Mateusz Bieniek: mój profil na Facebooku się zapchał
Debiutujący w tym sezonie w reprezentacji Mateusz Bieniek opowiada specjalnie dla nas, jak odnalazł się w nowej dla niego sytuacji i czemu nie lubi „sodówki”?
PLUSLIGA.PL: Niemal z dnia na dzień stał się pan obiektem dużego zainteresowania dziennikarzy. Jak sobie pan radzi z tym całym zamieszaniem, bo ponoć już doszło do pierwszych zgrzytów?
MATEUSZ BIENIEK: Muszę się z tym trochę oswoić. A jeśli chodzi o zgrzyty, to ktoś napisał, że może mi „odbić sodówka”, więc trochę się wtedy zdenerwowałem. Nikt nie ma prawa mówić czy pisać o „sodówce”, jeśli widział mnie tylko w telewizji lub na jakimś zdjęciu. Nie zna mnie ani trochę.
A może to była tylko troska, że nagle młody człowiek tak wspaniale gra, staje się popularny i troszczono się o to, jak sobie z tym poradzić?
MATEUSZ BIENIEK: Nie wiem, ja to odebrałem jako swoisty atak na mnie, dlatego ostro zareagowałem. Nie pozwolę, żeby ktoś o mnie wygadywał takie rzeczy, bo dziennikarze czy zresztą wszyscy ludzie mogą wierzyć, lub nie, lecz „sodówka” mi nie odbije. Tak jestem wychowany. Staram się teraz nie czytać tych wszystkich rzeczy o mnie, a skupiać się na kolejnych treningach.
Był pan gotowy na to wszystko, co się stało w trakcie Ligi Światowej?
MATEUSZ BIENIEK: Przyznaję, jest to dla mnie trochę szok, nawet mój profil na Facebooku jest tak zasypany, że od ponad miesiąca nie jestem w stanie go odkopać, tyle osób zaczęło mnie obserwować, wysłało do mnie jakieś wiadomości. Trudno mi w tej chwili znaleźć moich prawdziwych znajomych i odpisać na ich wiadomości. Na razie nie jest łatwo, lecz na pewno w końcu się z tym wszystkim oswoję.
Próbował się pan radzić starszych kolegów, jak sobie z tym radzić?
MATEUSZ BIENIEK: Przyznam szczerze, że nie podpytywałem. Wcześniej, gdy trafiłem do Kielc to trochę śledziłem wywiady starszych kolegów, także tych z reprezentacji, patrzyłem w jaki sposób się wypowiadają. Wtedy szykowałem sobie jakąś ściągę. Teraz radzę sobie z tym na własną rękę.
Podoba się panu to całe zamieszanie?
MATEUSZ BIENIEK: Nie ma wielkich problemów, tylko raz była ta „sodówka”. Poza tym to całe zamieszanie jest megamiłe a ja się tylko cieszę. Mam też nadzieję, że ten szum nie będzie trwał tylko przez dwa miesiące, a potem przez kilka lat będzie panowała cisza. Chciałbym, żeby ciągle tak się działo.
W meczach z USA w Krakowie przeżywał pan mały kryzys. To był trudny moment?
MATEUSZ BIENIEK: Nie czułem się komfortowo, szczególnie w pierwszym meczu. Potrzebowałem konkretnego ochrzanu od trenera, kubła zimnej wody na głowę. Wróciłem na boisko i było lepiej. Łukasz Kadziewicz powiedział mi fajne zdanie: pokazałeś, że jesteś tylko człowiekiem, bo nie da się ciągle grać na tak wysokim, równym poziomie. Kiedyś musiałem zejść z tego poziomu, dobrze że nie stało się to w meczu, który by nas czegoś pozbawiał.
Jak pan reaguje na te wszystkie obowiązki reprezentanta Polski, które nie są samym graniem w siatkówkę?
MATEUSZ BIENIEK: Wszystko jest potrzebne, na wszystko musimy znaleźć czas. Dziennikarze mają taką pracę, by pytać, częścią naszej pracy jest odpowiadać, więc każdy ma swoje obowiązki. Myślę, że bylibyśmy nie fair, gdybyśmy starali się omijać dziennikarzy lub was unikać. Przecież nie mamy z wami spotkań cały czas.
Jeśli nie będziemy pisać o „sodówce” u Mateusza to kontakty z panem nie będą trudne?
MATEUSZ BIENIEK: Tak, jeśli nie będzie na mnie takich ataków, to ja nie będę nigdy nikogo atakował, nie mam tego w zwyczaju.