Mateusz Masłowski: dużo trenujemy nad elementem przyjęcia
PLUSLIGA: W pierwszym meczu w ramach 1/8 Pucharu CEV pokonaliście Vojvodinę Nowy Sad, ale na własne życzenie przedłużyliście to spotkanie przegrywając trzecią partię…
MATEUSZ MASŁOWSKI (libero Asseco Resovii): Szkoda tego przegranego seta, ale taka jest siatkówka. Serbowie wtedy mocniej zaryzykowali, a my nie zachowaliśmy chłodnej głowy. Popełniliśmy 2-3 błędy w przyjęciu, a wszystko zaczęło się bodajże od nieskończonego ataku na pojedynczym bloku. Takie sytuacje się zdarzają, ale dobrze, że po tym nieudanym trzecim secie udało nam się w kolejnym wrócić do lepszej gry, kontrolować wynik i wygrać dość zdecydowanie. To jest fajne.
Waszą największą bolączką w tym sezonie jest przyjęcie zagrywki. W Nowym Sadzie nie było źle w tym elemencie, ale i tak kilka punktów wpadło wam bezpośrednio w boisko po serwisach rywali…
MATEUSZ MASŁOWSKI: Każdy zespół, z którym gramy wie, że mamy większą i mocniejszą ofensywę przy dobrym przyjęciu, bo mamy w większości technicznych zawodników, których ciężko jest zatrzymać, wiec rywale grając przeciwko nam starają się maksymalnie ryzykować. Popełniają dużo błędów w zagrywce, ale też szukają więcej korzyści w postaci bardzo dobrych zagrywek. Tak wygląda współczesna siatkówka, że każdy ryzykuje w zagrywce. My również staramy się utrudniać grę przeciwnikom poprzez naszą dobrą zagrywkę. Dużo trenujemy nad elementem przyjęcia, ale niestety nie wszystkie piłki da się przyjąć tak, jak byśmy chcieli.
Miał pan kiedykolwiek okazję grać w Serbii? Poczuł pan specyficzną bałkańską atmosferę w hali w Nowym Sadzie?
MATEUSZ MASŁOWSKI: W Serbii akurat nigdy wcześniej nie grałem, ale ogólnie na Bałkanach tak, bodajże w Bułgarii. Jeśli chodzi o sędziowanie, to parę decyzji było dość śmiesznych, a jedna, która miała miejsce w drugim secie, wybiła nas mocno z rytmu, bo poszła po niej seria straconych punktów. Atakujący rywali zaserwował wtedy mocno w aut, a punkt został przyznany gospodarzom. Wiadomo jednak, że nawet jeśli sędzia popełni błąd i pokaże piłkę w drugą stronę, to nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić. Trzeba wtedy dalej grać i robić swoje.
- W niedzielę zmierzycie się na wyjeździe z niepokonaną w PlusLidze ZAKSĄ, która śrubuje rekord zwycięskich meczów, podobnie jak do niedawna wasz zespół juniorski. Jak zatrzymać zespół, który gra na tak dużej pewności siebie?
MATEUSZ MASŁOWSKI: To jest tylko z korzyścią dla nas, że ZAKSA wszystko wygrywa. My możemy przystąpić do rywalizacji z nimi z czystą głową, bez zbędnego zastanawiania się co będzie jeśli przegramy. Każdy stawia ich w roli faworyta, bo to jest drużyna, która wszystkich w lidze pokonuje. My możemy natomiast sprawić w Kędzierzynie jakąś niespodziankę. Natomiast oni będą grali pod większą presją, bo muszą ten mecz wygrać chcąc przedłużyć swoją zwycięską serię.
Asseco Resovia ma możliwości żeby przeciwstawić się mistrzom Polski?
MATEUSZ MASŁOWSKI: Wierzymy w to, że tak jest. Wszyscy już od kilku dni mieliśmy gdzieś w podświadomości, że nadchodzi mecz z ZAKSĄ. Fajnie, że możemy się z nimi sprawdzić. Już ten pierwszy w Rzeszowie na początku rozgrywek był całkiem zacięty.
W PlusLidze to Asseco Resovia była ostatnią drużyną, która zatrzymała ZAKSĘ – na koniec rundy zasadniczej poprzedniego sezonu…
MATEUSZ MASŁOWSKI: Rok temu w ogóle dwukrotnie pokonaliśmy ZAKSĘ. Miejmy nadzieję, że w tym sezonie jesteśmy w stanie jeszcze poprawić ten wynik, a na razie skupiamy się na tym najbliższym meczu.
Powrót do listy