Mariusz Wlazły znów zagrał jako przyjmujący
Po dziewięciu latach przerwy Mariusz Wlazły znów zagrał w lidze na pozycji przyjmującego, pomagając Treflowi Gdańsk wygrać z PSG Stalą w Nysie.
Był rok 2012. W PGE Skrze Bełchatów, która straciła mistrzostwo Polski na rzecz Asseco Resovii Rzeszów, doszło do sporych zmian. M.in. odeszli Bartosz Kurek, Marcin Możdżonek i Miguel Angel Falasca. Trener Jacek Nawrocki nie był zadowolony z transferów, zwłaszcza wśród przyjmujących. A że miał w kadrze dwóch świetnych atakujących, jednemu z nich postanowił zmienić pozycję. Wybór padł na Wlazłego, który w przeszłości występował na tej pozycji, gdy drużyna miała kłopoty kadrowe.
Kapitan drużyny i jej największa gwiazda pozytywnie przyjął decyzję szkoleniowca. - To może przedłużyć moją karierę - mówił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Nawrocki podkreślał, że dzięki talentowi, Wlazły z pewnością sobie poradzi. I tak było. Były atakujący spisywał się zaskakująco dobrze. Zdarzyły się spotkania, w których pomagał libero. W sumie w całych rozgrywkach popełnił tylko 35 błędów, choć rywale PGE Skry starali się utrudnić mu zadanie. "Gracze Effectora celowali zagrywką we Wlazłego, ale pożytku z tego nie mieli, bo kapitan PGE Skry jest już pełnoprawnym przyjmującym. Silne serwy odbiera nad siebie, a te niezbyt trudne w punkt" - pisała "GW" w relacji ze spotkania z drużyną z Kielc.
Atak gorszy od przyjęcia
Gorzej było w ataku z lewej strony, bo - jak mówią fachowcy - łatwiej przestawić się z ataków z lewej na prawą stronę niż odwrotnie. Tylko siedmiokrotnie Wlazły osiągnął lub przekroczył 50-procentową skuteczność w ofensywie. Na pewno jednak nie był słabym punktem drużyny.
W ćwierćfinale PlusLigi PGE Skra przegrała z Asseco Resovią, a zdecydował o tym ostatni mecz, zakończony tie-breakiem. Wlazły został zmieniony w drugim secie i na boisku pojawił się tylko na krótko w piątym. Zagrał jeszcze jako przyjmujący w pierwszym meczu z Lotosem Treflem Gdańsk o miejsca 5-8, a ostatniej rundzie wrócił już do składu w roli atakującego. Nawrocki wspomina, że przed kończącą sezon rywalizacją z AZS-em Politechniką Warszawską przyszli do niego Aleksander Atanasijević i Wlazły i stwierdzili, że musi postawić na jednego z nich, a wtedy drugi odejdzie z klubu. Wyboru nie było, bo Wlazły to legenda, z czym zgodził się Serb. Sezon kończył w szóstce kapitan drużyny, ustanawiając rekord kariery w licznie zdobytych punktów. W drugim pojedynku zdobył ich aż 39!
3534 dni później...
Trefl w tym sezonie ma pecha, bo już na początku rozgrywek kontuzji kolana doznał Piotr Orczyk i wypadł ze składu na kilka miesięcy. Zastępujący go w szóstce Mikołaj Sawicki spisuje się bardzo dobrze, ale jeszcze nie jest w stanie utrzymać równej formy. W meczu 12. kolejki z PSG Stalą zaczął źle i w drugim secie został zmieniony przez Wlazłego. Oczywiście rywale starali się celować w niego zagrywką, jednak postawili na precyzję kosztem siły. 39-letni zawodnik 11 razy przyjmował zagrywkę, myląc się tylko raz. Za to w ataku zdobył 10 punktów, notując 67-procentową skuteczność, pomagając zespołowi w zwycięstwie 3:1 i awansie na piąte miejsce w tabeli, przed PSG Stal.
Wszystko wskazuje więc, że to nie był ostatni występ Wlazłego w roli przyjmującego, zwlaszcza że atakujący Trefla Bartłomiej Bołądź, MVP meczu w Nysie, spisuje się znakomicie...
Powrót do listy