Mateusz Mika: poczuć na sobie większą odpowiedzialność
- Uprawiam siatkówkę już kilka lat, może to nie jest za dużo, ale po to trenuję, żeby grać. Większość ludzi traktuje mnie jeszcze zbyt protekcjonalnie. Jak coś nie wyjdzie, to zwalają na młodość; jak wyjdzie, to brawo. Myślę, że powoli przychodzi taki czas, że powinienem czuć na sobie większą odpowiedzialność - mówi wychwalany w ostatnich tygodniach przyjmujący Asseco Resovii, Mateusz Mika.
19-letni zawodnik nie tak dawno otrzymał powołanie od trenera Daniela Castellaniego do kadry na rozgrywki Ligi Światowej. - Było to dla mnie ogromne i bardzo miłe zaskoczenie. Nie spodziewałem się, że w tak szybkim czasie znajdę uznanie w oczach trenera kadry A. W kadrze znajduje się wielu świetnych zawodników. Dużo mi jeszcze do nich brakuje. Będę musiał mocno spinać się na treningach, aby nie być na końcu - mówi Mateusz Mika, który jest absolutnym debiutantem wśród kadrowiczów. O powołaniu dowiedział się podczas zgrupowania kadry juniorów przygotowującej się w Spale do eliminacji do ME. - Po treningu zobaczyłem w telefonie kilka nieodebranych połączeń i smsów. Nie zdążyłem jeszcze ich odczytać, gdy zadzwonili do mnie rodzice z gratulacjami - wspomina Mika, który błysnął podczas drugiego meczu półfinałowego w Bełchatowie, kiedy to poprawnie przyjmował (72 proc.) piłkę nawet po serwisach Mariusza Wlazłego szybujących z prędkością ponad 120 km/h.
- Akurat miałem wtedy dobry dzień i się udało - ocenił skromnie swój świetny występ przyjmujący Asseco Resovii, który wobec kontuzji Aleha Achrema powoli zadomowił się już w wyjściowej szóstce. - Na pewno przy kilku pierwszych piłkach odczuwam jeszcze niewielką tremę, ale z czasem ona znika i skupiam się tylko na grze - mówi Mika, który cały czas wierzył, że jego zespół jest w stanie pokonać PGE Skrę. - Nawet jeśli gdzieś tam w podświadomości myśli się, że nie będzie dobrze, to trzeba znaleźć w sobie odrobinę wiary, bo inaczej nie da się wygrać - mówił przed trzecim półfinałowym pojedynkiem z ekipą z Bełchatowa i jego słowa znalazły potem potwierdzenie w rzeczywistości. Asseco Resovia wygrała mecz nr 3 (3-2), ale dzień później nie była już w stanie przedłużyć rywalizacji.
Mika to wychowanek Hejnału Kęty (podobnie jak Piotr Gruszka). Ma za sobą grę w SMS Spała, gdzie systematycznie piął się w górę począwszy od kadry kadetów. Przed dwoma tygodniami wywalczył z reprezentacją juniorów awans do finałów ME, które rozegrane zostaną na Białorusi.
Mika w debiutanckim sezonie w barwach Asseco Resovii coraz częściej dostawał szanse od trenera Ljubo Travicy. - Cały czas odkąd zobaczyłem tego chłopaka mówiłem, że ma on ogromny potencjał, tylko trzeba mu pomóc. Już wcześniej, nie tylko w Bełchatowie, pokazał, że potrafi grać. To może być sygnał dla nas wszystkich na przyszły sezon, żeby podjąć ryzyko i postawić na niego. Zresztą chciałem mu dać więcej szans, ale na początku sezonu straciliśmy zbyt wiele punktów i musieliśmy odrabiać straty. Nie chciałem ryzykować. Ale w przyszłym sezonie na Mateusza trzeba stawiać. - mówi szkoleniowiec zespołu z Rzeszowa i dodaje. - Dużo na jego temat rozmawiałem z Danielem Castellanim. Myślę, że już za rok, dwa, Mika może być podstawowym graczem reprezentacji. Jest wysokim zawodnikiem z bardzo dobrym przyjęciem zagrywki. Nie ma na świecie zbyt wielu takich. Do tego ma silną mentalność. Nigdy nie poddaje się. Musimy jeszcze popracować nad jego agresywnością w grze, no i sporo potu musi wylać na siłowni. Ale to świetny chłopak - kończy Travica