Matej Cernic: Resovia to dobry zespół
- Lubię wyzwania, a grę w polskiej PlusLidze wybrałem z wielu względów. Grałem rok w Grecji, dwa lata w Rosji, nie boje się zmian. Dużo dobrego słyszałem o polskiej lidze, jest z roku na rok coraz silniejsza, myślę, że przez to też ciekawsza dla obcokrajowców, których w niej nie brakuje. Dlaczego miałem nie spróbować swoich sił właśnie w kraju nad Wisłą? - powiedział PlusLidze przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów Matej Cernic.
PlusLiga: Jak ocenia pan polską ligę po tych kilku miesiącach?
Matej Cernic: To bardzo dobra liga, wspaniałe rozgrywki, które przynoszą wiele emocji. Liga jest na bardzo wysokim poziomie, praktycznie tylko dwa zespoły w dole tabeli są można powiedzieć ... do bicia, ale we Włoszech jest podobnie. Jestem nawet zaskoczony wysokim poziomem, jaki prezentuje wiele zespołów. Rozgrywki są bardzo interesujące, na mecze przychodzi komplet widzów, to czysta przyjemność tu grać.
- Na początku sezonu zmagał się pan z kontuzją. Czy już wszystko jest tak jak być powinno?
- Zgadza się, kontuzji doznałem przed mistrzostwami świata i przez dłuższy czas nie mogłem grać. Teraz wszystko wróciło do normy, czuję się dobrze i na nic nie narzekam. Brakuje mi jeszcze trochę treningów i grania, żeby osiągnąć swoje 100 procent formy, ale wszystko jest na dobrej drodze.
- Z pewnością pan wie, że Resovia jest budowana od lat, aby wygrywać i to te złote medale, z jakiś powodów to się nie udaje. Stać ją w tym sezonie na wywalczenie mistrzostwa Polski?
- Jasne, że tak. To dobry zespół, mamy silny skład, który może wygrać praktycznie wszystko. Drużyna jest solidnie budowana, i wiem, że nie prezentujemy jeszcze tego, na co nas stać. Skupiamy się na grze w lidze, to rzeczywiście jest numer jeden z założeń na ten sezon. Obecnie jesteśmy na trzecim miejscu, i zamierzamy to miejsce poprawić. Chcemy też powalczyć w Pucharze Polski, który tuż, tuż, to ważna impreza, w której chcemy wypaść jak najlepiej. Gramy też w Pucharze CEV, póki co, trafiamy na rywali, którzy są w naszym zasięgu. Za bardzo nie chcemy wybiegać w przyszłość, staramy się koncentrować na najbliższym meczu. Każdy chce wygrać wszystko, ale nie przesadzajmy, małe porażki muszą być wliczone w sukces. Jestem optymistą, i sądzę, że stać nas na wiele, a co będzie, czas pokaże. Nikt nie obiecał, że będzie łatwo, ale możemy obiecać walkę na całego. Już nie raz w sporcie działy się dziwne rzeczy.
- Przyjechał pan do Rzeszowa sam czy z rodziną?
- Jestem tu z moją dziewczyną. Rzeszów jest ładnym i przyjaznym miastem. Niczego mi nie brakuje, jest tu wiele ciekawych miejsc, może uda mi się coś zwiedzić.
- Jak pan spędził Święta Bożego Narodzenia?
- Szybko. Nie było czasu, żeby jechać do rodziny we Włoszech, bo już drugiego dnia świąt mieliśmy trening. Pojechaliśmy z moją dziewczyną i kilkoma znajomymi do Krakowa na kilka dni, ale niestety wszystko było zamknięte. Zupełnie inaczej niż we Włoszech, bo tam ludzie wychodzą na miasto i spotykają się na wspólnych kolacjach w restauracjach. Polacy wolą świętować w domach i tylko czasem wychodzą na krótki spacer.
- Serie A jest według pana ciągle najmocniejszą ligą na świecie?
- Od kilku lat włoska liga boryka się z problemami. Są to głównie problemy ekonomiczne, które niestety wpłynęły na jakość i siłę ligi. Kluby mają większe trudności z pozyskaniem sponsora, a co za tym idzie, nie robią już tak spektakularnych zakupów. Większość Brazylijczyków wróciło do swojego kraju, ogólnie gra mniej obcokrajowców z najwyższych półek. Sądzę, że poza Trento mogą się jeszcze liczyć Cuneo i Macerata, może Modena i Treviso, ale reszta to już kluby średniej klasy.
- Pana zdaniem, trener Mauro Berruto może przywrócić świetność reprezentacji Italii?
- Trudno stwierdzić, bo do tej pory Mauro nie ma zbyt bogatego dorobku w pracy z kadrą. Należał do ekipy w 2003 roku, był wówczas trzecim szkoleniowcem. Wiemy jakimi metodami operował ostatnio Andrea Anastasi, nic nie mogę powiedzieć na temat Berruto. Odniósł spory sukces z drużyną Finlandii, ale co osiągnie z reprezentacją Włoch, czas pokaże. Ja na razie biorę wolne od kadry – przynajmniej na rok. Jeśli nowy trener będzie mnie widział w składzie na igrzyska olimpijskie, chętnie pomogę.