Michał Bąkiewicz: Rosjanie byli już na deskach, ale udało im się podnieść
W finałowym meczu igrzysk olimpijskich w Londynie potwierdziło się stare siatkarskie przysłowie – Jeśli nie wygrywasz 3:0, przegrywasz 2:3. Bardzo boleśnie przekonali się o tym Brazylijczycy, którzy mieli w górze piłkę meczową, ale jej nie wykorzystali. – Rosjanie byli już na deskach, ale udało im się ponieść – powiedział po meczu Michał Bąkiewicz, były reprezentant Polski.
Jak przystało na finał igrzysk olimpijskich, drużyny walczące o najcenniejszy krążek w turnieju dostarczyły kibicom w hali Earls Court, jak i przed telewizorami niesamowitych przeżyć i emocji. Brazylijczycy finałowy mecz rozpoczęli fantastycznie. Przez dwa pierwsze sety oglądaliśmy grę Canarinhos, do której byliśmy przyzwyczajeni, czyli mocne ataki, odrzucająca zagrywka, popisowa gra w obronie oraz niesamowita skuteczność w kontrataku. - Brazylijczycy grali bardzo dobrze. Byli mówiąc kolokwialnie pozytywnie nakręceni. Wychodziło im wszystko, natomiast Rosjanie to przetrzymali. Należy im się naprawdę duży szacunek i chwała za to, że potrafili się tak zaprezentować – powiedział w studiu TVP Michał Bąkiewicz, wielokrotny reprezentant Polski.
Przy wyniku 22:20 w trzeciej partii większość osób myślała, że to już końcówka finałowego spotkania. Jednak wcześniej trener Władimir Alekno dokonał zaskakującego posunięcia. Zdecydował się przesunąć Michajłowa na przyjęcie, a Muserskiego na atak - który w ataku zdobył, aż 28 pkt, a w całym meczu 31 pkt. Decyzja ta okazał się strzałem w dziesiątkę. Brazylijczycy przez dłuży czas nie bardzo wiedzieli, co dzieje się na parkiecie. Widać było, że czegoś takiego się nie spodziewali. – To był fantastyczny pojedynek. Rosjanie byli w zasadzie już na deskach. Jednak podnieśli się ze stanu 0:2 i 20:22 w trzecim secie. Zagrali fantastycznie. Trener Alekno dokonał nietypowych zmian, których nie oglądaliśmy do tej pory. Wszystko mu się sprawdziło w stu procentach – zaznaczył Bąkiewicz, przyjmujący PGE Skry Bełchatów.
Do zwycięstwa Sbornej w finałowym meczu igrzysk olimpijskiej każdy zawodnik, jak i cały sztab szkoleniowy z Władimierem Alekno na czele dołożył swoją cegiełkę. A komu należą się szczególne słowa uznania? Muserskiemu, który odmienił grę Rosjan w trzecim secie i poprowadził ich do zwycięstwa, czy Tietiuchinowi, który był oazą spokoju całej drużyny? - Postawiłbym na Muserskiego. Mam świadomość tego, że dla Tietiuchina to już ostatnia olimpiada. Grał bardzo fajnie, natomiast to przełamanie nastąpiło, kiedy trener Alekno pozmieniał pozycjami zawodników – powiedział na koniec popularny "Bąku”.