Mecz nr cztery Wielkiego Finału PlusLigi
Jastrzębski Węgiel wygrał w ubiegłą środę trzecie spotkanie w rywalizacji finałowej o mistrzostwo Polski, wracając tym samym do gry o złoto! Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle musiała uznać wyższość swego rywala, mimo dwóch wcześniejszych zwycięstw. Kędzierzynianie nie zdołali zakończyć zmagań o mistrzowski tytuł na swojej hali, toteż wracamy na jastrzębską Halę Widowiskowo-Sportową. Gospodarze chcą wyrównać stan tej rywalizacji i zawalczyć w piątym spotkaniu o obronę tytułu.
Po niezwykle wyrównanych meczach, które finalnie kończyły się na korzyść kędzierzynian, przed Jastrzębskim Węglem stało ciężkie zadanie. Nie chcąc dopuścić do zakończenia swoich zmagań w rywalizacji o mistrzostwo Polski, jastrzębianie musieli wygrać trzeci mecz w Kędzierzynie-Koźlu. I choć emocji nie brakowało, seria została przedłużona. Jastrzębski Węgiel 3:1 pokonał kędzierzynian na ich terenie, pozostając w grze o złoty medal PlusLigi.
– Wiedzieliśmy przez długi czas, że możemy to zrobić. Co prawda, nie udawało się. Dużo mówiliśmy, a nie udało się tego przekuć w konkretne czyny. W środę natomiast to zrobiliśmy. Myślę, że to była naprawdę solidna gra całej drużyny. Kto się nie pojawiał na boisku, to pomagał. Zostawiliśmy dużo serca i emocji, co popłaciło i dało nam wygraną – mówił po środowym meczu libero JW, Jakub Popiwczak.
– Ja nie sądzę, że my nie wierzyliśmy, że możemy to zrobić, aczkolwiek ciężko było nam się przełamać. Ciężko jest, jak się jest naprawdę bardzo blisko, brakuje niewiele, ale cały czas jest się ten kroczek z tyłu. Wczoraj wreszcie udało się, nie przez słabą grę ZAKSY, wygrać ten mecz, tylko po naszej dobrej grze, po wytrwałości w końcówkach, które rozstrzygaliśmy na swoją korzyść. Myślę, że to był dobry bodziec dla nas wszystkich – dodał.
Mimo że JW nie był faworytem do wygrania tego spotkania, potrafił odwrócić losy tej finałowej rywalizacji. Jastrzębski Węgiel przede wszystkim świetnie zagrywał oraz pracował w bloku i obronie. To są główne czynniki, przez które byliśmy w stanie postawić się napędzonej ZAKSIE. To z pewnością niesamowicie cieszy, ale Jakub Popiwczak stwierdza, że jeszcze za wcześnie na świętowanie:
– Po meczu był hurraoptymizm, bo udało się pozostać w grze, wygrać na bardzo ciężkim terenie. Teraz jednak już trzeba patrzeć do przodu, bo ta wygrana nic nam nie daje, jeżeli nie powtórzymy tego w sobotę i nie pójdziemy dalej za ciosem. Trzeba dalej koncentrować się na tym, co przed nami, bo jedno zwycięstwo to nie jest to, o czym marzymy w tej serii.
– Oglądając telewizję natknąłem się na powtórkę spotkania w Lidze Narodów w piłce nożnej pomiędzy Polską a Holandią. Zobaczyłem ten pusty Stadion Śląski w Chorzowie i pomyślałem, jakie to jest niesamowite, że mogliśmy wrócić do tej prawdziwej, sportowej rzeczywistości, przeżywać te emocje razem z kibicami. Bo nie ma co ukrywać, że to jest całkowicie co innego, całkowicie inny ciężar gatunkowy tego wszystkiego. Ja się cieszę, że kibice dopisują, że razem z nami to przeżywają, chcą tu być i chcą się razem z nami cieszyć i przeżywać też te gorsze chwile. Cieszę się, że znowu wracamy do Jastrzębia-Zdroju, do swojej hali, bo tutaj na pewno kibice są tym siódmym zawodnikiem i pomogą nam wygrać to czwarte spotkanie i poniosą nas do tego meczu piątego w Kędzierzynie-Koźlu – komentuje Popiwczak.
Na koniec ubiegłoroczny triumfator mistrzostw Polski powiedział jasno, jaki jest cel drużyny w tym najbliższym meczu i jak powinni do tego podejść zawodnicy:
– Myślimy tylko o złocie. To jest nasz cel i mam nadzieję, że wspólnymi siłami do niego dojdziemy. Byliśmy w ciężkim momencie, teraz jesteśmy w trochę lepszym, ale nadal nie na tyle dobrym, żeby się jakoś zrelaksować czy być pewnym czegoś, że coś udało się zrobić. Teraz znowu koncentracja, pokora i ciężka praca, żeby odnieść kolejne zwycięstwo u siebie.
Transmisja sobotniego spotkania o mistrzostwo Polski rozpocznie się o godzinie 14:45 i będzie dostępna na kanale Polsat Sport.