Mateusz Sacharewicz: klucz do sukcesu - zacząć wygrywać
Łuczniczka Bydgoszcz poniosła trzecią porażkę. Tym razem przegrała z Indykpolem AZS Olsztyn 1:3. Inauguracja we własnej hali nie poszła po myśli bydgoszczan, którzy tylko w trzecim secie spotkania pokazali się z lepszej strony. Siatkarze trenera Piotra Makowskiego nie mogą być w dobrych nastrojach, ponieważ nadal nie zasmakowali zwycięstwa w tym sezonie. - Ewidentnie gdzieś jest problem i trzeba go znaleźć - stwierdził środkowy, Mateusz Sacharewicz.
PLUSLIGA.PL: Wydawało się, że po tym zwycięskim trzecim secie coś pozytywnego drgnęło w Waszej grze. Potem wróciły jednak stare błędy. Czego zabrakło?
MATEUSZ SACHAREWICZ: To jest dobre pytanie. Ciężko odpowiedzieć na nie jednoznacznie. Czego zabrakło? Gra w trzecim secie napawała optymizmem i byłem święcie przekonany, że pomimo późnej pory doprowadzimy do tie-breaka. Bardzo chciałem i bardzo w to wierzyłem, że tak się stanie. Na pewno nie można powiedzieć, że nie mieliśmy ambicji i woli walki. Po prostu zabrakło nam umiejętności stricte siatkarskich. Należy wyciągnąć wnioski. Pojawiła się mała iskierka, bo względem poprzednich spotkań coś ruszyło i trzeba iść w tym kierunku.
Czyli jest progres?
MATEUSZ SACHAREWICZ: Tablica może tego nie oddaje. Porażki do 18, 16, 14 i tylko jeden wygrany set wskazywałby, że nie ma progresu, ale mentalnie czuję, że on jest. Widzę to, bo jestem w tej drużynie. Najważniejsze jest teraz to, aby się nie załamywać i ciężko trenować, jeszcze ciężej. Potrzebna jest wiara. Wszyscy musimy wierzyć, że wygramy i do tego dążyć.
Mówiłeś, że na treningach wszystko wygląda dobrze.
MATEUSZ SACHAREWICZ: Rzeczywiście na treningach wygląda to inaczej. Przychodzi mecz i każdy zaczynamy właściwie od stanu 0:5. Ewidentnie gdzieś jest problem i trzeba go znaleźć. Czy zrobimy to my, sztab szkoleniowy, czy on się nie znajdzie ale go rozwiążemy, jest to kwestia otwarta. Trzeba dążyć do tego, aby zaczynać spotkanie tak jak rozpoczęliśmy trzeciego seta.
Czy może być to problem z mentalnością? Przychodzi mecz i pojawia się stres?
MATEUSZ SACHAREWICZ: Ciężko mi stwierdzić, bo mogę powiedzieć tylko o sobie. Ja nie mam z tym problemu. Dla mnie mecz to jest święto, wychodzę jak na wojnę, niezależnie jaki jest wynik, czy 0:0 czy 25:25. Mam takie samo nastawienie, a za całą grupę nie mogę mówić.
W następnej kolejce zmierzycie się AZS-em Częstochowa. To będzie bardzo ważne spotkanie. Wasz rywal też jest w trudnej sytuacji i tak samo jak Wy potrzebuje zwycięstwa.
MATEUSZ SACHAREWICZ: Ktoś po tym spotkaniu na pewno będzie niezadowolony. Obie drużyny liczą na wygraną. Jedna pozostanie w fatalnym nastroju. Mam nadzieję, że w końcu wygramy i potem już będzie łatwiej. To, czego najbardziej potrzebujemy to zwycięstwa, żeby uwierzyć, że potrafimy zwyciężać, potrafimy grać dobrze w siatkówkę. To jest klucz do sukcesu - zacząć wygrywać.