Mateusz Masłowski: praca z trenerem Cretu przynosi efekty
PLUSLIGA: Zwycięstwo nad Treflem było dla Asseco Resovii czwartą wygraną z rzędu, co się wam jeszcze w tym sezonie nie zdarzyło.
MATEUSZ MASŁOWSKI (libero Asseco Resovii Rzeszów): To dość niebywałe uczucie w tym sezonie. Jednak jeśli chcemy się bić o te najwyższe cele, wejść do szóstki, to po prostu musimy dalej wygrywać. Tak naprawdę te wszystkie zwycięskie mecze nic nam nie dają, bo czekają nas kolejne.
- Każda wygrana jednak przybliża was do szóstego miejsca.
- Na pewno tak, ale to też jest zależne od wyników innych zespołów, bo nawet jeśli wygramy wszystkie mecze do końca i ci którzy są przed nami też, to niestety nie awansujemy. Potrzebujemy też szczęścia, które jest bardzo ważne w sporcie, a na pewno najważniejsze jest to, żeby skupić się na sobie.
- To szczęście jednak uśmiecha się do was, bo sporo było takich rozstrzygnięć w meczach waszych rywali do szóstki korzystnych dla was, które pozwalają wam wciąż mieć nadzieję na grę w play-off.
- No tak i gonimy dwa zespoły, bo najbliżej mamy do Skry i GKS-u Katowice. W tym wszystkim jednak najważniejsza jest nasza gra, bo musimy wygrywać mecze, a przy tym liczyć na wpadki rywali.
- W ostatnich latach szczęście było przy Asseco Resovii w rywalizacji o play-off, gdzie rywale tracili punkty. Np. w sezonie 2015/2016 kiedy to PGE Skra w ostatnim meczu rundy zasadniczej straciła seta z BBTS-em Bielsko-Biała i przez to zespół z Rzeszowa zagrał w finale.
- Wydaje mi się, że jak się ciężko trenuje to i szczęście przychodzi. Ja to już zauważyłem z własnego małego doświadczenia. Jak nie robi się wszystkiego na maksa, to nie ma co liczyć na szczęście. Pamiętam, że będąc wówczas w Spale oglądałem ten mecz w TV i kibicowałem Resovii. Jak BBTS wygrał tego seta pamiętnego, to latałem po pokoju i się wydzierałem. Cała Spała wiedziała, że Resovia zagra w finale, bo taki był wtedy system rozgrywek. Wierzę w to bardzo, że i w tym sezonie będziemy mieli to szczęście i zrobimy fajną niespodziankę.
- Milowym krokiem w rywalizacji o miejsce w play-off chyba było to zwycięstwo w Kędzierzynie-Koźlu?
- Pewnie większość osób w tych meczach ze Skrą czy ZAKSĄ nie liczyło na to, że zainkasujemy komplet punktów. Musieliśmy je mocno wyszarpać, ale wciąż czekają nas bardzo trudne mecze, np. teraz w Olsztynie, czy w później u siebie z Jastrzębiem. Każde spotkanie jest niezwykle istotne i nie możemy się już pomylić. Jesteśmy jednak w dobrej formie i mam nadzieję, że będziemy kontynuować serię wygranych.
- Czyli w sytuacji, w jakiej się znaleźliście, bo pojawiła się szansa na play-off, spoglądacie w tabelę i analizujecie co musi się stać, żeby wskoczyć do szóstki?
- Dopóki patrzyłem w tabelę i gdzieś tam myślałem, że dalej mamy matematyczne szanse, to przegrywaliśmy kolejne mecze. W momencie gdy wydawało się, że nie mamy już szans i każdy postawił na nas już krzyżyk, to wtedy to ruszyło, ale cały czas uważam, że to jest dopiero początek do naszego celu.
- Co wydarzyło się takiego w zespole, że w ciągu nieco ponad dwóch tygodni przeszliście taką metamorfozę?
- Uważam po prostu, że praca z trenerem Cretu przynosi efekty. Jest to świetny fachowiec i bardzo się cieszę, że mam okazję z nim pracować. To jeden z najlepszych szkoleniowców, jakich miałem i jestem bardzo dumny, że mogę z tej współpracy czerpać jak najwięcej. Ta praca, którą z nim wykonujemy, zaczyna dopiero teraz owocować. Złapaliśmy rytm meczowy, bo wcześniej gdy już łapaliśmy to dobre granie, to zrobiła się przerwa świąteczna i coś pękło. Przegraliśmy trzy mecze z rzędu po 0-3, ale teraz coś jednak rusza i myślę, że to jest kwestia tej naszej ciągłej i nieustannej pracy.
- Od meczu z PGE Skrą widać też, że te kilka zmian w wyjściowym składzie było strzałem w przysłowiowa dziesiątkę?
- Akurat w tym meczu potrzebowaliśmy takich zmian i trener z nimi trafił idealnie. Wygraliśmy, poprawiła się atmosfera po tych porażkach, ale myślę, że do końca sezonu będzie wiele rotacji. W danym momencie ci zawodnicy, którzy są lepiej dysponowani, mogą dać więcej drużynie, a w kolejnym meczu inni mogą pomóc. Każdy z nas ciężko pracuje i wszyscy czekają na swoją szansę.
- Teraz przed wami mecz z Indykpolem AZS Olsztyn, w którym o komplet punktów będzie bardzo ciężko.
- W Rzeszowie przegraliśmy z nimi 2-3 i jest to zawsze niewygodny przeciwnik. Ich główną siłą jest Paweł Woicki, który bardzo dobrze kieruje ich grą. Dokładają do tego poszczególne elementy i są groźni dla najlepszych. Jak pamiętam, to zawsze Resovii ciężko się grało w Uranii, choć w ub. sezonie wygraliśmy tam w play-off. Lubię tam grać, bo jest fajna atmosfera i dużo kibiców. Myślę, że stworzymy fajne widowisko i wrócimy do Rzeszowa w dobrych nastrojach.
Powrót do listy