Mateusz Biernat: VfB Friedrichshafen jest w stanie postawić się Jastrzębskiemu Węglowi
- Jest tylko garstka klubów w Europie i na świecie, które mogą podchodzić do meczu z Jastrzębskim Węglem w roli faworytów. Konsekwentną i agresywną grą jesteśmy w stanie postawić się faworytowi - mówi Mateusz Biernat, rozgrywający VfB Frierdichshafen.
W czwartek o godzinie 19 niemiecki VfB Friedrichshafen zmierzy się w Neu-Ulm z Jastrzębskim Węglem w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Jednym z dwóch Polaków grających w drużynie wicemistrza Niemiec jest 30-letni rozgrywający Mateusz Biernat. W przeszłości występował w Górniku Radlin, MOS Wola Warszawa, AZS Politechnice Warszawskiej, Stali Nysa, VK Ostrava, VK Dukli Liberec, Gwardii Wrocław, Consar RCM Rawenna.
PLUSLIGA.PL: Jak zareagowaliście w klubie, gdy poznaliście ścieżkę w fazie pucharowej Ligi Mistrzów?
Mateusz Biernat: Na tym etapie Ligi Mistrzów trzeba liczyć się z tym, że twoim przeciwnikiem będzie silny zespół, nie ważne z kim przychodzi ci się zmierzyć. Jeżeli chodzi o rywalizację z Tours, byliśmy przed meczami pewni siebie. Wiemy, jak grać z francuskimi zespołami i w tym roku podtrzymujemy całkiem dobrą passęprzeciwko nim. Na etapie ćwierćfinału zaś nie ma lepszych czy gorszych wyborów. Każdy z zespołów jest z topu światowego. Czeka nas bardzo trudny dwumecz, ale nie mamy nic do stracenia. Będziemy grać swoją najlepszą siatkówkę i mam nadzieję, że to się opłaci.
PLUSLIGA.PL: W starciach z Tours VB w pierwszej rundzie play-off łatwo rozbiliście rywala na jego gorącym terenie, natomiast u siebie sami nieco podgrzaliście emocje, przegrywając pierwsze dwa sety. Ostatecznie i ten rewanż padł waszym łupem (3:2) Jak dziś, na chłodno, oceniasz rywalizację z Francuzami?
- Mało kto spodziewał się szybkiego meczu we Francji. My jednak byliśmy wybornie przygotowani mentalnie, fizycznie i organizacyjnie. Spędziliśmy we Francji trzy dni, mogąc spokojnie zapoznać się z halą i klimatem. Mecz rozegraliśmy niemal perfekcyjnie. Natomiast w rewanżu wydaje mi się, że delikatnie uśpieni tym pierwszym zwycięstwem, od początku oddaliśmy inicjatywę gościom. A do takich sytuacji nie wolno dopuścić. Pokazaliśmy jednak charakter i od stanu 0:2 wygraliśmy mecz. To było wspaniale uczucie.
PLUSLIGA.PL: Trzeci raz w tym sezonie Ligi Mistrzów przyjdzie wam się zmierzyć z Jastrzębskim Węglem. Jak podchodzicie do konfrontacji z wicemistrzem Polski?
- Myślę, że jest tylko garstka klubów w Europie i na świecie, które mogą podchodzić do meczu z Jastrzębskim Węglem w roli faworytów. To zespół kompletny, posiadający w swoich szeregach wspaniałych siatkarzy. Jednak obydwa mecze w fazie grupowej, mimo sześciu punktów dla Jastrzębia, były bardzo wyrównane. Jesteśmy przekonani, że konsekwentną i agresywną grą jesteśmy w stanie postawić się faworytowi.
PLUSLIGA.PL: Pochodzisz z Radlina, miejscowości sąsiadującej z Jastrzębiem. Podejrzewam, że miło będzie ci wrócić w rodzinne strony przy okazji rewanżu z Jastrzębskim Węglem, który zostanie rozegrany 15 marca. Wizyta najbliższych w jastrzębskiej Hali Widowiskowo-Sportowej gwarantowana?
- Oczywiście. Cała moja rodzina i znajomi z okolic wspierają i śledzą moje poczynania, więc wszyscy się ucieszyli z faktu, że wrócimy do Jastrzębia. Ostatnio na mecz przybyło ponad 30 osób. Może tym razem będzie jeszcze więcej? Dla mnie osobiście to też emocjonalne przeżycie, że dopiero teraz, i to dwa razy z rzędu, zagram w jastrzębskiej hali. Trzeba było przejść bardzo długą i wyboistą drogę do tego miejsca, w którym jestem dziś. Dlatego cieszę się z każdego takiego wydarzenia jak nasz dwumecz z Jastrzębskim Węglem!
PLUSLIGA.PL: Podobno masz silny fanclub w osobach twoich babć, które śledzą w social media wszystkie informacje na twój temat. To prawda?
- Babcie grasują wszędzie, czasami wynajdując informacje o siatkówce, transferach, etc., o których nie miałem nawet pojęcia. Trzeba być czujnym (śmiech).
PLUSLIGA.PL: Skąd w ogóle pomysł na grę ww Friedrichshafen? Kluczowa okazała się tutaj znajomość z trenerem Markiem Lebedewem z czasów Gwardii Wrocław?
- Tak myślę. Mark zapewne pomyślał, że może delikatnie pchnąć moje CV do przodu, ściągając mnie do Friedrichshafen. Tym bardziej, że w jakimś stopniu wcześniej otrzaskałem się we Włoszech. Staram się pomagać drużynie kiedy tylko mogę. Poza tym każdemu, kto ma pomysł przenieść się nad Jezioro Bodeńskie, bardzo taką myśl polecam. Niezależnie od wykonywanego zawodu. Tu jest pięknie.
PLUSLIGA.PL: Australijski szkoleniowiec VfB mówi, że wpasowałeś się w zespół bardzo dobrze i stanowisz wsparcie dla Dejana Vincicia. A jak Ty odnajdujesz się w niemieckich realiach?
- Dejan jest topowym gościem na swojej pozycji, medalistą mistrzostw Europy, utytułowanym graczem i dobrym człowiekiem. Przychodząc do VfB wiedziałem, że dostanę swoje szanse na boisku, ale głównie będę wspierał Dejana. Jestem usatysfakcjonowany. Organizacyjnie klub jest bardzo dobrze ułożony. Moja rodzina też znalazła tutaj ogromne wsparcie wśród osób, które pracują dla klubu, chociażby przy organizacji wszystkiego, co potrzebne do narodzin naszej córeczki. Wszystkie te sprawy mają dla mnie ogromne znaczenie w obecnej sytuacji.
PLUSLIGA.PL: Wspomniałeś wcześniej o Włoszech. Przed transferem do Niemiec przez rok byłeś zawodnikiem Consar RCM Rawenna. Co dał ci ten sezon spędzony w Serie A1, jednej z najlepszych lig świata?
- Pokazał mi, jak wiele pracy potrzeba, żeby osiągnąć poziom, który prezentuje ta liga. My jako zespół odstawaliśmy wówczas drastycznie. Można więc patrzeć na tę sytuację dwojako, ale po czasie człowiek stara się zapamiętać pozytywy. Mimo, że dostawaliśmy wszystko w łeb, to miałem okazję zagrać w najlepszej lidze na świecie i pomieszkać nad morzem w pięknym miejscu. Nie żałuję.
PLUSLIGA.PL: Na koniec zapytam o radlińską siatkówkę. Wiele klubów po latach posuchy powróciło na najwyższy szczebel rozgrywek. Czy wierzysz, że i Górnik Radlin, którego jesteś wychowankiem, zagości jeszcze kiedykolwiek w siatkarskiej ekstraklasie?
- Nie wydaje mi się, żeby w Radlinie cokolwiek się zmieniło. Niestety w klubie nie ma zainteresowania sukcesem. Drużyna awansując ze swojej grupy w lidze nie pojechała na półfinał, bo „i tak nie awansujemy dalej”. Wydaje mi się, że prawdziwy powód był inny, ale nie chciałbym wchodzić w szczegóły. Trudno jest zbudować klub w tak małym mieście, blisko takiego mocarza jak Jastrzębie. W młodzieżowych rozgrywkach Radlin również szkoli do pewnego momentu, a dalej chłopcy mający ambicje szukają innych klubów, gdzie mogliby się przenieść. To oczywiście normalne. Koło się zamyka. Klub nie chce i chłopcy nie chcą. Nie widzę więc tam szans na jakikolwiek większy sukces. Choć w życiu nic nie jest pewne i może coś się zmieni. Pożyjemy, zobaczymy...
Powrót do listy