Mariusz Wlazły: zagramy dla kibiców
Jutro PGE Skra podejmie w „Pałacu Sportu” outsidera grupy F - Budvanską Rivijerę Budvę. Bełchatowianie swoje zmagania w pucharach zainaugurowali właśnie wyjazdowym spotkaniem z mistrzem Czarnogóry. Wtedy trener Jacek Nawrocki najbardziej obawiał się specyfiki premierowego meczu w tych rozgrywkach – ostatecznie zupełnie niepotrzebnie, bo jego podopieczni pewnie wygrali 3:0. Teraz obaw może być jednak więcej.
Mistrzowie Polski porażką z Tours VB mocno skomplikowali sobie sytuację w tabeli. Po piątej kolejce to siatkarze francuskiego klubu zmienili Skrę na prowadzeniu. Jeśli bełchatowianie chcą myśleć o wyjściu z grupy z pierwszego miejsca, to oprócz własnej wygranej w środowy wieczór muszą liczyć na korzystny rezultat w drugim meczu pomiędzy ACH Volley Lublana a aktualnym liderem.
- Myślę, że szanse w tym spotkaniu są wyrównane. Atmosfera w Słowenii jest imponująca i mam nadzieję, że kibice pomogą swojej drużynie zwyciężyć. Dzięki temu, jeśli wygramy za trzy punkty - moglibyśmy być na pierwszym miejscu, ale tym się nie będziemy zajmować. Jutro zagramy o zwycięstwo z jednego względu - przyjdzie wielu kibiców. Chcemy dać im satysfakcję i to będzie najważniejsze – zapowiada Mariusz Wlazły.
Trener Jacek Nawrocki najbardziej żałuje przegranej swojego zespołu z Tours, ale zapewnia, że jego zespół wciąż ma szansę ukończyć fazę grupową na pozycji lidera.
- Przespaliśmy trochę to ostatnie spotkanie, co nam skomplikowało sytuację, jednak cały czas jest o co grać - przede wszystkim walczymy o pierwsze miejsce. Po drugie, jeżeli zespół, który wygra grupę dostanie organizację turnieju finałowego, to któryś z zespołów z drugich lokat musi zająć jego miejsc. Bodaj największe szansę mamy na to my oraz Kędzierzyn, dlatego tę rywalizację traktujemy jako walkę o najlepszą pozycję. Do tego meczu podejdziemy koncentrując się na własnej grze, trochę mniej analizując grę przeciwnika. W zasadzie jedyna zmiana jaka może nastąpić w Budvie to zmiana rozgrywającego. Częściej pojawia się na boisku Petkovic. Jednak najważniejsze jest to, co będzie po naszej stronie.
Bełchatowianom po wygranej z ZAKSĄ w meczu na szczycie PlusLigi dopisuje humor.
- Dla mnie takie spotkanie to duża szansa, żeby się pokazać. Publiczność w Łodzi jest niesamowita i móc zagrać dla niej to wielka radość. Liczę, że dostanę szansę, ale na początek muszę załapać się do „12”, a przecież konkurencja jest ogromna – powiedział Karol Kłos i dodał, że pewni występu w środowy wieczór mogą być tylko Mariusz Wlazły i Paweł Zatorski.
- Zmęczony nie jestem, bo w trakcie sezonu miałem miesięczną przerwę. Długi pobyt, daleko od Polski w dobrych hotelach. Sezon w pewnym momencie zwolnił, więc fizycznie nie możemy narzekać – żartował libero Skry.
Z pokonaniem rywala żółto-czarni nie powinni mieć problemu. Choć siatkarze z Budvy na parkietach swojego kraju dzielą i rządzą (w 9 seriach spotkań nie stracili jeszcze seta), to w europejskich pucharach młody zespół (średnia wieku 24 lata) Veselina Vukovicia nie radzi sobie już tak okazale. W pięciu meczach mistrzowie Czarnogóry ugrali zaledwie 3 sety i z jednym punktem na koncie są „czerwoną latarnią” grupy F. W spotkaniu z outsiderem Skra liczy nie tylko na komplet punktów, ale i pełne trybuny.
- Niezmiernie nas cieszy komplet widzów, mimo że Skra ma już awans zapewniony. To zespół bardzo zobowiązuje, żeby zagrać dla tych kibiców najlepszą siatkówkę. Jeśli chodzi o miejsce w grupie – będzie to dla nas motywacja po lekcji pokory z Tours, z której wyciągnęliśmy wnioski. Zagraliśmy już wprawdzie dobre zawody na bardzo trudnym trenie w Kędzierzynie, ale Liga Mistrzów to zupełnie inna historia – zakończył prezes klubu Konrad Piechocki.