Marko Ivović: Nie wykorzystaliśmy potencjału
Mimo ogromnych apetytów sezon 2016/2017 Asseco Resovia zakończyła z niczym. Zespołowi z Rzeszowa nie udało się zrealizować żadnego z celów i jest największym przegranym PlusLigi.
Asseco Resovia przegrała w tym sezonie wszystkie najważniejsze mecze play-off, czy to w Pucharze Polski, Lidze Mistrzów, czy w PlusLidze. - Zawsze nam czegoś brakowało – mówi Marko Ivović, przyjmujący Asseco Resovii. - Wydawało nam się za każdym razem, że to były jakieś drobne szczegóły, ale z perspektywy całego sezonu można chyba teraz powiedzieć, że jednak dużo nam brakowało do sukcesu skoro przegraliśmy wszystkie najistotniejsze spotkania. Co z tego, że na koniec rundy zasadniczej PlusLigi byliśmy na drugim miejscu, skoro w play-offach niczego nie ugraliśmy. Najgorsze jest to, że mieliśmy naprawdę duży potencjał w drużynie, myślę, że największy w PlusLidze. Z takim potencjałem powinniśmy wygrać zarówno ligę, jak i Puchar Polski. Wiedzieliśmy jednak o tym, że papierowe dywagacje to jedno, a boisko to drugie. W teorii wydawało się, że mamy najsilniejszy zespół, ale nie potwierdziliśmy tego na boisku. Myślę, że nie wykorzystaliśmy tego potencjału, który tkwił w naszej drużynie. Na pewno coś nie funkcjonowało i czegoś nam brakowało, ale to już inne osoby powinny to ocenić. Ja nie chciałbym o tym mówić – stwierdza Ivović, którzy w ekipie z Rzeszowa cały czas był postrzegany jako MVP Ligi Światowej.
- Moje umiejętności i możliwości były cały czas takie same. Byłem tym samym siatkarzem, który rozegrał udany turniej finałowy LŚ w Krakowie. Natomiast w trakcie sezonu ligowego chyba nie zawsze we mnie wierzono. Ja jestem takim zawodnikiem, dla którego bardzo duże znaczenie ma wiara w siebie. Jestem wciąż w miarę młodym siatkarzem, bo mam 27 lat, ale już chyba pokazałem, na co mnie stać i jak mogę grać. Walczyłem o swoje i starałem się wykorzystać każdą szansę gry. Miałem lepsze i gorsze momenty, ale przegraliśmy wszyscy jako zespół. Szkoda, że ten sezon był taki dziwny i zakończył się dla nas rozczarowującym wynikiem, ale indywidualnie starałem się pomóc zespołowi na tyle, na ile mogłem. Walczyłem do samego końca – mówi przyjmujący ekipy z Rzeszowa.