Marcin Waliński: czuliśmy się mocni
MKS Będzin w ostatniej kolejce pokonał we własnej hali AZS Częstochowa 3:1. - Czuliśmy się mocni. Po drugiej partii to nasz zespół przejął pełną kontrolę na boisku - powiedział Marcin Waliński, który został wybrany MVP meczu. Dla swojej drużyny zdobył 16 punktów i zakończył spotkanie z 62% skutecznością w ataku.
PLUSLIGA.PL: Pokonaliście w ostatnim meczu AZS Częstochowa 3:1. Jednak pierwszy set nie był dobry w waszym wykonaniu. Czy ten gorszy początek spotkania nie wynikał z tego, że za bardzo chcieliście wygrać?
MARCIN WALIŃSKI: Chyba nie, bo przegrywaliśmy praktycznie przez całego seta. Dopiero w końcówce doprowadziliśmy do remisu i rozegraliśmy zaciętą końcówkę. Uważam, że pokazaliśmy swój charakter. Już nie raz udowodniliśmy, że walczymy do samego końca. Myślę, że to widać. Trzeba pamiętać, że końcówki nie wybaczają błędów. Niestety my popełniliśmy o te dwa błędy za dużo i przegraliśmy pierwszego seta. W mojej ocenie doprowadzenie nawet do remisu sprawiło, że podbudowaliśmy się przed kolejnymi partiami. Czuliśmy się mocni. Wiedzieliśmy, że dobrze zaczniemy kolejnego seta i będziemy się bić. Nie wiem, co stało się w szeregach częstochowskiej drużyny. Po drugiej partii to nasz zespół przejął pełną kontrolę na boisku.
Można powiedzieć, że znaleźliście receptę na Akademików. W pierwszej części fazy zasadniczej pokonaliście ich 3:2.
MARCIN WALIŃSKI: Coś w tym jest, ale chcę zaznaczyć, że w Częstochowie zawsze gra się trudno. Ogólnie ciężej gra się na wyjazdach, z kolei własna hala potrafi pomóc trudnych sytuacjach. Tak jak powiedziałem wcześniej, od drugiej partii w pełni kontrolowaliśmy mecz. Po pierwsze graliśmy bardzo dobrze taktycznie, a po drugie wystrzegaliśmy prostych, niewymuszonych błędów. Te błędy często przytrafiały się nam przy sytuacyjnych piłkach. Na szczęście podczas ostatniego spotkania wszystko było perfekcyjnie.
Po meczu zapytałam trenera, czy jest zadowolony z tego jak zaprezentował się wasz zespół. Powiedział "nie jest zadowolony, jest dumny z mojej drużyny".
MARCIN WALIŃSKI: Bardzo miło to słyszeć. Nasz zespół najbardziej cieszy się z tego, że wywalczył trzy punkty. Chcieliśmy zrealizować plan, który został przed nami postawiony po meczu z Indykpolem AZS Olsztyn. Nie da się ukryć, że spotkanie z olsztyńską drużyną trochę nam nie poszło. W mojej ocenie mogliśmy wygrać ten mecz za trzy punkty. Oczywiście to Indykpol AZS był faworytem, ale jak widać w tej lidze każdy może wygrać z każdym. Nie ma co mówić, czy ktoś jest, czy nie jest faworytem. Dla nas na tę chwilę najważniejsze jest to, że walczymy o każdą piłkę.
Ponadto ligowy kalendarz spotkań wam sprzyja. W kolejnych meczach zmierzycie się m.in. z BBTS-em Bielsko-Biała, Effectorem Kielce i ONICO AZS Politechniką Warszawską.
MARCIN WALIŃSKI: Mamy nadzieję, że te mecze, które będziemy grali u siebie wygramy. Chcemy się zrewanżować m.in. ONICO AZS Politechnice Warszawskiej, z którą przegraliśmy w pierwszej części sezonu 2:3. Z kolei z Effectorem Kielce na trudnym terenie wygraliśmy 3:2. Najważniejsze jest to, że pniemy się w górę. Nasz poziom gry cały czas się podnosi. Zawsze powtarzam, że praca, którą wykonamy na treningu na pewno zaprocentuje w czasie meczu. Nie oszukujmy się nie ma cudów. Jeżeli nie trenuje się dobrze, nie da się zagrać dobrze. Nie znam zawodnika, no może jednego, który po tygodniu przerwy przychodzi i celuje w linie. Nasze cele możemy zrealizować tylko dzięki ciężkiej pracy. Nie można zapominać, że jesteśmy nową drużyną. Na początku sezonu to nie ułatwiało nam gry. Jednak teraz znamy się już na tyle dobrze, że potrafimy przezwyciężyć trudne momenty naszymi charakterami i wolą walki.
Mocne charaktery, wola walki i coraz większa pewność siebie to chyba na tę chwilę wasze najmocniejsze atuty?
MARCIN WALIŃSKI: Oczywiście, że tak. Po wygranej zawsze tak jest, że pewność siebie idzie w górę. Osobiście muszę przyznać, że przed tym piątkowym meczem nie czułem się pewnie. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że dwóch ostatnich spotkań nie zagrałem dobrze. Wymagam od siebie znacznie więcej. Jeśli z meczu na mecz coś mi nie wyjdzie, to w kolejnym staram się dawać z siebie jeszcze więcej, niż mogę. Jestem skupiony na swojej pracy, a jeśli jestem skupiony to cała drużyna lepiej gra. Wszystko chodzi jak po sznurku. Wiadomo, że czasami pewne elementy nie działają, ale zawsze da się to przezwyciężyć. Ponadto pomaga mi rozgrywający, który we mnie wierzy i trener. Nasz szkoleniowiec jest bardzo pozytywną osobą. Bardzo dużo z nami rozmawia. Wyjaśnia i tłumaczy pewne kwestie. Jeśli coś jest nie tak to szuka tego przyczyny, dlatego rozmawia z całą drużyną, a także indywidualnie z każdym zawodnikiem. O nikim nie zapomina i nikogo nie pomija. Dla mnie jako zawodnika taki kontakt z trenerem jest czymś niesamowitym. Nie możemy zapominać, że jesteśmy kolektywem. Cały czas myślimy pozytywnie i idziemy do przodu.