Memoriał H.J. Wagnera: Polska - Bułgaria 2:3
Biało-czerwoni rozpoczęli sezon reprezentacyjny od porażki 2:3 z Bułgarią w ramach 14. Memoriału Huberta Jerzego Wagnera. W drugim dniu turnieju Polska zmierzy się z Belgią.
Bułgarzy przyjechali do Polski w mocno przemeblowanym składzie, w porównaniu z turniejem kwalifikacyjnym w Berlinie. Zabrakło m.in. Teodora Salparowa, Władimira Nikołowa, Todora Aleksiewa i Georgi Bratoewa. Po dłuższej przerwie związanej z leczeniem kontuzji, do składu wrócił natomiast Cwetan Sokołow, klubowy kolega Michała Kubiaka z Halkbanku Ankara. Biało-czerwoni rozpoczęli spotkanie w składzie znanym z berlińskich kwalifikacji, z jedną zmianą na przyjęciu - Mateusza Mikę zastąpił Rafał Buszek.
Choć obydwie drużyny znajdują się na różnych etapach przygotowań do sezonu reprezentacyjnego (dla Bułgarów celem jest wyłącznie Liga Światowa, Polacy za kilka dni wyruszają do Tokio by wywalczyć kwalifikację olimpijską), to na boisku różnicy nie było widać. Bułgarzy postawili na mocną, odrzucającą zagrywką, utrudniając naszym siatkarzom dokładne dogranie. Polacy mieli też problem z czytaniem gry nowego rozgrywającego Bułgarii, Georgi Seganowa. Pierwszą, długimi fragmentami wyrównana partię wygrali goście, którzy popełnili mniej błędów własnych i byli bardziej wydajni w ataku.
Drugą odsłonę przyjezdni rozpoczęli od serii błędów w ataku (4:0). Biało-czerwoni z kolei grali niezwykle czujnie na siatce. Jedną z bardziej widowiskowych akcji zaprezentował Mateusz Bieniek, który w pojedynkę zatrzymał atak z krótkiej Wiktora Josifowa (11:6). Nasz kapitan Michał Kubiak uwijał się w obronie i jak w wielu innych meczach, był mentalnym motorem napędowym polskiej ekipy. Po drugiej przerwie technicznej, przy wysokim prowadzeniu Polaków trener Antiga wprowadził na podwójną zmianę Dawida Konarskiego i Fabiana Drzyzgę, a chwilę później za Karola Kłosa - Marcina Możdżonka. Gdy piłkę wprowadzał do gry Cwetan Sokołow, Bułgarzy zmniejszyli dystans punktowy (21:19), ale ostatecznie polscy siatkarze wyrównali bilans setów.
Problemy z odbiorem zagrywki pojawiły się w naszej drużynie ponownie w secie numer trzy, gdy w polu serwisowym stanęli najpierw Todor Skrimow, a potem Wiktor Josifow (6:12). Stephane Antiga błyskawicznie wykorzystał obydwie przerwy na życzenie, a następnie desygnował do boju Mateusza Mikę. Ten uspokoił polskie przyjęcie, popisał się też asem serwisowym na 15:18. W następnej akcji Polacy zatrzymali potrójnym blokiem Nikołaja Penczewa i zbliżyli się do oponentów na dwa oczka. Końcówkę siatkarze Plamena Konstantinowa zagrali jednak koncertowo - Lapkow bombardował zagrywką, a jego koledzy ustawiali na siatce mur nie do przejścia. Bułgarzy popełnili w tym secie zaledwie dwa błędy własne (na 8 Polaków).
Mateusz Mika został w polu gry także w kolejnej partii, którą biało-czerwoni rozpoczęli od prowadzenia 5:1. Ekipa z Bałkanów, podobnie jak w drugiej odsłonie, znów miała problemy ze skutecznością w ofensywie. Niedostatki w ataku nadrabiała jednak kąśliwym serwisem, sukcesywnie odrabiając straty. Po asie serwisowym Nikołaja Penczewa na tablicy świetlnej pojawił się remis po 18, co zwiastowało zaciętą, emocjonująca końcówkę. Przy głośnym dopingu ponad dziewięciu tysięcy kibiców w Tauron Arenie, Polacy wygrali na przewagi i doprowadzili do tie breaka.
„Set prawdy” również przyniósł sporo wrażeń i niemałą huśtawkę nastrojów. Podopieczni trenera Antigi rozpoczęli go od prowadzenia 3:1, by jeszcze przed zmianą stron oddać pierwszeństwo Bułgarom (6:7). Po zmianie boisk było jeszcze gorzej, bo siatkarze znad Morza Czarnego znów uruchomili swoje najcięższe działo - zagrywkę, dzięki której odskoczyli na cztery oczka (9:13). Mimo iż kolejne trzy punkty padły łupem biało-czerwonych, to ten ostatni, najważniejszy zdobyli przeciwnicy, którzy podobnie jak dwa lata temu, pokonali naszą drużynę 3:2.
Polska - Bułgaria 2:3 (21:25, 25:21 21:25, 26:24, 12:15)
Składy:
Polska: Łomacz, Kubiak, Bieniek, Kurek, Buszek, Kłos, Zatorski (libero) oraz Drzyzga, Konarski, Możdżonek
Bułgaria: Seganow, Skrimow, Josifow, Sokołow, Penczew, Todorow, Iwanow (libero) oraz Lapkow, Ananiew, Manczew
Powrót do listy