Mark Lebedew: chcemy utrzymać się w najlepszej czwórce
- Z Kevinem Tillie mielibyśmy ogromne szanse na wygraną w każdych zawodach. Bez niego jesteśmy jednym z sześciu, siedmiu zespołów w PlusLidze, które będą prezentować podobny poziom i bić się o te cztery miejsca w półfinale - zapowiada szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla.
PLUSLIGA.PL: Pana podopieczni z Jastrzębskiego Węgla wrócili do klubu po ponad trzymiesięcznych wakacjach. Pan miał chociaż kilka dni wolnego?
MARK LEBEDEW: To są moje wakacje. Jak pani wie, krótko po zakończeniu sezonu ligowego rozpocząłem pracę z kadrą Australii. Zmieniłem drużynę, zmieniałem miejsca pobytu, to mi wystarczyło.
To była zauważalna zmiana? Mam na myśli różnicę w pracy między klubem a reprezentacją?
MARK LEBEDEW: W samym sposobie wykonywania pracy, na siłowni i w hali nie ma większej odmienności, ale jest jedna znacząca różnica. Tutaj, w klubie mamy osiem tygodni na przygotowanie zespołu do rozgrywek. Siatkarze przyjechali po długiej przerwie, wypoczęci, możemy więc powoli i spokojnie wchodzić w trening. W zespole narodowym miałem jakieś dwa tygodnie przed startem Ligi Światowej i bazowałem na dyspozycji przywiezionej przez zawodników z klubów.
Jest pan zadowolony z pracy swoich podopiecznych w reprezentacji Australii?
MARK LEBEDEW: Wykonaliśmy kawał porządnej pracy, w doskonałej atmosferze pełnej ducha walki. W Jastrzębiu mam wspaniałą drużynę, a moi rodacy byli chyba jeszcze lepsi - pod względem współpracy, pomagania sobie wzajemnie, właściwie pod każdym względem. W Lidze Światowej osiągnęliśmy całkiem dobry rezultat, wywalczyliśmy kwalifikację do przyszłorocznych mistrzostw świata. W mistrzostwach Azji zagraliśmy bez kilku podstawowych graczy, przydarzył nam się jeden pechowy dzień i to ostatecznie wpłynęło na końcowy wynik w turnieju. A tak przy okazji, jest dwóch wartościowych zawodników z australijskiej drużyny, którzy nie podpisali jeszcze kontraktów. Gdyby ktoś był zainteresowany, daję swoją rekomendację.
Może któryś z nich pasowałby do Jastrzębskiego Węgla, bo chyba macie wakat na przyjęciu?
MARK LEBEDEW: Jest do wzięcia także przyjmujący. Mam w głowie pewne rozwiązanie, ale…zobaczymy jak wszystko się poukłada.
W miniony czwartek obserwowałam trening Pomarańczowych i choć znam skład dość dobrze, zobaczyłam kilka zupełnie nowych twarzy…
MARK LEBEDEW: To zawodnicy z Akademii Talentów JW, którzy pomagają nam podczas treningów. Jedyną nową osobą w seniorskim zestawie jest drugi rozgrywający Dardan Lushtaku. Pozostali znają się już bardzo dobrze, co widać podczas codziennych zajęć - po doskonałej atmosferze, po tym, że zawodników cieszy wspólna praca. A to już połowa sukcesu.
Kilku podstawowych siatkarzy jednak brakuje. Jak bardzo komplikuje to początkowy etap przygotowań?
MARK LEBEDEW: Byłoby idealnie mieć na pierwszym treningu czternastu graczy w zbliżonej dyspozycji, to znacznie ułatwiłoby przygotowania. Fakt, że ich nie mamy oznacza jednak, że są dobrymi siatkarzami, którzy reprezentują barwy swoich krajów. Praca na zgrupowaniu kadry to zupełnie coś innego niż wypoczynek na plaży, z napojem chłodzącym w ręku - wiadomo. Są pewne rzeczy, których nie możemy teraz wykonać, ale to nie jest najważniejsze. Istotniejsze jest, że mamy w klubie kadrowiczów, którzy walczą w międzynarodowych turniejach, na wysokim poziomie.
Jest pan rozczarowany, że Maciej Muzaj i Jakub Popiwczak nie zagrają na polskim Euro?
MARK LEBEDEW: Jestem bardzo rozczarowany. W cały ten okres przygotowań zainwestowali mnóstwo energii, wysiłku, szczególniej Muzaj, który przecież był na zgrupowaniu od pierwszego dnia. Jednak z punktu widzenia Jastrzębskiego Węgla jestem zadowolony, bo od poniedziałku będziemy mieli na treningach dwóch zawodników więcej.
Dlaczego, pana zdaniem Muzaj przegrał rywalizację z Kaczmarkiem? Zgodzi się pan z powszechną opinią, że przegrał mentalnie?
MARK LEBEDEW: Mogę powiedzieć tyle, że w klubie nie miałem najmniejszego problemu z Maćkiem. Oczywiście, nie jest perfekcyjnym siatkarzem, ale tak naprawdę, żaden z naszych graczy nie jest. Każdy ma jakiś tam problem czy słabszy punkt. Jak znam Maćka, to będzie teraz pracował jeszcze więcej i jeszcze ciężej, a po sezonie ligowym będzie jeszcze lepszym zawodnikiem.
Sądzi pan, że ciężka praca na treningach i podczas meczów wystarczy by wzmocnić się mentalnie?
MARK LEBEDEW: Im częściej zawodnik gra pod presją, znajduje się w trudnych boiskowych sytuacjach, tym szybciej uczy się i wzmacnia mentalnie. Jeśli Maciej faktycznie ma jakiś problem tej natury, to w zbliżającym się sezonie będzie miał mnóstwo okazji, by się go pozbyć - tak w PlusLidze, jak i, miejmy nadzieję, w Lidze Mistrzów. Każdy trener ma jakieś oczekiwania wobec swoich graczy i musi im je jasno nakreślić. To najlepsze, co można zrobić dla zawodnika.
Odejście Kevina Tillie to duży cios dla pana i zespołu?
MARK LEBEDEW: Odejście Francuza znacznie komplikuje naszą sytuację. Był to idealny zawodnik do naszej drużyny, można powiedzieć zawodnik - marzenie, jeśli tylko jest w najwyższej dyspozycji. Nie mógłbym chcieć lepszego. Niestety, nie mamy Kevina i musimy tę sytuację zaakceptować, iść dalej swoją drogą, znaleźć na jego miejsce kogoś, kto nie będzie może tak perfekcyjnie pasował do zespołu, bo aktualnie to praktycznie niemożliwe, ale dzięki komu rozwiążemy problem kadrowy. Niemniej, wciąż mamy bardzo mocną ekipę i zamierzamy walczyć o awans do najlepszej czwórki PlusLigi, tylko teraz będzie to trochę trudniejsze.
Z Tillim bylibyście kandydatem do wygrania PlusLigi.
MARK LEBEDEW: To prawda, z Kevinem mielibyśmy ogromne szanse na wygraną w każdych zawodach. Bez niego jesteśmy jednym z sześciu, siedmiu zespołów w ekstraklasie, które będą prezentować podobny poziom i bić się o te cztery miejsca w półfinale.
Powiedział pan gdzieś w mediach, że rozumie decyzję Francuza. Naprawdę? Ja na pana miejscu byłabym na niego wściekła.
MARK LEBEDEW: Oczywiście, że rozumiem. Rozmawialiśmy w cztery oczy i wyjaśnił mi całą sytuację. Jeżeli ktoś dostaję dwa razy lepszą propozycję finansową, czyli więcej niż kiedykolwiek zarabiał i być może więcej niż kiedykolwiek mógłby oczekiwać, to chce podjąć próbę. To nie jest różnica dwudziestu tysięcy euro, to są naprawdę duże pieniądze, a on jest zawodowcem, siatkówka to jego praca.
Tyle tylko, że w ten sposób nigdy nie będzie pan pewien składu drużyny przed startem sezonu, bo zawsze ktoś może przyjść i powiedzieć: chcę odejść, dostałem więcej.
MARK LEBEDEW: To zupełnie inny problem. Powiedziałem tylko, że w tym konkretnym przypadku rozumiem decyzję zawodnika. Doskonale rozumiem także stanowisko klubu, który przecież miał już swój pomysł na nowe rozgrywki, dopięty budżet, rozpoczął sprzedaż karnetów na mecze zespołu w określonym składzie. Teraz osoby, które zakupiły już karnety mogą być rozczarowane. Wierzę jednak, że nie będą, bo wciąż mamy drużynę walczaków, którą, mam nadzieję, będzie się oglądało z przyjemnością, która wciąż będzie grała dobrą siatkówkę. Niemniej, to niezręczna sytuacja i tutaj widzę rolę FIVB, która powinna być bardziej precyzyjna w kwestii dotyczącej podpisywania kontraktów. Powinna stworzyć system, w którym wszystkie zawierane kontrakty będą rejestrowane. Dotyczy to także trenerów i klubów - żeby racje każdej ze stron były wyraźne nakreślone i przede wszystkim, respektowane.
Rok temu przed startem PlusLigi powiedział mi pan, że zespół powinien zająć lepsze miejsce niż poprzednio. Tym razem, niezależnie od sytuacji z Tillie, również chciałby pan osiągnąć więcej?
MARK LEBEDEW: Powiedziałem wtedy, że mamy lepszy zespół niż w minionych rozgrywkach i w związku z tym oczekuję lepszego wyniku. Obecnie mamy podobny potencjał, jak na starcie zeszłorocznej PlusLigi, bo rozgrywki rozpoczęliśmy ze Scottem Touzinskim w wyjściowym składzie, a skończyliśmy z Jasonem DeRocco. Moim zdaniem nie ma wyraźnej różnicy. Rok temu chcieliśmy wykonać skok z miejsca siódmego na wyższe. Teraz naszym celem jest utrzymanie się w czwórce najlepszych zespołów. To samo zresztą powiedziałem w klubie. W nadchodzącym sezonie play offy będą inne niż w poprzednim, w moim odczuciu bardziej sprawiedliwe. Jeśli uda nam się wywalczyć miejsce w czwórce, będziemy mogli odetchnąć i spokojnie podejść do ostatecznej rywalizacji.
Zagracie także w Lidze Mistrzów, przynajmniej w eliminacjach do fazy grupowej. Stawiacie sobie jakiś konkretny cel?
MARK LEBEDEW: Większość naszych zawodników nie miała jeszcze okazji grać w tych prestiżowych rozgrywkach i dla nich na pewno będzie to spora gratka - Oliva, Kampa, Boruch zadebiutują w tym turnieju, Muzaj praktycznie też. Prawda jest taka, że w Lidze Mistrzów wszystko zależy od tego, do jakiej grupy się trafi. Pamiętajmy, że najpierw musimy przebrnąć eliminacje i jeśli je przejdziemy, to podczas losowania grup będziemy dopiero trzecią opcją. Możemy więc na „dzień dobry” spotkać potentatów z Kazania i Perugii. Niezależnie od tego uważam, że mamy szansę by wyjść z grupy i to byłby dla nas dobry wynik. W II fazie turnieju znów wszystko będzie zależało od losowania, bo pamiętajmy, że w play offach jest wiele regulaminowych zależności.