Mateusz Masłowski: dostaliśmy drugie życie
PLUSLIGA: Nie zaprzepaściliście szansy w ostatnim meczu ze Stocznią Szczecin i cel jakim było miejsce w szóstce, został osiągnięty.
MATEUSZ MASŁOWSKI (libero Asseco Resovii Rzeszów): Można powiedzieć, że spokojnie dotrwaliśmy do tych play-off (śmiech), ale tak na poważnie, to była bardzo gorąca sytuacja i jeszcze dwie kolejki wstecz nie byliśmy w szóstce. Potrafiliśmy jednak z tego wyjść, bo to kształtuje nasz charakter i patrzymy z dużym optymizmem na ćwierćfinał.
Dwa tygodnie temu chyba mało kto z was myślał, że możecie być na czwartym miejscu, kiedy szanse na szóstkę były nieduże…
MATEUSZ MASŁOWSKI: No tak, marzyliśmy, żeby być w szóstce, a teraz skończyliśmy ją na najlepszym z możliwych miejsc w rywalizacji tych czterech zainteresowanych drużyn. Jesteśmy z siebie zadowoleni, bo ciężko przepracowaliśmy ten okres. Nie mieliśmy w końcówce żadnego marginesu błędu; trzeba było wszystko wygrywać za trzy punkty. To na pewno nie jest łatwe, co pokazały te inne drużyny, które grając pod dużą presją przegrywały swoje mecze. Nam bardzo ciężko było w meczu w Będzinie, ale utrzymaliśmy nerwy na wodzy i pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie coś wygrać. Postaramy się dalej to udowodnić.
Ta szóstka była dla was celem minimum, czyli teraz gdy też ciężar nieco spadł, to będziecie grać na większym luzie i możecie zajść daleko?
MATEUSZ MASŁOWSKI: W ćwierćfinale zagramy już w środę w Olsztynie. Mamy mini handicap, że ten drugi i ewentualnie trzeci decydujący mecz gramy u siebie. To jest dla nas na pewno plus. Daleko wybiegając w przyszłość, a naszym marzeniem jest, żeby awansować do półfinału, to w nim zagralibyśmy z ZAKSĄ. Z nimi już się nam udało raz wygrać, a z Bełchatowem czy Gdańskiem trochę gorzej to wyglądało. To jest jednak bardzo daleka przyszłość i teraz się skupiamy tylko i wyłącznie na Olsztynie. AZS jest bardzo ciężkim przeciwnikiem i na pewno będą grali jakby nie mieli nic do stracenia.
Zespół z Olsztyna jest szczególnie groźny na własnym boisku, więc czeka was bardzo trudna przeprawa w środę.
MATEUSZ MASŁOWSKI: W Uranii jest specyficznie, często zimno, choć teraz chyba już nie z racji tego, jaką mamy pogodę. To jest jednak jeden z takich ośrodków siatkarskich, gdzie podobnie jak w Rzeszowie kibice mocno żyją siatkówką. Dla nas to jest na plus. Nie będzie łatwo, ale musimy się odgryźć za niedawną porażkę u nich 1-3. Olsztyn to drużyna, która opiera się na technicznej siatkówce i mają na pewno fajnie to przygotowanie. Grają bardzo zespołowo i będzie na pewno ciężko. Jesteśmy jednak w stanie ich pokonać, bo już w tym sezonie z nimi wygraliśmy.
Czyli plan macie prosty - zacząć te play-off od wygranej, a w kolejnym meczu już w Rzeszowie przypieczętować awans do półfinałów?
MATEUSZ MASŁOWSKI: Tak byśmy chcieli, ale nie jest to wcale takie łatwe, bo rywale też mają swoje marzenia. Zrobimy wszystko, żeby się tam jak najlepiej pokazać, bo dostaliśmy przecież drugie życie i nie ma się co okłamywać.
Tegoroczny system play-off wydaje się bardziej sprawiedliwy niż w ub. sezonie, gdzie były dwumecze i ewentualnie złoty set…
MATEUSZ MASŁOWSKI: Wydaje mi się, że cały ten system rozgrywek w tym sezonie jest bardzo fajny, mądry i sprawiedliwy. Po rundzie zasadniczej, która jest przecież bardzo ważna, dwa zespoły od razu mają miejsce w półfinale, a pozostałe cztery grają w ćwierćfinale. Też ten trzeci mecz decydujący jest sprawiedliwszy niż w przypadku rozgrywania złotego seta po remisie w dwumeczu, gdzie zawsze jest loteria i nie widomo co się może wydarzyć.
Powrót do listy