Michał Chadała przed finałem Ligi Mistrzów: Piszemy piękną historię
Musimy być dumni, bo mamy dwie polskie drużyny w finale Ligi Mistrzów, co nieczęsto się zdarza. Piszemy piękną historię, podkreśliliśmy, że nasza siatkówka jest bardzo mocna.
Tak mówi Michał Chadała, drugi trener Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Jako zawodnik zdobył z nią cztery tytuły mistrza Polski (trzy kolejne ma ze Skrą Bełchatów), a w sztabie trenerskim dołożył cztery kolejne i dwa zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Oto, co powiedział przed finałem w Turynie.
O przygotowaniach do finału Ligi Mistrzów
- Wszystko idzie tak jak należy. Chłopaki odpoczęli, są naładowani energią. Po ostatnim meczu w finale mieliśmy dwa dni przerwy, następnie były trzy dni treningowe, wtorek był wolny, a w środę rano ćwiczyliśmy na siłowni, a po południu w hali. W czwartek lecimy z Katowic do Turynu. W PlusLidze przegraliśmy z drużyną, która grała lepiej od nas. Zagrali prawie idealnie: przepięknie, skutecznie, fizycznie, taktycznie, prawie idealnie. Na pewno nie będziemy się teraz samobiczować. Przeżyliśmy porażkę, były dwa dni na otrzepanie się i dalej do przodu. Chcemy wygrywać i jestem pewien, że możemy to zrobić. Gdzieś tam słychać, że przygotowywaliśmy się w końcówce sezonu pod kątem Ligi Mistrzów. Bzdura. Nikt nie byłby kamikadze, żeby odpuścić PlusLigę, by następnie wygrać w Turynie. Zrobiliśmy to, co uważaliśmy, że będzie najlepsze w tym momencie dla drużyny. Zapewniam, że bardzo chcieliśmy, zdobyć mistrzostwo Polski, ale nam nie wyszło.
O sukcesach w Lidze Mistrzów
- Jesteśmy ósmy czy dziewiąty raz z rzędu w jakimś w finale. Wszyscy chcieliby się z nami zamienić. Kolejny rok i kolejny raz gramy o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Teraz postaramy się zagrać lepiej niż w finale PlusLigi. Popatrzmy jednak, kogo wyeliminowaliśmy, żeby dojść od finału w Turynie [m.in. Trentino, mistrza Włoch, i Perugię - przyp. red.]. Nie mamy najwyższego budżetu, a kolejny raz jesteśmy w finale Ligi Mistrzów. Gdybyśmy mieli taką samą sumę, ale w euro, za każdym razem zaliczalibyśmy się do faworytów. Po każdym sezonie wyciągali nam zawodników, którzy teraz grają w Resovii, Jastrzębskim Węglu czy Perugii.
O szukaniu następcy Semeniuka
- Śmiać mi się chciało, gdy czytałem, że Denis Kariagin ma zastąpić Kamila Semeniuka. To zdolny chłopak, ale przyszedł do nas, żeby pomóc w treningach, bo był czwartym przyjmującym w drużynie. Prawda jest taka, że następcy dla Semeniuka szukaliśmy prawie przez rok, od stycznia, kiedy dowiedzieliśmy się, że odchodzi, do stycznia tego roku. Mogę dziś zdradzić, że prowadziliśmy rozmowy z 40 najlepszymi przyjmującymi na świecie, Amerykanami, Kubańczykami, Serbami, Francuzami. Na 15 nie było na stać, 20 nie chciało, bo woleli za podobne pieniądze grać we Włoszech niż gdzie w Kędzierzynie-Koźlu. Zahaczyliśmy nawet o Ngapetha, bo pojawiły się pogłoski, że Modena nie ma pieniędzy na utrzymanie go. Były negocjacje z Matthew Andersonem, ale temat się urwał, bo wybrał Zenit Kazań. Dziś uważam, że stał się kolejny cud, że żaden siatkarz, z którym rozmawialiśmy, nie zgodził się przyjść. W końcu okazało się, że trzeba wziąć kogoś z Chin i Japonii, gdzie ligi kończyły się wcześniej. No i zgodził się Bartek Bednorz..
O dwóch wygranych finałach Ligi Mistrzów
- Powinniśmy pękać dziś z dumy, że trzeci raz z rzędu jesteśmy w finale Ligi Mistrzów. Każda inna drużyna na coś takiego będzie czekać co najmniej dwa lata. Pierwszy triumf miał swój niezapomniany smak i zapach, drugi też, ale inny. Pierwszy był cudem. O ile można było powiedzieć, że to jak wygranie szóstki w Lotto, to w drugim było było jak główna nagroda w Eurojackpocie, bo przecież po sezonie zmieniliśmy rozgrywającego, libero, środkowego i trenera. Mimo to znów byliśmy na szczycie.
O przesądach mających pomóc w zwycięstwie w Turynie
Chłopaki na pewno mają przesądy, zwyczaje. Np. załóżmy tę samą koszulę, wypijmy kawę nie o 9, ale później, bo poprzednio tak zrobiliśmy. Szukamy analogii, ale przekonujemy się, że to nie działa. Jesteśmy cholernie dumni z tego, co chłopaki zrobili przez ten rok. Często brakowało nam ludzi, często czasu, często ochoty do pracy, jak każdemu normalnemu człowiekowi, który raz ma lepszy dzień, a raz gorszy. Zawodnicy musieli jednak przychodzić do pracy, ciężkiej i monotonnej, ale przynoszącej efekty.
O wyniku meczu finałowego
- Oddajemy szacunek rywalom, ale jesteśmy pewni swego. Będziemy chcieli pokazać siłę i ukryć swoje słabości.
Powrót do listy