Michał Bąkiewicz: ZAKSA zasługuje na grę w finale PlusLigi
AZS Częstochowa przegrał z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w meczu 24. kolejki PlusLigi. - Zespół gości pokazał, że zasługuje na grę w finale PlusLigi - powiedział Michał Bąkiewicz, trener Akademików.
W czwartek kędzierzynianie od początku spotkania kontrolowali grę, mimo że wystąpili w nieco zmienionym składzie. W wyjściowej szóstce zabrakło między innymi Benjamina Toniuttiego oraz Kevina Tillie.
- Nie można być szczęśliwym po porażce. Pierwszy set był nieudany w naszym wykonaniu. Później zaczęliśmy grać znacznie lepiej. Myślę, że przy odrobinie szczęścia ten drugi set był do „wyszarpania”. Nie zmienia to faktu, że przez całe spotkanie mieliśmy spore problemy na siatce. Trudno było nam skończyć atak w pierwszym tempie. Kędzierzynianie zatrzymywali nas nawet na pojedynczym bloku albo podbijali nasze ataki. Nie mogliśmy pewnie poczuć się w tym elemencie. To znacząco utrudniło nam grę i nie pozwoliło w czwartek wygrać ani jednego seta - powiedział Michał Bąkiewicz.
Po spotkaniu trener Akademików nie szczędził słów pochwały dla zespołu gości. - Zespół z Kędzierzyna pokazał, że zasługuje na finał PlusLigi. Ma on ogromny potencjał. Nie ma co ukrywać, że korzystnym elementem w grze ZAKSY było to, że nie brali udziału w europejskich rozgrywkach i mogli spokojnie przygotowywać się do kolejnych meczów w lidze. To naprawdę dobry zespół prezentujący stabilną siatkówkę - podkreślił szkoleniowiec.
Wielu częstochowskich kibiców życzyłoby sobie, aby mecze pomiędzy AZS Częstochowa, a ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle przypominały te z końcówki lat 90. i okresu 2000-2003, kiedy wspomniane zespoły rywalizowały ze sobą o złote medale mistrzostw Polski.
- W sezonie 2002/2003 grałem w AZS Częstochowa. Wszyscy czekali na mecze pomiędzy naszymi drużynami. To była święta wojna, a klimat tych spotkań wspaniały. Niestety za moich czasów nie udało się pokonać ekipy z Kędzierzyna-Koźle. W ostatnim moim sezonie pod Jasną Górą byliśmy bardzo blisko pokonania rywali. Ostatecznie przegraliśmy piąty mecz w Kędzierzynie - wspomniał trener częstochowskiego zespołu.
I dodał - Osobiście bardzo bym sobie życzył, aby hala ponownie wypełniała się ogromną liczbą kibiców. Oczywiście trudno będzie, żeby stało się to z sezonu na sezon. Wszystko trzeba robić mały krokami, aby iść do przodu.
Póki co, szkoleniowiec biało-zielonych nie chce zdradzić, czy w kolejnym sezonie ligowym również poprowadzi AZS Częstochowa. - Na razie koncentrujemy się na spotkaniach, które czekają nas w środę w Bielsku, a w sobotę w Warszawie. Myślę, że na tego typu analizy i rozmowy przyjedzie jeszcze czas - wyznał sternik Akademików.
Częstochowianie wspomniane dwa mecze rozegrają na wyjeździe. Jeśli uda się im ugrać jakieś punkty mają szansę na mały awans w ligowej tabeli. - Do każdego meczu musimy podejść indywidualnie. Z szacunkiem dla zespołów z Bielska i Warszawy. Nie prezentują takiego poziomu jak ZAKSA ,więc jeśli zagramy na swoim dobrym poziomie to jesteśmy w stanie pokusić się o zwycięstwo - zakończył Bąkiewicz.