Martin Sopko: wracamy do domu
- Trudno mi coś powiedzieć w tej sytuacji. Nie chcę tutaj podawać jakichś dziecinnych powodów, ale w życiu już nie chcę grać na tej hali – mówił wyraźnie smutny po porażce w ćwierćfinale z Polską i odpadnięciu z turnieju, Martin Sopko.
Polacy pokonali dziś Słowację w ćwierćfinale mistrzostw Europy i awansowali do półfinałów. Po tym co Słowacy pokazali w pierwszej fazie czampionatu wygrywając z Niemcami i Bułgarami, a także z Polakami, wydawało się, że to spotkanie będzie bardziej zacięte. Słowacy jednak zupełnie nie mogli znaleźć swojego rytmu gry i nie udało im się ugrać nawet jednego seta w starciu z biało-czerwonymi. - Trudno mi coś powiedzieć w tej sytuacji. Nie chcę tutaj podawać jakichś dziecinnych powodów, ale w życiu już nie chcę grać na tej hali. Wszyscy byliśmy zgubieni przez to oświetlenie, ale warunki były takie same do grania dla obu drużyn. Polacy to wykorzystali i zagrali siatkówkę bez błędów – fajnie zagrywali, wszystkie nasze ataki podbijali, podczas gdy my dzisiaj byliśmy bez zagrywki. Sam nie rozumiem co się stało. Już na treningu nie wyglądało to dobrze – mówił zawiedziony Martin Sopko.
- Polacy od początku dążyli do swojego celu, wyszli na boisko z luzem. My popełnialiśmy mnóstwo błędów, nie mogliśmy złapać własnego rytmu gry – tłumaczył przyjmujący reprezentacji Słowacji. Ewentualny awans Słowaków do dalszej części turnieju byłby dużą niespodzianką i wielkim sukcesem podopiecznych Emanuele Zaniniego.Czy stawka tego spotkania nie sparaliżowała zespołu słowackiego? - To byłby historyczny sukces, ale nie byliśmy stremowani. W szatni to wyglądało bardzo dobrze, początek też zapowiadał się w porządku, ale skończyło się fatalnie. Zagraliśmy jak jacyś kadeci – stwierdził Sopko.
Po dobrej pierwszej fazie turnieju przyszło więc otrzeźwienie. - Dla nas w Pradze wszystko było szczęśliwe, wygraliśmy dwa spotkania, bo ten mecz z Polską trzeba traktować inaczej i jego nie liczę. Tutaj jednak jeden mecz i wszystko obróciło się przeciwko nam. Wracamy do domu z historycznym wynikiem – najlepszym, ale nie jesteśmy zadowoleni – zakończył zawodnik.