Mecz zadowolonych, choć nie sytych
Nikt nie cieszył się pełną piersią, ale też w żadnej drużynie nie rozpaczano. Siatkarze Trefla wygrali w PlusLidze po raz pierwszy, ale Delecta, która w Gdańsku poległa dopiero po tie-breaku, do domu zawiezie inauguracyjny punkt w tych rozgrywkach. - Za tydzień na pewno wygramy z Jadarem, a potem zakwalifikujemy się do play-off - zapewnia Marcin Nowak, który po pięciomiesięcznej przerwie wrócił do ligi, a dziś debiutował w barwach przyjezdnych. Gospodarze zwyciężyli 3:2 (15:25, 25:16, 26:24, 22:25, 15:13).
Po raz pierwszy w tych rozgrywkach hala beniaminka nie wypełniła się do ostatniego miejsca. Ci którzy nie przyszli niech żałują. Może poziom sportowy nie był nadzwyczajny, ale emocjami i niespodziewanymi zwrotami akcji można byłoby obdzielić kilka spotkań. Taki Martin Sopko na przykład grał jak z nut w ataku i zagrywce, popisywał się asami, by po chwili psuć najprostsze zbicia. Nawet wybrany najlepszym graczem spotkania, Wojciech Serafin nie uniknął gorszy i lepszych chwil. natomiast notę Bojana Janicia obniża bałkański temperament. Inaczej nie można wytłumaczyć sprzeczki, w jaką wdał się przyjmujący Trefla z arbitrem, co skończyło się żółtą kartką i rozpoczęciem tie-breaka od wyniku 0:1. Tego dnia w cenie była gra seriami i rozmaite zrywy, które pozwalały likwidować nawet kilkupunktowe straty. Jedyne w dwóch pierwszych partiach, najpierw siatkarze Trefla, potem Delecty po serii niewymuszonych błędów spuszczali głowy i już do końca tych setów nie wracali do równowagi. Kto wie, czy nie doszłoby do niespodzianki, a taką byłaby wygrana gości, gdyby bydgoszczanie poszanowali prowadzenie 14:8 w trzecim secie. W tym momencie zupełnie rozmontowała ich para Łukasz Kadziewicz - Wojciech Winnik. Pierwszy rządził i dzielił na siatce, drugi popisywał się kapitalnymi zagrywkami. To dzięki nim publiczność zapomniała, że w ataku skrzydłowy nadal jest niepewny. Gdańszczanie w tej partii obronili piłkę setową (przy 23:24), a końcówce klasą błysnął popularny "Kadziu", atakując i blokując. Wówczas też debiutował w Delekcie Marcin Nowak, ale dopiero gdy najwyższy siatkarz ligi (215 cm) wszedł do gry w czwartym secie przy 7:8, pozostał w niej już do końca. Na pewno się przydał, bo uspokajał grę, a ta umiejętność była tego dnia w cenie. Jednak trudno wymagać o siatkarza, który nie grał w hali od maja, aby od razu był bohaterem. Nie był nim też Waldemar Kaczmarek, rezerwowy rozgrywający, na którego szkoleniowiec odważnie postawił w decydujących fragmentach spotkania. Bydgoszczanie wydawali się bliżsi wygranej, gdy od 22:22 nie stracili punktu w czwartej odsłonie gry, a w tie-breaku zmieniali się polami z rywalami przy prowadzeniu 8:6. Trefl wyrównał na 8:8, a do 12:12 wynik się ważył. Kolejny punkt zdobył Serafin, a w następnej akcji Sopko uderzył w aut. Co prawda przy pierwszej piłce meczowej zagrywka Serafina zatrzymała się w siatce, ale po chwili eksplodować radością publiczności, która ostatnie piłki oglądała na stojąco, pozwolił eksplodować Kadziewicz. Reprezentacyjny środkowy precyzyjnie i mocno zarazem obił ręce próbujących go powstrzymać rywali. Po dwóch godzinach i 12 minutach od pierwszego gwizdka, siatkarze mogli wreszcie udać się pod prysznic. Powiedzieli na konferencji prasowej: Wojciech Kasza (trener Trefla): - Spodziewałem się ciężkiego meczu, gdyż musieliśmy go wygrać. Nerwowo było zwłaszcza na początku, gdy posłalismy cztery ataki w aut. Chwała, że mamy Kadziewicza. Łukasz pokazał klasę zwłaszcza w trzecim secie. zaliczył w nim pięć bloków, czyli tyle ile cały zespół miał w ostatniej kolejce przeciwko Kędzierzynowi! Szkoda czwartej partii, bo zepsuliśmy w niej aż siedem serwisów i trzy razy odgwizdano nam dotknięcie siatki. Cieszy zwycięski tie-break. Mam nadzieje, że po tym sukcesie zejdzie z drużyny ciśnienie. Kolejne mecze powinny być w naszym wykonaniu znacznie lepsze. Rostislav Chudik (trener Delecty): - Gdyby wczoraj ktoś mi dał ten punkt, to pewnie bym go wziął. Teraz jest niedosyt. Szkoda błędów z trzeciego seta. Widać jeszcze było czasami niezgranie. Musieliśmy ryzykować taktycznie jak i w zagrywce. Nie zawsze to wychodziło. Siatkówka to taka gra, że w ułamku sekundy trzeba decydować, czy ma być cios, czy kiwka. Potem "siadło" nam przyjęcie. Pod tym względem na pewno lepiej graliśmy w Kędzierzynie, ale tam nie zdobyliśmy nawet punktów. Jeszcze raz okazuje się, jak wyrównana jest nasza liga. O sukcesie bądź porażce decydują niuanse, często zawodnicy numer 7,8 lub nawet 9. Przewagę mają te kluby, których budżety są na tyle wysokie, aby i na te pozycje angażować klasowych siatkarzy. Jarosław Stancelewski (kapitan Trefla): - Można powiedzieć: wreszcie się udało wygrać. Szkoda, że nie ma pełnej puli, no i pokonaliśmy zaprzyjaźnioną Bydgoszcz, ale takie są reguły tej gry. Dzięki dzisiejszemu sukcesowi w kolejnych spotkaniach nasza gra powinna być spokojniejsza i pewniejsza. Stanisław Pieczonka (przyjmujący Delecty): - Jechaliśmy tutaj po punkty. Jest tylko jeden, ale i z niego musimy się cieszyć. wynik na pewno byłby lepszy, gdybyśmy potrafili cały czas grać tak jak w pierwszym i czwartym secie. zdecydowanie popełniliśmy za dużo błędów. Rywale też po inauguracyjnej partii zmienili zagrywkę. Z rotacyjnej przeszli na szybującą i z tym mieliśmy większe problemy w przyjęciu.
Powrót do listy