Matteo Martino: Bernardi doskonale rozumie zawodnika
Nowy zawodnik Jastrzębskiego Węgla zdradza w wywiadzie dla oficjalnej strony górniczego klubu dlaczego wybrał ofertę Jastrzębskiego Węgla, a nie ZAKSY Kędzierzyn-Koźle oraz z jakimi nadziejami przyjechał do Polski.
- Marcin Fejkiel: Michał Łasko mówi, że jesteś jednym z największych talentów z jakimkolwiek grał. Uważa też, że masz duże szanse na to, by być jednym z najlepszych zawodników w polskiej lidze. Jak przyjmujesz słowa kapitana jastrzębskiego zespołu?
- Matteo Martino: Naprawdę miło słucha się takich komplementów. Bardzo za nie Michałowi dziękuję. Ale ja sam pragnę potwierdzić swoją klasę, zademonstrować siłę i technikę. Zamierzam udowodnić to, że jestem wartościowym graczem.
- Podkreślasz, że twoim siatkarskim autorytetem jest Lorenzo Bernardi. Czy fakt, że w tym sezonie będziesz występował w Jastrzębskim Węglu, to w dużej mierze właśnie jego zasługa?
- W lecie miałem wiele ciekawych ofert z różnych lig. Po rozmowie z Lorenzo, który faktycznie jest dla mnie bohaterem i którego darzę wielkim szacunkiem, zdałem sobie sprawę również z tego, że Bernardi jest trenerem, który doskonale rozumie zawodnika. Jest zupełnie inny niż trenerzy, z którymi pracowałem w przeszłości.
- Czy był jeszcze jakiś inny szczególny powód, dla którego znalazłeś się w jastrzębskim klubie?
- Wiedziałem, że PlusLiga należy do jednych z najważniejszych rozgrywek na świecie, jeśli chodzi o poziom gry. Dla mnie to wielka szansa, by móc pokazać swoje walory siatkarskie szerszej aniżeli tylko włoska publiczności.
- Niektóre media już w zeszłym roku informowały o twojej ewentualnej przeprowadzce do Polski. Czy rzeczywiście było wówczas coś na rzeczy?
- To były tylko spekulacje, plotki nie mające potwierdzenia w rzeczywistości.
- Jak w ogóle odnajdujesz się w nowych realiach?
- To oczywiste, że pewne różnice kulturowe są przeze mnie zauważalne i odczuwalne, ale ogólnie czuję się tu dobrze. Służy mi to, że będę grał poza krajem ojczystym, bo nie ma takiej presji jak we Włoszech, gdzie moje występy oglądała rodzina, krewni, znajomi. Tutaj nic nie rozprasza mojej uwagi, mogę skupić się wyłącznie na grze. Na razie za wiele tych siatkarskich doświadczeń nie było, ale po tym z czym stykam się na co dzień w Jastrzębiu oraz po turnieju w Rzeszowie jestem pod wrażeniem organizacji, atmosfery na meczach oraz kibiców.
- W mediach funkcjonuje opinia, jakobyś był wielkim indywidualistą, który chodzi własnymi ścieżkami i nieraz trzyma się z dala od grupy. Tymczasem twój nowy kolega z zespołu Damian Wojtaszek stwierdził w jednym z wywiadów, że jesteś „bardzo pozytywny, energiczny i żartobliwy” i że „jeżeli ktoś jest wobec ciebie w porządku, to jesteś taki sam w stosunku do tej osoby”. Która z tych opinii jest bliższa prawdy o tobie?
- Myślę, że do mojej osoby pasuje zarówno ten pierwszy, jak i drugi opis. A to, którą postawę przyjmuję, jest w znacznym stopniu uzależnione od tego, z kim pracuję. W grupie, którą zastałem w Jastrzębskim Węglu fajnie się odnajduję, odpowiada mi atmosfera w zespole, a to z kolei przekłada się bezpośrednio na moje występy na boisku. Działa to tak: gra mi się u was dobrze, bo tak też się tutaj czuję.
- Współpraca z polskimi zawodnikami to dla ciebie nie pierwszyzna. W przeszłości miałeś już okazję grać i trenować z Krzysztofem Janczakiem w Cremie, Łukaszem Kadziewiczem w Mediolanie oraz Sebastianem Świderskim z Maceracie.
- Każdego z nich zapamiętałem jako dobrego kolegę, z którym byłem w przyjaznych relacjach zarówno na boisku, jak i poza nim. W szczególności o Sebastianie mogę powiedzieć, że jest świetnym gościem i wielką osobowością. W lecie nawet dzwoniono do mnie z klubu z Kędzierzyna, w którym „Seba” jest teraz trenerem, a konkretnie telefon do mnie wykonał Daniel Castellani. Proponował bym przyszedł do nich grać, ale ja wolałem wybrać ofertę Jastrzębskiego Węgla.
* Więcej na jastrzebskiwegiel.pl