Mateusz Sacharewicz: zmęczenie to tylko tania wymówka
Po pięciosetowym starciu, ekipa Łuczniczki Bydgoszcz uległa Cerradowi Czarnym Radom. - Po raz kolejny w tym sezonie podajemy rywalowi rękę, pomagamy wstać i zachęcamy do dalszej gry – przyznał po meczu środkowy Łuczniczki, Mateusz Sacharewicz.
PLUSLIGA.PL: Gra obu zespołów w meczu Łuczniczki z Cerradem Czarnymi bardzo mocno falowała, co było przyczyną takiego przebiegu meczu?
MATEUSZ SACHAREWICZ: Szczerze powiedziawszy to nie wiem. Teraz powinniśmy być już po dobrej kolacji, a nie udzielać wywiadów po przegranym meczu. Mogliśmy prowadzić w spotkaniu 2:0, mieliśmy kilka piłek setowych, w tym jedną kiedy po naszej stronie była przechodząca piłka na zakończenie partii. Nie wykorzystaliśmy swoich szans i to się zemściło. PlusLiga jest na tyle silna, że rywale wykorzystują takie sytuacje. Podczas przerwy między drugą a trzecią odsłoną powiedzieliśmy sobie, że mecz zaczyna się od nowa, tylko teraz musimy wygrać dwa sety. Wyszliśmy bardzo bojowo nastawieni i nie rozumiem dlaczego nie udało się nam tego doprowadzić do końca. Wygraliśmy 25:14, a potem po raz kolejny w tym sezonie podajemy rywalowi rękę, pomagamy wstać i zachęcamy do dalszej gry.
W czwartym secie na pozycji atakującego pojawił się Łukasz Wiese. To nie był dobry dzień nominalnych atakujących radomskiego zespołu, czy kiedy zastąpił ich nominalny przyjmujący, grało się trudniej przeciwko Czarnym?
MATEUSZ SACHAREWICZ: Powiem szczerze, że bez statystyk meczowych ciężko mi to stwierdzić. Na pewno Łukasz zagrał o wiele lepiej w polu serwisowym, utrudnił nam tym grę, nie da się tego ukryć. Jeśli chodzi o atak, to miał parę dobrych akcji, ale też część punktów oddał nam, odbijając się od naszego bloku, lub posyłając piłkę w aut. Wejście Łukasza Wiese nie było kluczowym momentem tego meczu, o losach spotkania w dużej mierze przeważyło to, że mieliśmy dużo szans na wygranie drugiej partii i nie wykorzystaliśmy ich. Zupełnie inaczej grałoby się nam gdybyśmy prowadzili 2:0.
Do tego meczu Milan Katić został zgłoszony jako libero, czy nie brakowało go w zespole jako wsparcia na jego nominalnej pozycji?
MATEUSZ SACHAREWICZ: Milan w tej chwili boryka się ze swoimi problemami i nie może nam pomóc. Musimy sobie jakoś radzić, mamy Kubę Ronhkę i Kacpra Bobrowskiego na przyjęciu, dla nich na pewno występ w takim meczu to bardzo duży przeskok poziomu, ale w PlusLidze nie ma miejsca dla harcerzy, każdy będzie wykorzystywał Twoje słabości do bólu. Kuba potrzebuje meczu w którym by się przełamał, na treningach spisuje się bardzo dobrze, jego największym atrybutem jest przyjęcie palcami, jednak na meczu nie potrafi jeszcze pokazać pełni swojego potencjału. Teraz kiedy Milan nie może grać to może być życiowa szansa dla Kuby, jeśli pokaże się z dobrej strony to może zostać w PlusLidze, jednak może sobie też wystawić złą laurkę i pożegnać się z nią.
W piątek rozegracie kolejny mecz z trudnym przeciwnikiem, czy zdążycie się zregenerować do tego czasu?
MATEUSZ SACHAREWICZ: Myślę, że tak. Jastrzębski Węgiel gra mecze w takiej samej częstotliwości, a do tego dzisiejszą noc spędzą w podróży, więc będą tak samo zmęczeni jak my, jeśli nie bardziej. Liczy się wola walki, serce do gry i umiejętności. Zmęczenie zostawiłbym w spokoju, bo to tylko tania wymówka.