiracje w porównaniu do tego jak to wszystko się skończyło. Ciężko jest zdiagnozować przyczynę takiego rozwoju sytuacji, bo właściwie cały sezon zastanawialiśmy się co jest nie tak i koniec końców nie doszliśmy do rozwiązania tej nieprzyjemnej zagadki. Tak naprawdę do końca sezonu nie złapaliśmy dobrego poziomu gry. Były oczywiście momenty dobrej gry w niektórych meczach, ale przez większość sezonu wyglądało to słabo. Co było przyczyną ? Wydaje mi się, że zdarzają się takie sezony, że po prostu nic nie wychodzi i coś nie gra. Tak było w naszym przypadku.
- Był jednak taki moment w tym sezonie, gdzie pod koniec 2019 roku wygraliście trzy mecze z rzędu i wydawało się, że w końcu Asseco Resovia złapała swój właściwy rytm. Przyszła jednak przerwa świąteczno-noworoczna, a po niej znów pojawiła się zapaść…
- Dla każdego z nas te trzy wygrane mecze przed świętami, to był taki powiew optymizmu, że ten sezon może być jeszcze do uratowania i że możemy go naprawdę dobrze skończyć. Niestety, po Nowym Roku wszystko wróciło do punktu wyjścia i słabej dyspozycji. Dalej męczyliśmy się sami z sobą i nie mogliśmy złapać tego fajnego rytmu. Nie wiem z czego to wynikało, bo wydaje mi się, że był to okres przepracowany dobrze, ale coś po prostu nie grało w tej drużynie. Na pewno każdemu z nas zależało i każdy chciał dla zespołu dobrze, ale widocznie nie zawsze wychodzi tak jakby się chciało.
- W związku z tym przedwczesnym zakończeniem sezonu rozjechaliście się do domów dosyć szybko i bez pożegnania…
- Niestety tak, szczególnie, że zagraniczni zawodnicy wyjechali dość szybko i nie ma się temu co dziwić, bo wiadomo jak błyskawicznie rozwijała się ta sytuacja z wirusem i co chwilę pojawiały się informacje o zamykaniu granic przesz poszczególne kraje. Każdy walczył o to, żeby móc wrócić do domu i nie siedzieć w Polsce przez kolejne 2-3 miesiące zamknięty w mieszkaniu. Na szybko pożegnaliśmy się na naszej grupie na WhatsAppie.
- Marcin Komenda zostaje na kolejny sezon w Rzeszowie i pewno obserwuje różne doniesienia, kto ma grać w Asseco Resovii?
- Jestem po rozmowach z prezesem klubu i mogę potwierdzić, że zostaję. Co do kształtu zespołu jakieś tam plotki do mnie dochodzą, ale czekam na oficjalne komunikaty, bo myślę, że we wszystkich sprawach kontraktowych i transferowych istotna jest oficjalna informacja z klubu. Czasami wydaje się, że dany zawodnik jest bardzo blisko zespołu, a tu nagle coś wyskakuje i nie podpisuje on kontraktu. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będziemy taką drużyną, która będzie się dobrze prezentowała, bo myślę, że to jest w tym wszystkim najważniejsze.
Powrót do listy