Matej Kazijski: mam swoje zasady i będę się ich trzymać
W miniony weekend w Bolonii odbył się finał Pucharu Włoch. Decydujące spotkanie było pełne emocji i niecodziennych decyzji sędziowskich (po drugiej czerwonej kartce boisko musiał opuścić trener Radostin Stojczew). Trofeum zdobył zespół z Modeny, który pokonał Energy T.I. Diatec Trentino 3:1 (25:19, 25:19, 23:25, 25:12). O powrocie do Włoch, sezonie w Turcji i reprezentacji Bułgarii opowiedział nam przyjmujący zespołu z Trydentu - Matej Kazijski.
plusliga.pl: Jakie są Twoje wrażenia po tym turnieju? Po zaciętym półfinale następnego dnia musieliście uznać jednak wyższość zespołu z Modeny.
Matej Kazijski: To były dwa trudne mecze. Teraz przede wszystkim chciałbym pogratulować zespołowi z Modeny, ponieważ w finale zagrali naprawdę dobre spotkanie. Z kolei my nie zagraliśmy tego, co potrafimy. Z pewnością jesteśmy zniesmaczeni tą przegraną, ale musimy nadal walczyć. Już niedługo przed nami kolejny mecz i to o nim musimy teraz myśleć. Final Four o Puchar Włoch to już dla nas zamknięty rozdział. Mieliśmy swoje szanse, których nie wykorzystaliśmy. Cieszę się jednak, że mogliśmy zagrać w tym turnieju. Nie zdobyliśmy jednak pucharu, ale dla nas udział w samym meczu finałowym jest dla nas bardzo ważny, ponieważ oznacza to, że jesteśmy na tyle mocni, aby walczyć o najwyższe trofea w Serie A. Mam nadzieję, że dzięki naszej ciężkiej pracy na treningach, będziemy mogli poprawić naszą grę i osiągnąć lepszy rezultat w finałach, które przed nami.
- Który moment był dla was najtrudniejszy? Pięciosetowy półfinał z Perugią czy czwarty set finału, w którym było wiele kontrowersyjnych sytuacji?
- Obydwa mecze były bardzo trudne, ale najtrudniejsze chwile były w czwartym secie. Udało nam się wygrać trzecią partię i do kolejnej przystąpiliśmy pozytywnie nastawieni, z wiarą w zwycięstwo i przedłużeniem tego spotkania. Oddaliśmy przeciwnikom trzy punkty i znaleźliśmy się w bardzo trudnym dla siebie momencie. Od tej chwili było już tylko gorzej. Wtedy się wszystko załamało.
- Masz na myśli czerwoną kartkę dla trenera Stojczewa, po której musiał opuścić boisko?
- To była bardzo niecodzienna sytuacja. Już wcześniej nasz zespół otrzymał żółtą i czerwoną kartkę. Moim zdaniem trzy punkty powinny zostać po naszej stronie, ponieważ blok dotknął piłkę. Niestety arbitrzy zdecydowali inaczej. Dla mnie dość dyskusyjne.
- Po roku gry w Turcji wróciłeś do Trento. Jak dziś patrzysz na ten zespół? Widzisz jakieś znaczące zmiany?
- W porównaniu z Trento, w którym byłem w poprzednich sezonach, mamy dziś bardzo młody zespół. Dołączyło do nas wielu młodych siatkarzy, którzy zdobywają doświadczenie. Z jednej strony jest to minus, ponieważ nie mamy mocnej ławki rezerwowych, zawodników z doświadczeniem i nazwiskiem, tak jak to miało miejsce w poprzednich sezonach. Z drugiej strony młodzi zawodnicy wnieśli do drużyny wiele pozytywnej energii . Wiele wspólnie pracujemy, budujemy jedność zespołu. Wszystko, czego nam na dziś brakuje: doświadczenia, mocy, wysokiej techniki nadrabiamy energią i zaangażowaniem.
- Razem z tobą do klubu powrócił także trener Radostin Stojczew. Czy można przyjąć, że tam gdzie będzie trener, ty też będziesz grał?
- Przyzwyczaiłem się do jego stylu prowadzenia zespołu, odpowiada mi. Pracujemy już razem 10 lat, więc to naprawdę szmat czasu. Wróciliśmy do Trento w jednym celu: chcemy odbudować drużynę i pomóc jej powrócić do czasów świetności sprzed paru sezonów. Mam nadzieję, że to nam się uda już w tym roku. Idzie nam dobrze, ale może być jeszcze lepiej.
- Jak wspominasz miniony sezon w Turcji?
- Dla mnie to był bardzo dobry rok, trudny, ale ppomyślny. Dodatkowo to bardzo duże doświadczenie. Pierwszy raz grałem w tureckiej lidze. W minionym sezonie wiele udało nam się razem osiągnąć. Nie zdobyliśmy tylko złotego medalu Ligi Mistrzów. Zajęliśmy drugie miejsce , co jest także bardzo dobrym rezultatem. Myślę, że w męskiej tureckiej siatkówce żaden zespół nie zaszedł tak daleko w rozgrywkach na tak wysokim poziomie. Wspaniały zespół, wspaniałe doświadczenie.
- Jakie cele z włoskim zespołem stawiacie sobie na najbliższe miesiące?
- Przed nami jeszcze wiele spotkań. Przede wszystkim mam nadzieje, że wszystkim z drużyny dopisze zdrowie i nie będziemy mieli nawet najmniejszej kontuzji, ponieważ w przeciwnym razie byłaby to dla nas wielka katastrofa. Wierzę, że będziemy grali jeszcze lepiej i na koniec sezonu będziemy cieszyli się ze zdobycia tytułu mistrza Włoch.
- Muszę cię o to spytać: czy jest szansa na twój powrót do kadry Bułgarii? W tym sezonie Bułgaria jest współorganizatorem mistrzostw Europy, podczas których na pewno chciałaby się pokazać z jak najlepszej strony. Pomożesz swojej reprezentacji?
- Dla mnie to jest całkowicie zamknięty rozdział. Nie ma na ten temat już żadnych dyskusji. Z pewnością nie wrócę do drużyny narodowej. Oczywiście tęsknie za grą w jej barwach, ale mam swoje zasady, swoje przekonania, w które wierzę i będę się ich mocno trzymał.