Marcin Waliński: dążymy do tego, żeby być coraz lepszym zespołem
Aluron Virtu Warta Zawiercie po raz pierwszy w historii klubu awansowała do półfinału Pucharu Polski. Zawiercianie, co prawda w sobotę musieli uznać wyższość ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, która zwyciężyła 3:1, ale zawodnicy cieszyli się, że mogli zagrać we Wrocławiu. Teraz w pełni koncentrują się na rywalizacji w PlusLidze. Już w środę we własnej hali podopieczni Marka Lebedewa zmierzą się z Chemikiem Bydgoszcz (początek o godz. 20.30). - Wydaje mi się, że jesteśmy w stanie spokojnie zakończyć drugą rundę zasadniczą na tym miejscu, na którym jesteśmy aktualnie. Jednak, żeby tak się stało musimy odpowiednio koncentrować się na poszczególnych meczach, które mamy do rozegrania. Nie możemy myśleć, że jesteśmy super drużyną. Musimy to udowodnić na boisku. Moim zdaniem w zespole mamy na tyle doświadczonych zawodników, że każdy doskonale zdają sobie z tego sprawę - powiedział Marcin Waliński, przyjmujący Aluronu Virtu Warty Zawiercie.
PLUSLIGA.PL: Przegraliście z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 1:3 w półfinale Pucharu Polski. Przez dwa pierwsze sety, chyba nie czuliście się zbyt pewnie na boisku?
MARCIN WALIŃSKI: Wydaje mi się, że za bardzo spięci wyszliśmy na ten mecz. Powinniśmy wyjść od początku na luzie. Pokazać to, co potrafi nasza drużyna. Niestety pokazaliśmy tow trzecim secie. Niemniej fajnie było zagrać we Wrocławiu. Wydaje mi się, że każdy zespół miałby problem z ZAKSĄ, która kroczy od wygranej do wygranej.
Na początku spotkania wydaje się, że waszym największym problemem było przebicie się przez szczelny blok przeciwników?
MARCIN WALIŃSKI: W dwóch pierwszych setach nie dogrywaliśmy idealnie piłek do naszego rozgrywającego, który przez to nie rozgrywał piłek, tylko bardziej je wystawiał. My jesteśmy znani z tej szybkiej, kombinacyjnej gry i jak sobie nie przyjmiemy piłki do siatki, to jest ciężko. ZAKSA jest na tyle klasowym zespołem, że dobrze nas czytali, mieli świetnie rozpisany nasz atak. Musimy liczyć się z tym, że drużyna, która stoi po przeciwnej stronie siatki też umie blokować, bronić i wyprowadzać kontry. Może się powtórzę, że ZAKSA to najlepsza drużyna w PlusLidze, choć to nie może być dla nas żadnym usprawiedliwieniem. Nie ma co tego rozpamiętywać i myśleć o tym w kategoriach dotkliwej porażki, bo to, że mogliśmy zagrać we Wrocławiu było dla nas niesamowitym przeżyciem. Teraz musimy myśleć o tym, co jest przed nami w PlusLidze.
W drużynie z Kędzierzyna-Koźla zabrakło Sama Deroo, ale chyba zgodzi się pan ze mną, że Rafał Szymura godnie go zastąpił?
MARCIN WALIŃSKI: W mojej ocenie ZAKSA jest na tyle klasowym zespołem, że potrafi ukryć nawet taką zmianę. Sam Deroo jest bardzo ważnym zawodnikiem i zdobywa bardzo dużo punktów. Mają też klasowego rozgrywającego, który w takich sytuacjach musi zmienić dystrybucję. My swoją zagrywką też nie sprawialiśmy rywalom większych problemów zagrywką. W tej sytuacji Benjamin Toniutti mógł rozgrywać piłki, do kogo tylko chciał.
Kiedy rozmawiałam z Grzegorzem Boćkiem powiedział mi, że Aluron Virtu Warta nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w tym sezonie. Co więcek stać was na jeszcze lepszą grę.
MARCIN WALIŃSKI: Oczywiście, że tak! Uważam, że nie ma co się teraz załamywać. Po prostu trzeba grać dalej i wygrywać to, co przed nami. Wydaje mi się, że jesteśmy w stanie spokojnie zakończyć drugą rundę zasadniczą na tym miejscu, na którym jesteśmy aktualnie. Jednak, żeby tak się stało musimy odpowiednio koncentrować się na poszczególnych meczach, które mamy do rozegrania. Nie możemy myśleć, że jesteśmy super drużyną. Musimy to udowodnić na boisku. Moim zdaniem w zespole mamy na tyle doświadczonych zawodników, że każdy doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Wasz awans i gra w półfinale Pucharu Polski we Wrocławiu to także ukłon w stronę kibiców. Po raz pierwszy w historii klubu z Zawiercia drużyna awansowała do półfinału tego turnieju.
MARCIN WALIŃSKI: Wykorzystaliśmy swoją szansę, którą mieliśmy w ćwierćfinale. Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Pojechaliśmy do Wrocławia na półfinał, co moim zdaniem była dla nas nagrodą. Cieszę się, że pojechaliśmy na ten turniej finałowy. Pokazaliśmy, że w tym sezonie jesteśmy dobrym zespołem i potrafimy grać w siatkówkę. Szkoda, że w tym półfinale nie potrafiliśmy się tak od razu otworzyć. Zabrakło "luzu" w naszej grze. Dopiero w trzecim secie zagraliśmy nieco lepiej. Dobrą zmianę dał Kamil Semeniuk. Oczywiście mamy nad czym pracować, ale po tym półfinale nie mieliśmy czego się wstydzić i z podniesioną głową wróciliśmy do Zawiercia.
Po wygranym ćwierćfinale pojawiała się jedna wypowiedzić, że jak na rozgrzewce przed meczem spojrzeliście na zawodników Czarnych Radom wiedzieliście, że wygraliście. To prawda?
MARCIN WALIŃSKI: Nie wiem, kto tak powiedział... Powiem tak, po prostu wykorzystaliśmy okazję, która nam się nadarzyła. To był jeden mecz, który o wszystkim decydował. Wykorzystaliśmy swoją szansę i uzyskaliśmy awans do półfinału Pucharu Polski. Mamy świadomość tego, że wiele pracy jeszcze przed nami. Ale każdego dnia na treningach będziemy ciężko pracować, aby poprawić naszą grę i stawać się coraz lepszym zespołem.
Przed wami siatkarski maraton, który rozpoczniecie już w środę. U siebie zagracie z Chemikiem Bydgoszcz (30 stycznia), potem wyjazd do Rzeszowa (1 lutego) i Radomia (7 lutego). Musicie przygotować się na spore, fizyczne wyzwanie.
MARCIN WALIŃSKI: Zgadza się, teraz będziemy grali co trzy dni. Najpierw mecz z Chemikiem Bydgoszcz, potem Asseco Resovią Rzeszów, a następnie Cerrad Czarnymi Radom. Musimy mieć się na baczności, by nie spaść z tego miejsca, w którym teraz jesteśmy. Łatwo nie będzie, bo czeka nas prawdziwy siatkarski maraton.