Michał Kamiński: decyzję podjąłem w pięć minut
Michał Kamiński w swojej karierze bronił barw klubów z Polski, Francji, a ostatnio Grecji. Po roku przerwy wrócił do PlusLigi i jak sam przyznaje nie zastanawiał się długo nad powrotem do kraju. - Decyzję o grze w kraju i MKS Będzin podjąłem w ciągu pięciu minut.
PLUSLIGA.PL: W piątek odnieśliście pierwsze zwycięstwo w sezonie. Wygrana cieszy chyba podwójnie, bo nie byliście faworytem w spotkaniu z AZS Politechniką Warszawską?
MICHAŁ KAMIŃSKI: To prawda. Najbliżej odniesienia zwycięstwa byliśmy w pierwszym meczu w sezonie, ale to spotkanie zakończyło się naszą porażką 2:3. Oczywiście zdobyliśmy punkt i cieszyliśmy się z tego, ale potrzebowaliśmy tego jednego wygranego meczu, który da nam poczucie satysfakcji z pracy, którą wykonujemy przez cały tydzień. W piątek w końcu to się udało zrobić. Podeszliśmy do tego meczu maksymalnie skoncentrowani. Do tego zagraliśmy odważnie i przyniosło to efekt w postaci zwycięstwa i trzech punktów.
Przeciwnicy chyba niczym was nie zaskoczyli? Wręcz przeciwnie, to wy ich zaskoczyliście, kiedy na pozycji libero wyszedł Jakub Peszko zamiast Bartosza Kaczmarka.
MICHAŁ KAMIŃSKI: Dyktowaliśmy warunki gry praktycznie przez cały mecz. Myślę, że sam wynik świadczy o tym, że niczym nas nie zaskoczyli. Trzeba jednak pamiętać, że są takie dni i mecze, kiedy gra po prostu się nie układa. Może przeciwnikom grało się trudniej w naszej hali. Jest ona dość specyficzna. Niemniej jestem przekonany o tym, że jeżeli pojedziemy do Warszawy to tam nie będzie już tak łatwo. Natomiast Jakubowi Peszko należą się wielkie brawa za to, co pokazał w piątek. Jako libero przyjmował świetnie.
Podsumowując piątkowy mecz okazało się, że kluczem do sukcesu okazała się zagrywka float, a nie mocny odrzucający od siatki serwis. Nawet pan w czasie spotkania zrezygnował z mocnej zagrywki.
MICHAŁ KAMIŃSKI: Na początku meczu miałem problem, żeby wykonać dobrą, mocną zagrywkę. Muszę przyznać, że ten element nie był moją najmocniejszą stroną. W tej sytuacji stwierdziłem, że nie ma sensu, tak dalej wykonywać serwisu. Jak to mówią, głową muru nie przebijesz. Dlatego zacząłem zagrywać podobnie jak koledzy floata. Starałem się jak najbardziej utrudnić grę przeciwnikom i rzeczywiście tak jak pani zauważyła, ten rodzaj zagrywki przyniósł nam więcej korzyści, niż mocny serwis.
Nie ulega wątpliwości, że w kolejnym meczu przeciwko Czarnym Radom poprzeczka będzie zawieszona jeszcze wyżej.
MICHAŁ KAMIŃSKI: Myślę, że tak. Choć trzeba przyznać, że w PlusLidze nie ma mowy o słabych drużynach. Do każdego meczu trzeba podejść tak samo mocno skoncentrowanym. Jeśli będziemy walczyli i w pewnych elementach zagramy ryzykownie to wynik jest sprawą otwartą. W piątek kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Jak będzie w meczu z Czarnymi Radom czas pokaże.
Ostatni sezon ligowy spędził pan w Grecji, ale już po roku wrócił do rozgrywek PlusLigi. Chyba nie zastanawiał się pan długo nad przyjęciem propozycji z Będzina?
MICHAŁ KAMIŃSKI: Po roku wróciłem do kraju i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Mieszkam blisko domu, co jest dla mnie bardzo ważne. Ponadto zbudowaliśmy naprawdę fajny zespół, w którym panuje świetna atmosfera, co z resztą widać nawet na boisku. Oczywiście w piątek dużo łatwiej było nam wszystko kontrolować, bo prowadziliśmy w setach. Ale nawet w poprzednich meczach, kiedy gra się nam nie układała i nie mogliśmy dyktować warunków gry, byliśmy zespołem.
Jak ocenia pan grecką ligę?
MICHAŁ KAMIŃSKI: Grałem w dwóch klubach w Grecji. Muszę przyznać, że trudno ocenić ten sezon. Pod względem gry uważam, że to był dobry rok. Jestem zadowolony z poziomu jaki tam zaprezentowałem, ale nie można zapominać, że Grecja zmaga się z ogromnymi problemami finansowymi i organizacyjnymi. Dlatego, kiedy pojawiła się okazja, żeby wrócić do Polski nie miałem nad czym się zastanawiać. Nigdy nie ukrywałem, że będę chciał jak najszybciej wrócić do kraju. Cieszę się, że udało mi się to zrobić po roku. Decyzję o tym podjąłem w ciągu pięciu minut.