Matthew Anderson: wierzę, że to my zagramy w Final Six
We wtorek reprezentacja USA poleciała do Brazylii na ostatnie dwa mecze fazy grupowej Ligi Światowej. Aby zająć drugie, premiowane finałem w Argentynie, miejsce w grupie A, muszą być spełnione dwa warunki. Dwa zwycięstwa nad wicemistrzami olimpijskimi nie wystarczą. W Warnie zespoły Bułgarii i Polski muszą podzielić się punktami.
PlusLiga: Jak podsumowałbyś te dwa spotkania z reprezentacją Polski?
Matthew Anderson: Obydwa mecze były bardzo trudne. Nałożyliśmy na siebie dużą presję, szczególnie w sferze mentalnej. Bardzo chcieliśmy wygrać obydwa spotkania. Reprezentacja Polski jest bardzo dobrym zespołem, ale to my nie wykorzystaliśmy w 100% swojego potencjału. Pod koniec drugiego meczu, pokazaliśmy, jaką siatkówkę możemy grać. Dobrze funkcjonował serwis, blok-obrona. Graliśmy bardziej agresywnie. Mieliśmy swoje szanse, by pokonać naprawdę dobrą drużynę. Myślę, że jeszcze wiele mocnych zespołów możemy zaskoczyć naszą grą.
- Które spotkanie było trudniejsze? Czy to piątkowe, pięciosetowe spotkanie, w którym w trzecim secie zdeklasowaliście przeciwników, wygrywając go do 13, czy raczej to drugie, w którym Polacy narzucili własny styl?
- Moim zdaniem trudniejsze było to spotkanie we Wrocławiu. W Spodku obydwie drużyny rozegrały mecz na ogólnie dobrym poziomie. W niedzielę mieliśmy pomysł na grę: chcieliśmy wywrzeć jak największa presję na przeciwniku. To nam się udawało tylko w pierwszej połowie meczu. W drugiej partii, którą wygraliśmy, mieliśmy swój moment. Widać było, jakie drzemią w nas możliwości. Po dłuższej przerwie, która nastąpiła po drugim secie, zdekoncentrowaliśmy się.
- Co sądzisz o nowej formule Ligi Światowej?
- Rozgrywki są bardziej wymagające. O tym, w jakiej znajdziesz się grupie, decyduje ranking FIVB. My musimy zmierzyć się z mocnymi zespołami, takimi jak Brazylia czy Polska. Wierzę, że nadal mamy szansę na awans do Final Six i grę w Argentynie. Mimo zmian w składzie, młodego wieku wielu zawodników, niewielkiego doświadczenia, nadal jesteśmy dobrym, mocnym zespołem, czasami chyba niedocenianym.
- Tak jak Twoi koledzy, jesteś młodym zawodnikiem, ale masz największe doświadczenie reprezentacyjne. Dodatkowo w tym roku pełnisz funkcję kapitana zespołu. Czym dla Ciebie jest ta rola?
- Pełniąc rolę kapitana, nie czuję żadnej różnicy w porównaniu z zeszłym rokiem, kiedy nim nie byłem. Moim jedynym zadaniem w nowej roli, jest praca nad tym, abyśmy stanowili drużynę, byli lepszym zespołem. Dzielę się z kolegami swoim doświadczeniem, ale także ja mogę się od nich wiele nauczyć.
- Jakie są cele waszego zespołu na ten sezon?
Naszym głównym celem na tę część sezonu reprezentacyjnego jest awans do finałów w Argentynie. Nie wiem teraz, jakie mamy szanse, ale to jest pierwszy punkt na liście. Przed nami jeszcze dwa ciężkie spotkania z reprezentacją Brazylii, przed którymi musimy się zresetować i zapomnieć o tych dwóch porażkach. Jeszcze trochę czasu zostało, także na pewno nam się uda.
- W najbliższy weekend wszystko się wyjaśni. W grupie A o ostatnie miejsce walczą trzy zespoły: USA, Bułgarii i Polski. Która z tych drużyn poleci do Mar del Plata?
- Wierzę, że to my będziemy tą szczęśliwą drużyną. To jest nasz cel na ten czas. Ponadto chcemy być coraz lepszym zespołem, by awansować do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Przez najbliższe cztery lata będziemy mocno pracować, aby tam się znaleźć.