Mazur i Wagner o łódzkim Final Four
17-18 marca PGE Skra Bełchatów, przed własną publicznością, stanie po raz trzeci przed szansą wygrania Ligi Mistrzów, a przynajmniej poprawienia dotychczasowych wyników. W turnieju finałowym najbardziej elitarnych europejskich rozgrywek zagrają także Zenit Kazań, Arkas Sport Izmir i Trentino Volley.
Do trzech razy sztuka?
Siatkarze z Bełchatowa po raz trzeci biorą udział w Final Four Ligi Mistrzów, trzeci raz jako organizatorzy. Wcześniejsze edycje kończyli z brązowym medalem - w roku 2010 przegrali półfinał z Dynamem Moskwa, a w 2008 ulegli późniejszemu triumfatorowi, Zeniotowi Kazań. Tym razem w półfinale zmierzą siły z najniżej z całej czwórki notowanym rywalem - Arkasem Sport Izmir i jak jednogłośnie zapewniają, są gotowi by wreszcie zrobić krok naprzód. Podobnego zdania jest także selekcjoner reprezentacji Polski Andrea Anastasi, który stwierdził, że Skra dojrzała by wygrać Ligę Mistrzów.
- W stwierdzeniu tym było trochę kurtuazji, ale i dużo prawdy. Żartując, można powiedzieć, że takie opinie najprościej wypowiada się wtedy, gdy odpowiedzialność nie spoczywa na naszych barkach. Niemniej, Skra jest gotowa, by podjąć te najwyższe zadania, jakie się przed nimi stawia, czyli równorzędną walkę z faworytem turnieju z Trento - ocenia były trener bełchatowian, obecnie ekspert Polsatu Sport Ireneusz Mazur. A były szkoleniowiec Farta Kielce Grzegorz Wagner wylicza atuty bełchatowian. - Ciągłość składu, zrozumienie na boisku, duże doświadczenie zawodników, u których widać wysoką kulturę gry, zwłaszcza w relacji blok - obrona. To jedna z najlepszych drużyn klubowych w Europie, jak nie na świecie.
Zanim jednak siatkarze Jacka Nawrockiego podejmą finałowy bój, muszą pokonać najbardziej niespodziewanego uczestnika łódzkiej rywalizacji, Arkas Sport Izmir, sterowany przez rewelacyjnego kanadyjskiego szkoleniowca Glenna Hoaga. Teoretycznie to polski zespół jest faworytem tej konfrontacji, ale fachowcy przestrzegają przed hurraoptymizmem.
- Z doświadczenia wiem, że jak wszyscy trąbią "mamy finał, bo wygodny przeciwnik", to taka atmosfera udziela się też zawodnikom. A to może wcale nie być taki łatwy rywal, jak wszyscy sądzą - przestrzega Grzegorz Wagner, szczególnie uczulając na jednego gracza - Libermana Agameza. - On może sam wygrać mecz. Skra jednak dysponuje bardzo dobrym blokiem, więc mam nadzieję, że skutecznie wyłączy Kolumbijczyka z ataku.
Również trener Mazur nakazuje ostrożność w ocenie tureckiego oponenta. - Są bardzo niebezpieczni i w starciu z nimi trzeba zachować najwyższą koncentrację. Grają bardzo nowoczesną siatkówkę, opartą o siatkarzy z najwyższej półki - Agameza, Bravo czy Hansena. Te trzy postacie mają szczególny wpływ na jakość gry i całą filozofię tureckiej ekipy.
Obydwaj panowie są jednak zgodni - bełchatowianie tę przeszkodę muszą przejść.
Trento czy Kazań?
W drugiej półfinałowej parze spotkają się Trentino Volley i Zenit Kazań - finaliści ubiegłorocznej edycji LM. Wtedy, pełniące rolę gospodarza Trento wygrało z Rosjanami 3:1. a jeden z lepszych pojedynków w karierze rozegrał Osmany Juantorena - Kubańczyk, który według najnowszych informacji w przyszłym sezonie ma zasilić szeregi rosyjskiego Zenita.
- Na pewno ta sytuacja wytworzy dodatkową presję, szczególnie na zespole rosyjskim, który chce wyrwać Trento najlepszego zawodnika. Juantorena z kolei zrobi wszystko, by zagrać doskonały turniej i pokazać, że zespół bez niego w składzie przegrywa. Jeśli w grę wejdzie jakikolwiek czynnik emocjonalny, prawdopodobnie korzystnie wpłynie na Trentino - twierdzi Ireneusz Mazur.
Postawa siatkarzy Władimira Alekno w znacznej mierze jest uzależniona od dwóch graczy - Williama Priddy'ego i Maksima Michaiłowa. - Jeżeli atakujący Zenita utrzyma wysoką jakość gry, to jest szansa by rosyjski zespół nie tylko nawiązał równorzędną walkę z Włochami, ale także by ich ograł - uważa trener Mazur.
- W miarę wyrównana para, ale jednak ze wskazaniem na Trento. To zespół, który gra ze sobą od kilku lat - analogicznie jak w przypadku Skry - wyrokuje Grzegorz Wagner.
Nie ma mowy o presji
Jeśli coś może przeszkodzić siatkarzom Skry w odniesieniu sukcesu, to tylko presja budowana wokół drużyny przez media i kibiców. Trzecie miejsce w łódzkim turnieju byłoby porażką - twierdzą zgodnie eksperci. Co będzie sukcesem? - Finał i dobra w nim postawa to będzie występ na miarę oczekiwań. Gdyby zwyciężyli, byłaby to super niespodzianka, nawet sensacja. - mówi Ireneusz Mazur, licząc na pięciosetowy pojedynek Bełchatowa z Trento w finale.
Również Grzegorz Wagner obstawia, że najlepsza polska drużyna spokojnie awansuje do finału i zagra w nim z obrońcą tytułu. - Taki wynik będzie ok - podkreśla. A w kwestii presji wywieranej na siatkarzach i jej wpływu na wynik, opiniuje:
- To są tak doświadczeni gracze, reprezentanci Polski i nie tylko, z wieloma medalami na szyi, że z presją powinni sobie radzić.
- Sport ma to do siebie, że gromadzi publiczność. Ta publiczność ma spore oczekiwania i jednocześnie wytwarza presję. Z tym aspektem psychologicznych wymagań bełchatowianie powinni być za pan brat, bo już od kilku sezonów grają w Lidze Mistrzów, dwukrotnie występowali w turnieju finałowym. Nie sądzę zatem, żeby presja mogła mieć jakiś negatywne wpływ na ich postawę - dodaje Ireneusz Mazur.