Metodi Ananiew: taka masa kontuzji dobiłaby każdy zespół
- Gdyby Niki Penczew mógł grać, mielibyśmy znacznie większe szanse w rywalizacji z Rosją i Francją - stwierdził przyjmujący Bułgarów, były zawodnik Indykpolu AZS Olsztyn, podsumowując turniej kwalifikacyjny w Berlinie.
PLUSLIGA.PL: Dawno nie oglądaliśmy pana w bułgarskiej kadrze. Proszę przypomnieć się polskim kibicom - jak potoczyła się pana kariera po wyjeździe z Olsztyna?
METODI ANANIEW: Nic nadzwyczajnego się nie działo. Z Polski przeniosłem się do Francji, gdzie broniłem barw Rennes Volley 35. Następnie grałem w Turcji, a w tym sezonie podpisałem kontrakt z rumuńską Tomisem Konstanca. Niestety, klub boryka się z problemami finansowymi i wszyscy obcokrajowcy opuścili Rumunię. Teraz więc znów jestem w martwym punkcie, bo w środku rozgrywek ligowych muszę znaleźć nowego pracodawcę, przede wszystkim po to, by regularnie trenować i nie wypaść z rytmu. Mam kilka alternatyw, ale szczerze mówiąc, czekam na coś lepszego.
Wyjeżdżając z Polski, po dwóch latach spędzonych głównie na leczeniu kontuzji powiedział pan, że musi zaczynać wszystko od nowa. W spotkaniu z Rosją pokazał pan niezłą dyspozycję, czyli udało się?
METODI ANANIEW: Tak było naprawdę. Po dwóch latach praktycznie bez gry, bo zagrałem chyba tylko sześć meczów, czułem się jak początkujący siatkarz, pod każdym względem - fizycznie, technicznie i mentalnie. Ale taki jest sport, a kontuzje są jego częścią. Jeśli ktoś myśli, że jest tak, jak w powiedzeniu „sport to zdrowie”, jest w wielkim błędzie.
Ma pan jakieś dobre wspomnienia z Polski?
METODI ANANIEW: Oczywiście! Myślę, że gdyby nie ta pechowa kontuzja, spędziłbym w waszym kraju fantastyczne dwa sezony. Mieliśmy bardzo fajną drużynę, świetnych kibiców, którzy niesamowicie nas dopingowali. Przez cały okres leczenia czułem ich ogromne wsparcie i jestem im za to bardzo wdzięczny. Cóż, na dłuższy moment upadłem, ale teraz stoję już twardo na nogach i wracam do gry. Mam nadzieje, że jeszcze uda mi się pograć na dobrym poziomie.
Wrócił pan także do reprezentacji. Teraz to zupełnie inny zespół niż ten, w którym grał pan poprzednio.
METODI ANANIEW: Czy ja wiem? Większość chłopaków znałem i spotkałem się z nimi już wcześniej. Mam na myśli to, że byli w szerokim składzie kadry i gdzieś tam nasze drogi się schodziły. Małe zmiany zaszły, ale atmosfera w drużynie wciąż jest bardzo dobra.
Miałam raczej na myśli fakt, że jest nowy trener, nowe zasady. Jak współpracuje się panu z Plamenem Konstantinowem?
METODI ANANIEW: Na razie trudno mi ocenić, bo pracuję z nim od dwóch tygodni. Niemniej, pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, widać że jest dobrym trenerem. Jest wszystko, co powinno być we współczesnej siatkówce, jesteśmy dobrze przygotowani do rywalizacji.
Jedyne czego brakuje, to chyba szczęście, bo od kilku miesięcy bułgarska kadra jest nękana kontuzjami.
METODI ANANIEW: To prawda. Wielu zawodników przyjechało na zgrupowane z różnymi urazami, których nie dało się wyleczyć w ciągu kilku dni. Ale nie podłamaliśmy się, wyciągnęliśmy maksimum z tego potencjału, którym dysponujemy aktualnie, walczyliśmy w każdym pojedynku, o każda piłkę. Zrobiliśmy co w naszej mocy, żeby zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie. Wygraliśmy z Finlandią, z która przecież przegraliśmy na ostatnich mistrzostwach świata. Choć na moment straciliśmy koncentrację i przegraliśmy jeden set, szybko rozwiązaliśmy ten problem i wróciliśmy do dobrej gry. Pokazaliśmy, że dysponujemy dobrą zagrywką i blokiem, to chyba nasze największe atuty. Myślę, że gdyby Niki Penczew mógł grać, mielibyśmy znacznie większe szanse w rywalizacji z Rosją i Francją.
Ostatni pojedynek fazy grupowej zagraliście rezerwowym składem. Nie wierzyliście, że możecie pokonać Francję 3:0?
METODI ANANIEW: Zanim wybiegliśmy na boisko, powiedzieliśmy sobie: zagrajmy dla siebie, cieszmy się siatkówką, na tym turnieju świat się nie kończy. Może wierzyliśmy w wygraną 3:0, ale nie różnicą 15 małych punktów. Moim zdaniem nie mieliśmy najmniejszych szans na awans. Francuzi są w bardzo dobrej dyspozycji, my mamy mnóstwo problemów i szczerze mówiąc, motywacja przed dzisiejszym spotkaniem nie była zbyt wysoka, chociaż próbowaliśmy walczyć. Jednak taka masa kontuzji dobiłaby każdy zespół. Po pierwszym secie mecz właściwie się zakończył i były to już raczej męczarnie.
Powrót do listy