Marcin Waliński dołączył do zespołu z Zawiercia
Marcin Waliński przez najbliższe dwa sezony będzie bronił barw Aluronu Virtu Warty Zawiercie. - Widać, że ludzie w Zawierciu żyją siatkówką i czekają na kolejne mecze. Nie mogę się już doczekać pierwszego meczu u siebie z tymi fantastycznymi kibicami - powiedział Marcin Waliński, nowy przyjmujący.
ALURON VIRTU WARTA ZAWIERCIE: Dlaczego zdecydowałeś się podpisać kontrakt akurat z klubem z Zawiercia?
MARCIN WALIŃSKI: Przede wszystkim przekonała mnie koncepcja klubu przedstawiona przez prezesa Kryspina Barana, która jest na przyszły sezon. To projekt, który jest długofalowy z bardzo dobrą organizacją.
W zeszłym sezonie reprezentowałeś MKS Będzin. Teraz zamieniasz Zagłębie Dąbrowskie na Jurę Krakowsko-Częstochowską. Czego się spodziewasz po tym sezonie?
MARCIN WALIŃSKI: Mam nadzieję, że będzie to o wiele lepszy sezon od tego, co rozegrałem w ostatnim sezonie w MKS-się. Indywidualnie dla mnie były to dobre sezony, jednak jeśli chodzi o końcowy rezultat zawsze liczy się miejsce drużyny na koniec sezonu. Wcześniej spełniłem swoje ambicje personalne razem oczywiście z ambicjami zespołu, jednak teraz będzie priorytetem drużyna, aby zająć jak najwyższe miejsce.
Najwięcej zdobyłeś 27 punktów w spotkaniu przeciwko ONICO Warszawa. Poprawisz ten rezultat w przyszłym sezonie?
MARCIN WALIŃSKI: (śmiech) Nie wiem, czy poprawie, ale będę się starał, aby go poprawić. Na linii rozgrywający-przyjmujący będziemy się dobrze dogadywać. Z Michałem Masnym graliśmy już w Delekcie Bydgoszcz. Mam nadzieję, że poprawie, ale to nie jest najważniejsze dla mnie. Priorytet to dobro drużyny.
Grałeś sezon z Michałem Masnym. To, że wiesz jak rozgrywa Masny jest dla Ciebie ważne?
MARCIN WALIŃSKI: Osoba Michała przemawiała za tym, abym się przeniósł do Aluron Virtu. Znamy się z najlepszych czasów kluby z Bydgoszczy. Później się rozeszliśmy do innych klubów. Fajnie, że będziemy mieli możliwość wspólnej gry, nowe wyzwanie i na pewno będzie to duża przyjemność pograć z Miśkinem.
Jesteś przyzwyczajony do małych hal. Teraz zagrasz na odrobinie większej, niż w Sosnowcu. Wolisz grać na mniejszych, ale pełnych, czy większych, ale pustszych?
MARCIN WALIŃSKI: Lubię, jak jest głośno. Nawet jak graliśmy w Będzinie i bardzo dużo przybyło kibiców z Zawiercia i stworzony doping, atmosfera przez obydwie strony fanów to zawsze mobilizuje zawodników. Na mniejszych obiektach lepiej czuć tę atmosferę i jest to bardziej skupione. Jeśli chodzi o duże hale to miałem możliwość grać w Bydgoszczy. Wtedy bardzo dużo osób przychodziło na Łuczniczkę. Jeśli chodzi o wymiary obiektu to nie robi to na mnie różnicy. Wiadomo, że każdy woli grać przy pełnych trybunach.
W Będzinie nie mieliście, aż tak żywiołowej publiczności jak w Zawierciu. 300 osób w klubie kibica tuż za bandami robi wrażenie, plus pełna hala kibiców. Kiedy grałeś w Zawierciu mecz przeciwko Aluron Virtu te 300 osób tuż za plecami pomagało, ci w pozytywny sposób, czy dekoncentrowało?
MARCIN WALIŃSKI: Jeśli chodzi o mnie, nie skupiam się na tym. Jeśli chodzi o naszych kibiców, czyli żółto-zielonych to robią wielkie wrażenie. 300 osób ubranych na żółto w młynie plus do tego pełna sala kibiców to jest czysta przyjemność gry dla siatkarza przy takiej publiczności. Widać, że ludzie w Zawierciu żyją siatkówką i czekają na kolejne mecze. Nie mogę się już doczekać pierwszego meczu u siebie z tymi fantastycznymi kibicami.
Aluron Virtu Warta Zawiercie nie tylko ma pełne trybuny w domowych spotkaniach, ale kibice również jeżdżą na wyjazdy. Choćby słynny Zawierciański Koń Trojański. Byliście zaskoczeni co się dzieje na waszych trybunach, kiedy kibice przebrali się w żółte koszulki?
MARCIN WALIŃSKI: Szczerze nie widziałem tego momentu. Byłem skupiony na rozgrzewce, ale później jak zobaczyłem żółte trybuny, to zrobiło to dużo wrażenie. Po jednej i po drugiej stronie Aluron Virtu miał swoich kibiców. To jest naprawdę super sprawa. Uważam, że klub kibica, który jeździ za swoim zespołem wierzy w ten zespół. Cieszą się, że mają taki zespół u siebie w mieście. To jest pozytywny aspekt dla zawodników. Inaczej się gra, jeśli jedziesz przykładowo do Kędzierzyna i ma się za sobą 320 osób wspierających ciebie na boisku.
Region słynie z pięknych skał. Mieszkając w Będzinie udawałeś się na weekend na Jurę?
MARCIN WALIŃSKI: Nie, to był mój pierwszy raz w tym regionie. Wiem, że na Jurze jest więcej takich podobnych miejsc. Na pewno będę razem z rodziną często odwiedzał te miejsca. Widoki są przepiękne, więc mam nadzieję, że będę miał czas aby zabrać córeczkę na spacery w różne miejsca