Marlon Yared: nasza liga nas kiedyś zabije
Brazylijczycy od lat nie schodzą poniżej wysokiego poziomu, a w każdym turnieju, w którym występują się zaliczani do grona ścisłych faworytów. Rozgrywający Canarinhos - Marlon Yared twierdzi, że jest to wynikiem katorżniczej pracy, którą wykonuje razem z kolegami na zgrupowaniach i po części wynika z siły brazylijskiej Superligi, która nie jest pozbawiona wad.
PlusLiga: Wygląda na to, że w tym sezonie waszym największym problemem w tym sezonie reprezentacyjnym są kłopoty z utrzymaniem odpowiedniej koncentracji. Momentami potraficie grać świetnie, aby później popełnić serię prostych błędów.
Marlon Yared: Te słowa dobrze opisują naszą grę. W mojej ocenie nasz zespół nie jest jeszcze w pełni zgrany i wciąż znajduje w okresie przejściowym. W zeszłym roku i teraz wygraliśmy Ligę Światową, ale nasze stare problemy pozostały. Od wielu lat naszym największym atutem była gra w ataku oraz niesamowicie skuteczna obrona. Niestety teraz to nie funkcjonuje jak powinno. Staramy się powrócić do wysokiej dyspozycji w tych elementach, bo to one dawały nam zawsze przewagę w starciach z najlepszymi zespołami.
- Mimo kłopotów wasz team od wielu lat stawiany jest w roli głównego faworyta w każdej imprezie, w której startujecie. Może te problemy wynikają z przesytu sukcesami, bo jeżeli zagracie na waszym najwyższym poziomie, to nikt nie może się z wami liczyć.
- Może... Trener cały czas wpaja nam, że każdy mecz jest ważny. Z drugiej strony trzeba pamiętać też, że zwycięstwa budują atmosferę wewnątrz, a porażki wzmacniają charakter.
O charakter możecie być spokojni, bo bezwątpienia na igrzyskach olimpijskich w Pekinie ponieśliście porażkę.
- Nie do końca. Amerykanie grali naprawdę świetnie, a ich forma nie była przypadkowa, bo kilka tygodni wcześniej wygrali Ligę Światową. W Pekinie Amerykanie zebrali grupę bardzo dobrych, inteligentnych siatkarzy. W mojej ocenie prezentowali świetną siatkówkę bez dziur, a na parkiecie stanowili rodzinę.
- Znając waszą mentalność zrobicie wszystko, żeby udowodnić, że wydarzenia z roku 2008 były tylko wypadkiem przy pracy.
- Mam nadzieję, że to nam się uda. Proszę mi uwierzyć - żaden z zespołów nie pracuje tak ciężko jak my. Naprawdę jestem pewien tych słów. Nasze cele od lat się nie zmieniają, bo każdego dnia chcemy być jeszcze lepsi.
- Jak wyglądają wasze zgrupowania?
- Zawsze staramy się pracować nad wszystkimi elementami. To nie jest tak, że pracujemy tylko na siłowni, a odpuszczamy technikę. Wszystko wykonujemy z wielką wiarą w naszego trenera, który ma ogromną inteligencję siatkarską. W Brazylii mamy świetny ośrodek treningowy na plaży.
- Wygląda na to, że wasza reprezentacja teraz jest nieźle zbilansowana. Z jednej strony są młodzi zawodnicy jak Lucao lub Thiago, a z drugiej Rodrigao i Giba.
- Taka mieszanka młodości i doświadczenia na pewno jest bardzo dobra, bo dała naszej ekipie powiew świeżości. Młodzi też dobrze odnaleźli się w naszej grupie i starają się nam, bardziej doświadczonym dorównać. Nas medale nie zmieniły dalej pracujemy tak ciężko jak na początku i to jest nasz klucz do sukcesu.
- Czy wasza aktualna pozycja w światowej siatkówce nie wynika z ligi? W Superlidze każdy zawodnik ma przypisany odpowiedni punkt rankingowy, a cały zespół nie może przekroczyć wyznaczonego progu, a to wymusza, co roku zamiany w ekipach i poszukiwania młodych i zdolnych siatkarzy.
- Ranking na pewno jest bardzo dobrym punktem w regulaminie, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Jednak struktura naszej ligi zabija nas! My w sezonie musimy rozegrać ponad 50 spotkań, a kilka lat temu rozegrałem 78 oficjalnych meczów! To jest horror!
- A do tego należy jeszcze doliczyć treningi, zgrupowania klubowe i reprezentacji.
- U nas rozgrywki są dość krótkie, bo często gramy dwa mecze w tygodniu, ale w naszym slangu utarło się powiedzenie, że jeśli grasz w Brazylii, to tracisz rok ze swojego siatkarskiego życia.
- Jednak mimo tego wielu decyduje się na powrót do rodzimej ligi.
- Proszę się nam nie dziwić, bo w Superlidze pojawiły się porównywalne pieniądze, jakie można zarobić w Europie - może z wyjątkiem Rosji. To jest główny powód naszych powrotów, bo sam otrzymałem ofertę, którą bez wahania przyjąłem. Teraz dostajemy podobne pieniądze jak w innych krajach, a dodatkowo jesteśmy bliżej naszych rodzin i żyjemy w naszym kraju.