Marco Falaschi: Wzajemne wsparcie i uśmiech
Włoski rozgrywający Marco Falaschi po dwóch latach gry w Lotosie Treflu Gdańsk zmienił otoczenie. Od tego sezonu reprezentuje barwy beniaminka GKS Katowice.
- Nie da się ukryć, że wszystko w Katowicach jest inne – mówi z uśmiechem Marco Falaschi, rozgrywający GKS-u Katowcie i dodaje. - Jestem w zupełnie innym otoczeniu, środowisku, klubie. Moja drużyna ma zupełnie inne cele, ale to normalne. Po dwóch bardzo dobrych sezonach w Gdańsku coś się zmieniło. Chciałem tam zostać, ale decyzja klubu była taka, że muszę odejść, więc musiałem szukać innej opcji. Otrzymałem dobrą ofertę z Katowic. Jednocześnie miałem świadomość tego, że przyjdę do beniaminka jako jeden z najstarszych i najbardziej doświadczonych zawodników, a w związku z tym będą wobec mnie duże oczekiwania. Ten pierwszy sezon tak wygląda, że musimy przede wszystkim zbudować podwaliny pod drużynę. Tacy zawodnicy jak Rafał Sobański, Karol Butryn, czy Paweł Pietraszko, nigdy nie grali w PlusLidze. Oni na własnej skórze muszą przekonać się o sile rozgrywek, bo PlusLiga jest jedną z najbardziej wymagających, jeśli nie najtrudniejszą lig na świecie. Jednocześnie to dla nich wielka sprawa żeby grać na tym poziomie i mieć szansę pokazania swoich umiejętności. Natomiast ja ze swojej strony staram się przekazywać drużynie jak najwięcej doświadczenia, a czasem też trochę humoru i różnych głupot, bo nie da się cały czas tylko zwracać uwagę i mówić młodszym co powinni zrobić – mówi Włoch, który nie urywa, że podpisanie kontraktu z GKS-em Katowice świadczy o tym, że bardzo zależało mu na pozostaniu w Polsce.
- Dostałem również kilka innych ofert, m.in. z Włoch i Francji, ale chciałem zostać w PlusLidze, bo bardzo lubię Polskę, która jest dla mnie jak drugi dom – mówi włoski rozgrywający beniaminka PlusLigi, na którego barkach odczuwa teraz większą odpowiedzialność. - Na pewno jestem tu w innej sytuacji niż w Gdańsku, gdzie mieliśmy w drużynie wielu dobrych zawodników – mówi Falaschi. - Niezależnie od nazwisk naszą siłą w Lotosie była jednak przede wszystkim zespołowość, bo stanowiliśmy razem mocną grupę, w której panowała bardzo dobra atmosfera. Staram się stworzyć podobny klimat w Katowicach. Wiemy, że nie jesteśmy perfekcyjni i zdarza się, że popełniamy mnóstwo błędów, ale najważniejsze jest to, żebyśmy się razem trzymali, wzajemnie się wspierali i grali z uśmiechem na boisku. Czasem to ma nawet większe znaczenie niż techniczne umiejętności poszczególnych zawodników – stwierdza Marco Falaschi i przyznaje, że jako przedstawiciel beniaminka, który został zaproszony do rozgrywek PlusLigi, jest entuzjastą powiększenia ligi.
- Gdyby nie ta decyzja, to pewnie nie byłoby mnie w Polsce, więc oczywiście jestem na tak – uśmiecha się Falaschi i dodaje. - Moim zdaniem to dobre rozwiązanie, bo wbrew pozorom liga nie jest wydłużona i kończy się już w kwietniu. W mojej ocenie zmieniona powinna być formuła rozgrywania play-offów, bo nie ma powodów żeby w tym ostatnim etapie rozgrywek brały udział tylko cztery zespoły. Może się zdarzyć, że dla większości drużyn sezon będzie się już praktycznie kończył w lutym, kiedy będzie wiadomo, że nie będą już miały szans na załapanie się do półfinałów. Lepszym rozwiązaniem byłoby gdyby play-offy toczyły się normalnie, z udziałem ośmiu drużyn. Mielibyśmy wtedy więcej meczów, więcej transmisji telewizyjnych i więcej emocji – stwierdza włoski rozgrywający GKS Katowice.