Mark Lebedew: takiej atmosfery nie było w Jastrzębiu od czasów Abramowa
- Po naszych meczach z ZAKSĄ i Resovią trudno będzie bełchatowian czymś zaskoczyć, na pewno doskonale przygotują się do tej potyczki. Niemniej, liczę na kolejne świetne widowisko oraz na to, że wywalczymy w nim punkty - stwierdził szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla mając nadzieję, że także w najbliższą środę jego zespół wesprze komplet kibiców.
PLUSLIGA.PL: Powinnam chyba zacząć od pytania: jak to się robi? Bardzo niski budżet, a bardzo dobra gra drużyny i świetny team spirit.
MARK LEBEDEW: Mamy grupę bardzo fajnych ludzi. Część nowych zawodników znałem wcześniej, mam na myśli głównie Hidalgo Olivę i Scotta Touzinskiego, wiedziałam jakiego typu są ludźmi i siatkarzami, szczególnie Amerykanin. To był główny powód, dla którego sprowadziliśmy ich do Jastrzębia. Charakter Touzinskiego widać w zespole, nie tylko jego oczywiście, ale trzeba podkreślić, że właśnie ten gracz ma spory wpływ na grupę - w szatni, podczas treningów i w trakcie rywalizacji. Jest niezwykle doświadczony, a do tego opanowany, spokojny. To bardzo pomaga, głównie tym młodszym zawodnikom, jak Muzaj czy Popiwczak.
Mam wrażenie, że właśnie Kuba Popiwczak wykonał spory krok do przodu.
MARK LEBEDEW: To wciąż bardzo młody zawodnik i ciągle widać u niego progres. Niemniej, wciąż jest na samym początku swojej przygody pod tytułem siatkówka i dla niego gra u boku takiego siatkarza, jak Scott Touzinsky jest ogromną szansą.
W zeszłym roku także była w Jastrzębiu fajna drużyna, ale brakowało chyba takiego motoru napędowego, jakim teraz jest Hidalgo Oliva, szczególnie w tych trudnych momentach?
MARK LEBEDEW: Nie mógłbym powiedzieć złego słowa na ekipę z poprzedniego sezonu, bo pracowało nam się wspólnie bardzo dobrze. Ale faktycznie, trochę brakowało doświadczenia i także takiego szaleńca, w bardzo pozytywnym znaczeniu, jak Oliva. Ważną postacią w zespole jest także Maciek Muzaj, dla którego jest to już drugi sezon w roli podstawowego atakującego, przez co nabywa coraz więcej boiskowego obycia. Było to widać w spotkaniu z Asseco Resovią, bo długimi fragmentami był na boisku liderem drużyny.
Może klub już teraz powinien pomyśleć o przedłużeniu umowy z Muzajem, bo po zakończeniu sezonu pewnie ustawi się po niego długa kolejka?
MARK LEBEDEW: Pewnie tak będzie, ale to nie znaczy, że on zdecyduje się odejść. A nawet jeśliby się tak stało, musielibyśmy to zaakceptować i pójść do przodu, jak cały czas to robimy.
Wróćmy do Hidalgo Olivy. To prawda, że trafił do Jastrzębia trochę przypadkowo, bo przy okazji podpisywania kontraktu z Lucasem Kampą okazało się, że mają wspólnego managera?
MARK LEBEDEW: Kilka dobrych lat temu pracowałem z nim w Berlinie. Potem, praktycznie co roku próbowałem ściągnąć go do swojej drużyny, ale dopiero teraz to się udało. To człowiek, który szuka nowych doświadczeń, ciekawy świata. Teraz natomiast uznał, że doszedł do takiego momentu kariery, w którym chce postawić na rozwój, na sprawdzenie się w mocnej lidze. Podjęliśmy z nim rozmowy, gdy swoje kontrakty podpisali już Touzinsky i Kampa i to było dla niego dodatkowym argumentem, żeby przyjechać do Jastrzębia. Nie powiedziałbym jednak, że było to kwestią przypadku.
Proszę powiedzieć, ale szczerze - spodziewał się pan, że poza dobrą energią i radością z gry ten zawodnik wniesie do zespołu aż tak dobrą jakość? Przyznam, że osobiście miałam sporo wątpliwości.
MARK LEBEDEW: Tak jak wspomniałem wcześniej, to nie był zakup w ciemno, znaliśmy się wcześniej bardzo dobrze. To jest prawdziwy wojownik. Może pani spytać chłopaków z drużyny jak to wygląda na treningach. On zawsze chce wygrywać, każdego dnia, każdą rywalizację, każdy mecz. Taką ma filozofię. Oczywiście skłamałbym mówiąc, że spodziewałem się tak wysokiego poziomu, jaki prezentuje aktualnie, bo nie zawaham się stwierdzić, że w tej chwili jest w czołówce najlepszych przyjmujących w Europie, może nawet jest najlepszy. Nie wiem, czy porównywała pani statystyki? Ale tak, jak najbardziej oczekiwałem, że wniesie do gry sporo dobrej jakości, nie miałem co do tego najmniejszych wątpliwości.
Porozmawiajmy o spotkaniu z Asseco Resovią Rzeszów. To był taktyczny majstersztyk, udało wam się zdjąć z boiska Rossarda, Ivovica i Drzyzgę.
MARK LEBEDEW: Do każdego spotkania przygotowujemy się tak samo, najlepiej jak potrafimy. Kilka dni temu byliśmy świetnie przygotowani na Dawida Konarskiego, a nie udało nam się go zablokować ani razu. Można być fantastycznie przygotowanym taktycznie, ale czasami tak się zdarza, że zawodnicy grają na 70% swoich możliwości, zamiast na 100% i wtedy bywa różnie. W meczu z Asseco Resovią byliśmy gotowi do twardej walki od pierwszej piłki, ale przede wszystkim, świetnie zagrywaliśmy. To ułatwiło nam grę na siatce.
Swoje zrobił też chyba zacięty, pięciosetowy bój z ZAKSĄ, który stał na bardzo dobrym poziomie. To musiało dodać wam pewności siebie?
MARK LEBEDEW: Uważam, że to był całotygodniowy proces. Tydzień wcześniej przegraliśmy z Będzinem i nie zareagowaliśmy na tę porażką jakoś gwałtownie, nie było paniki. Zdawaliśmy sobie sprawę, że sezon jest długi i od czasu do czasu po prostu musi przydarzyć się gorszy dzień. Najważniejsze, żeby z takiego słabszego momentu wyciągnąć pozytywną naukę i iść dalej. Następnego dnia po meczu z MKS-em przegadaliśmy wspólnie pół godziny, potem pograliśmy w piłkę nożną i rozpoczęliśmy przygotowania do spotkania z ZAKSĄ. Byliśmy bardzo dobrze nastawieni mentalnie, a to przełożyło się na dobrą grę. W Kędzierzynie-Koźlu zaprezentowaliśmy chyba nawet wyższy poziom niż w starciu z Resovią, ale i rywale świetnie się spisali, nieprawdopodobne zawody zagrał Dawid Konarski. Do spotkania z Asseco Resovią przystąpiliśmy po pełnym tygodniu treningów, a wtedy zawsze gra się lepiej. Nie bez znacznie było także własne boisko i kibice. Rzeszów to bardzo mocny zespół, ale chyba nikt nie ma tak mocnej ekipy, jak ZAKSA. Reasumując, faktycznie ostatnio zyskaliśmy sporo pewności siebie.
Wspomniał pan o kibicach. Przyznam, że nie pamiętam kiedy ostatnio w Jastrzębiu był komplet widzów i tak gorąca atmosfera.
MARK LEBEDEW: Takiego klimatu, jak podczas potyczki z Rzeszowem nie było tutaj chyba od czasów, gdy w Jastrzębskim Węglu grał Paweł Abramow, a zespół walczył o mistrzostwo kraju. Momentami nie słyszałem własnego głosu, a reakcje publiczności w pewnych momentach wywoływały u mnie gęsią skórkę. Kibice stworzyli cudowną atmosferę i z pewnością pomogli nam wygrać. Wielki dzięki dla nich za to wsparcie. Chciałbym, żeby tak było na każdym meczu….
Z mistrzem Polski walczyliście pięć setów, pokonaliście wicemistrza. Czego powinniśmy się spodziewać po konfrontacji z brązowym medalistą, która czeka was już w najbliższą środę?
MARK LEBEDEW: Staramy się grać lepiej w każdym kolejnym spotkaniu. Ja osobiście oczekuję, że zaprezentujemy siatkówkę na wysokim poziomie, że będziemy walczyć tak samo, jak miało to miejsce w poprzednich dwóch meczach. Wszystko zależy od dyspozycji dnia. Czasami taki poziom wystarczy by wygrać, a czasami rywal jest lepszy. PGE Skra Bełchatów to bardzo dobra drużyna, ze świetnym szkoleniowcem. Myślę, że po naszych meczach z ZAKSĄ i Resovią trudno będzie ich czymś zaskoczyć, na pewno doskonale przygotują się do tej potyczki. Niemniej, liczę na kolejne świetne widowisko oraz na to, że wywalczymy w nim punkty.
Skra Bełchatów jest równie mocnym zespołem, jak ZAKSA i Resovia?
MARK LEBEDEW: Myślę, że wszystkie trzy ekipy prezentują bardzo zbliżony poziom, co potwierdziło się w bezpośredniej rywalizacji między nimi. Przed sezonem oceniałem, że to trzy najsilniejsze drużyny w PlusLidze, a za nimi jest 5-6, które mogą włączyć się do walki o pozycję numer cztery w klasyfikacji.
Powrót do listy