Mauro Berruto: do Final Six chcieliśmy awansować sportowo
Trener reprezentacji Italii Mauro Berruto po Igrzyskach Olimpijskich w Londynie rozpoczął realizację projektu Rio 2016. Biorą w nim udział młodzi utalentowani siatkarze, którzy za dwa lata mają decydować o sile Włochów. Wielu z nich mogliśmy oglądać na meczach Ligi Światowej w Polsce. Zagrają oni także w najbliższych meczach z reprezentacją Iranu.
plusliga.pl: Na mecze wyjazdowe zabrał Pan wielu młodych siatkarzy, a tym bardziej doświadczonym dał Pan odpocząć. Czy to jest część pańskiego planu przygotowawczego „Rio 2016”?
Mauro Berruto: Oczywiście! Musimy jednak zachować cierpliwość i dać czas rozegrać się tym młodym zawodnikom. Na przykład Randazzo, w zeszłym sezonie grał jeszcze w juniorskiej drużynie. W meczu z reprezentacją Polski w Katowicach, zagrał niesamowite spotkanie. Wiedziałem jednak, że będzie to bardzo trudno powtórzyć w kolejnym spotkaniu. W zespole jest wielu dwudziestoparolatków, którym potrzeba ogrania, dlatego każdy z nich musi przeżyć taki mecz, jak w Polsce. Nie ma innej możliwości na zdobywanie doświadczenia. Trzeba stanąć na boisku, zmierzyć się zarówno z pozytywnymi jak i negatywnymi emocjami. Mimo że w Łodzi godnym przeciwnikiem dla Polaków byliśmy tylko przez godzinę, pokazaliśmy, że w naszej drużynie jest wielu utalentowanych siatkarzy.
- W polskim zespole także znalazło się wielu młodych zawodników. Jak porównałby Pan te dwa zespoły?
- Myślę, że cztery mecze między naszymi zespołami pokazały, że obydwie reprezentacje mają szeroki, mocny skład, a nie tylko 6-7 dobrych zawodników. W polskim zespole na wyróżnienie zasługują dwaj skrzydłowi, którzy grali w Łodzi – Mateusz Mika i Rafał Buszek. Zarówno Stéphane Antiga jak i ja, musimy zdecydować, którzy zawodnicy znajdą się na boisku. To my musimy tak poprowadzić zespół, aby zachować balans między młodymi a tymi bardziej doświadczonymi siatkarzami. Jest to szczególnie trudne zadanie w tak długim i trudnym sezonie, jaki przed nami. Najważniejszym turniejem w tym roku są przecież mistrzostwa świata. Jako trenerzy musimy obserwować nie tylko to, co się dzieje na boisku, ale także to, co jest poza nimi, jaka atmosfera panuje w drużynie. Jeśli chodzi o siatkówkę w mojej ojczyźnie, to mogę powiedzieć, że cieszy się dobrym zdrowiem (śmiech).
- Jedno ze spotkań we Włoszech zostało rozegrane na świeżym powietrzu, na Foro Italico w Rzymie. Co Pan sądzi o takich niecodziennych rozwiązaniach?
- To jest ciekawe doświadczenie, ale oczywiście nie może stać się to codziennością, ponieważ gra powietrzu różni się od gry na hali. Z pewnością jest to niezapomniane przeżycie, wielki moment dla naszej dyscypliny. Atmosfera w każdym ze spotkań była niesamowita, ale tej z meczu w Rzymie na pewno nie zapomnimy. Może pani spytać o to każdego siatkarza, który miał okazję tam być. Myślę, że tego wydarzenia nie zapomni także żaden kibic, który przyszedł obejrzeć to spotkanie.
- Z przytupem rozpoczął Pan Ligę Światową. Rzadko się zdarza, aby gospodarz Final Six, zajął także pierwsze miejsce w swojej grupie. Nie chciał Pan wysłać swoich podstawowych zawodników na wakacje, aby regenerowali siły na najważniejsze mecze sezonu?
- Nie. Chcieliśmy awansować do finału we Florencji nie dlatego, że jesteśmy gospodarzami, ale dzięki naszej dobrej grze w fazie grupowej. Chcieliśmy pokazać, że mimo tak silnej grupy w jakiej się znaleźliśmy, sportowo możemy awansować do walki o medale. Możliwość gry z tak mocnymi zespołami, jak Brazylia, Polska czy Iran, to najlepsze, co mogło nam się przytrafić. Trzeba to wykorzystać. W meczu w Katowicach mogliśmy zobaczyć, co nas będzie czekać w trakcie mistrzostw świata w Polsce. Chciałem, aby moi zawodnicy mieli szansę to przeżyć i przyszykować się na wrześniowy turniej.
- Mówił Pan, że grupa A jest bardzo silna. Co sądzi Pan o pozostałych zespołach?
- Iran dwukrotnie pokonał Brazylię, to pokazuje że siatkówka staje się coraz bardziej wyrównana. Nie ma już jednej, dwóch drużyn, które wygrywają z resztą świata. Myślę, że patrząc na pierwszą dziesiątkę światowego rankingu, każdy może wygrać z każdym. To jest wspaniała wiadomość dla naszej dyscypliny. Dodatkowo pokazuje nam, że jako trenerzy musimy utrzymywać pełną koncentrację przed każdym spotkaniem. Muszę powiedzieć, że bardzo podoba mi się tegoroczna formuła Ligi Światowej. Świetnie, że najlepsze zespoły są podzielone na dwie dywizje. Zespoły z grupy A i B grają dwanaście spotkań w wielkich, wypełnionych po brzegi halach, jak to ma miejsce w Brazylii, w Polsce czy we Włoszech. Tego samego możemy oczekiwać w Teheranie. Dla nas to jest najlepsze rozwiązanie. Uwielbiam grać w takich okolicznościach. W poprzednich rozgrywkach Ligi Światowej był w grupie jeden mocny przeciwnik, a pozostałe mecze nie stały na wysokim poziomie. W tym roku jest inaczej, dlatego bardzo się cieszę ze zmian, jakie miały miejsce w tych rozgrywkach.