Mateusz Masłowski w drodze do sukcesu
- Nie ukrywam, że mam hopla na punkcie aut i wiem, że dostałem porządną markę – mówi Mateusz Masłowski, libero Asseco Resovii, który odebrał wczoraj nowiutką Kia Ceed, na której widnieje jego zdjęcie i cztery złote medale, w tym ten z ostatnich mistrzostw świata juniorów.
- Nie będę już anonimowy i może przez to będę mógł zaparkować na zakazach – żartował Masłowski, który będąc w Szkole Mistrzostwa Sportowego sporo podróżował na trasie Rzeszów – Spała. Teraz pewnie w nowym aucie będzie znów pokonywał tę trasę jadąc na zgrupowania reprezentacji Polski. – Znam ją już na pamięć, o każdej porze dnia czy nocy. Najdłuższy dystans przejechałem z Rzeszowa do Warszawy, ale teraz może będzie gdzieś okazja wyjazdu dalej na wakacje. Auto jest bardzo fajne, ładne i bardzo dobre do użytkowania. Można też nim „depnąć”, choć muszę uważać, bo jakieś tam punkciki mam na koncie. Myślę, że to przedsięwzięcie będzie na plus zarówno dla mnie, jak i dla firmy Multitruck. To bardzo miły dodatek, ale najważniejszą sprawą jest dla mnie siatkówka i nie można zapominać, co jest głównym celem – mówi libero Asseco Resovii, która we wtorek w Leżajsku zrewanżowała się wicemistrzom Argentyny UPCN San Juan za porażkę w Krośnie, wygrywając 3-1.
- Jak na razie wszystko jest na plus – mówi o przygotowaniach do PlusLigi, która rusza za niespełna dwa tygodnie, Mateusz Masłowski. – Praktycznie już je kończymy i schodzimy z tych obciążeń, żeby być gotowym na ligę w 100 procentach. Od strony mentalnej fajnie to wygląda i miejmy nadzieję, że to będzie tak dalej szło jak idzie – mówi 20-letni zawodnik Asseco Resovii, która w ostatnich meczach z ekipą z Argentyny grała na dwóch libero. – Trener testuje różne warianty. Czy to jest dobre czy złe - nie mnie to oceniać. Ja po prostu wykonuję swoją pracę. Trener działa dla dobra drużyny i co powie, to będę to wykonywać – stwierdza Masłowski, którego ciągnie jednak cały czas na boisko. - Nie będę ukrywał, że chcę grać cały czas, zresztą jak każdy. Będę do tego dążył, żeby trenera przekonać, żeby być cały czas na boisku, bo kocham siatkówkę i to jest całe moje życie. Nie czuję się dobrze oglądając mecz z boku, czy wchodząc jedynie na chwilę. Będę tak jak w tamtym roku dzień po dniu udowadniał, że zasługuję na granie cały czas. Jeśli jednak trener zdecyduje, że taki system jest dobry dla naszej drużyny, to zrobię wszystko po to, żeby ona wygrywała – mówi Masłowski, przyznając, że granie na dwóch libero jest trudniejsze niż jak jeden przebywa na boisku.
- Generalnie libero ma mało styczności z piłką, a to „rozdwojenie” tej pracy poprzez grę na dwóch jest jeszcze trudniejsze. Ten pierwszy ma ciężką robotę, bo praktycznie tylko przyjmuje i nie może się poruszać w obronie. Natomiast ten drugi broniący, większą część meczu ogląda z boku. Zdarzają się sety, że będąc na boisku nawet nie dotyka się piłki, a często gdzieś przychodzi ta jedna decydująca akcja, którą się wygrywa albo nie. To jest coś nowego, ale ja dalej będę dążył żeby grać samemu – uśmiecha się Mateusz Masłowski.