Marcin Prus o turnieju Plaża Open i reprezentacji Polski
Ruszyła 5. edycja turnieju siatkówki plażowej Plaża Open. W najbliższych dniach (10-13 06) zawody odbędą się, po raz pierwszy w Rybniku. O rybnickim turnieju, a także o siatkówce halowej rozmawiamy z byłym reprezentantem Polski, obecnie dyrektorem sportowym przedsięwzięcia Marcinem Prusem.
PlusLiga: Jaką rolę pełni dyrektor sportowy turnieju Plaża Open?
Marcin Prus: Wspólnie z Marcinem Strządałą działamy na zasadach partnerskich na bardzo wielu płaszczyznach. Moja funkcja przypisuje mnie do grona organizatorów - jeździmy, załatwiamy, sprawdzamy, budujemy. Ze względu na to, że miałem styczność z reprezentacją Polski i dzięki temu mam nieco ułatwione zadanie w rozwiązywaniu pewnych kwestii, zaproszono mnie, żebym funkcjonował przy takich właśnie tematach.
- Czyli nie zajmuje się pan selekcją czy doborem zawodników do turniejów?
- Absolutnie nie. Tym bardziej, że zarejestrować może się każdy i każdy uczestnik jest mile widziany. Jednym ze standardowych działań jest natomiast przydzielanie „dzikich kart” i tutaj sporo do powiedzenia mają osoby, nazwijmy to, troszeczkę wyżej postawione. Ale generalnie staramy się tworzyć jedną wielką rodzinę.
- Za nami już dwa turnieje trwającej edycji Plaża Open. Jak ocenia pan zainteresowanie tymi zawodami?
- Przede wszystkim, wymagamy od samych siebie, żeby ten turniej co roku stał organizacyjnie na wyższym poziomie, żeby nabierał coraz większego rozmachu. Mamy kilku naprawdę prężnych partnerów, chociażby telewizję publiczną, która relacjonuje mecze finałowe. Współpracujemy też z Przeglądem Sportowym, a to kolejny bardzo dobry i przydatny w promocji Plaża Open partner. W zeszłym roku mieliśmy dwie transmisje - z pierwszych i ostatnich zawodów. Teraz poszliśmy o krok dalej. Najbardziej cieszy nas jednak, że sami zawodnicy, którzy coraz liczniej przyjeżdżają na turniej, bardzo pozytywnie wypowiadają się na jego temat. Wypełniliśmy pewną niszę, która powstała na gruncie siatkówki plażowej. Przez kilka lat turnieje odbywały się głównie w środkowej Polsce czy nad morzem i niektórym uczestnikom, z różnych względów, trudno było tam dotrzeć, dlatego postanowiliśmy poszerzyć listę o kolejne miasta.
- Poziom sportowy satysfakcjonuje was równie mocno?
- Pary, które pojawiają się na Plaża Open jeżdżą sukcesywnie na wszystkie turnieje w siatkówce plażowej. W zawodach biorą udział byli i obecni reprezentanci Polski, jak choćby Dominik Witczak, Marcin Nowak, Robert Szczerbaniuk, Kantor i Łosiak, Magda Szczytowicz, w Cieszynie były Magda Saad oraz Gruszczyńśka i Kociołek. Poza tym pojawiają się zawodnicy znani z PlusLigi - Grzegorz Pająk, Adrian Staszewski.
- Nowak, Szczerbaniuk czy Świderski, który też gości się na Plaża Open to pana dawni koledzy z boiska…
- No i taka po części jest też funkcja dyrektora sportowego. Nie chcę zbyt dużo opowiadać o szczegółach, bo nie o to chodzi, ale jest zdecydowanie łatwiej zaprosić do udziału kogoś, kogo zna się od lat.
- Jakie zadanie przewidział pan dla Sebastiana Świderskiego?
- Sebastian spojrzał przychylnym okiem na nasz projekt, a że w wakacje ma trochę więcej wolnego czasu, przyjedzie na spotkanie z publicznością. Trochę w ramach promocji Plaża Open, trochę jako szkoleniowiec ZAKSY. Jest na tyle znaną i cenioną postacią w siatkarskim świecie, że na pewno spotkanie z nim będzie sporą atrakcją rybnickiego turnieju. Z Cieszyna niestety musiał wyjechać do Drzonkowa, w ramach akcji Kinder+Sport.
- W Rybniku mieszka Paweł Rusek - były zawodnik Jastrzębskiego Węgla, miłośnik siatkówki plażowej. Szkoda, że nie ma go na liście zaproszonych gości…
- Powiem tak - nie można wiedzieć wszystkiego. Ale jak będzie miał ochotę przyjść, serdecznie zapraszamy. Jesteśmy w kontakcie facebookowym i telefonicznym.
- Jest pan byłym reprezentantem Polski, muszę więc zapytać o pana refleksje po występie biało-czerwonych w Lidze Światowej?
- Z jednej strony, panowie zagrali tak, jak aktualnie prezentuje się ich forma - to jest chyba najlepsze określenie. Trochę martwi, że inne ekipy idą do przodu, widać u nich wzrost formy. U nas natomiast początek Ligi Światowej to była taka gra na ułańskiej fantazji, nie wszyscy nasi siatkarze byli też do końca rozpisani i to bardzo pomogło nam w osiągnięciu dobrych wyników. Potem rywalom było już łatwiej. Sporą niespodzianką turnieju jest ekipa z Iranu.
- Irańczycy już rok temu zaczęli dobijać się do siatkarskiej elity.
- Ale nie można było oglądać takich obrazków, jak w tym roku - że Brazylia, Włochy czy Polska znajdują się w klasyfikacji za Iranem, zespołem, który kilka lat temu praktycznie nie istniał na siatkarskiej mapie świata. Widać tam ogrom pracy włożonej przez trenera Velasco, czy teraz Kovaca. Szczególnie Velasco pokazał, że można stworzyć drużynę od podstaw. W Polsce mamy ogromne zaplecze i wszelkie warunki, by poziom siatkówki szedł w górę, potrzebujemy tylko wyników. Dwa lata temu kadra wygrała Ligę Światową, ale w najważniejszym turnieju, na IO w Londynie wypadła blado. Wtedy wszyscy mówili, że niepotrzebnie zbudowaliśmy formę na LŚ. Teraz nie awansowaliśmy do turnieju finałowego i nie prezentowaliśmy naszej najwyższej formy w „Światówce”, ale znów słychać głosy, że jest źle. Ja wierzę, że na mistrzostwach świata chłopakom pójdzie znacznie lepiej. Powoli zaczynają wracać najbardziej doświadczone „armaty” i jeśli wszystko poszłoby po myśli sztabu szkoleniowego, to o wynik na mundialu byłbym spokojny. Niestety, nasza drużyna - i to trzeba podkreślić - walczy z kontuzjami, które mogą pokrzyżować szyki trenerom.
- Skoro mowa o „armatach” - pana zdaniem, był potrzebny powrót Mariusza Wlazłego?
- Na pewno. Przede wszystkim po to, żeby uspokoić sytuację na linii PZPS - Mariusz Wlazły i w ogóle wokół reprezentacji. Im mniej niepotrzebnego szumu wokół kadry, tym lepiej. Poza tym, Mariusz Wlazły jest tej reprezentacji potrzebny. „Młode wilki” pędzą i prą do przodu, ale na takim turnieju jak mistrzostwa świata bezcenni mogą okazać się ci najbardziej doświadczeni. Dla tych młodszych już sama konfrontacja ze starszymi i bardziej doświadczonymi kolegami stanowi wartość dodaną, Raz, że są przez nich wprowadzani w arkana reprezentacyjnej gry, dwa, że mogą się sporo nauczyć.
Powrót do listy